- Oczywiście. - odparłam łagodnie.
Od przybycia tutaj minęło zaledwie parę dni, a już zostałam tak mile przyjęta. Znaczy nie tyle co sympatycznie, a nie źle. Cieszyłam się z tego faktu, ponieważ spodziewałam się jakichś ostrych zaczepek i atakowania 'tej słabszej, nowej'. A tu co? Większość kotów nie zwraca na mnie szczególnej uwagi, a jak już to tylko się uśmiechną na powitanie. Szary wojownik machnął puchatym ogonem na znak, abym podążała za nim, co szybko uczyniłam. Wyszliśmy z obozu.
- Od jak dawna jesteś w tym klanie? - zaczęłam.
- Jestem tu od urodzenia, czyli od około 30 księżyców. - odparł niemrawo.
Coś czułam, że Rozmyty Pył nie był w nastroju do rozmowy. Wyglądał na skupionego, dążącego do celu. A ja? W porównaniu z nim byłam małą, ciekawską kupą futra. Czasami powinnam przemilczeć to, co chciałabym powiedzieć. Koty uczą się przez całe życie, tak więc skorzystam z tego błędu, choć jak na razie z nauką mi się nie spieszy.
- W takim razie jesteś na pewno dobrze obeznany na tym terytorium. - pochwaliłam go. - Znasz może jakieś miejsca, w których jest sporo zwierzyny? - dodałam.
Kocur w odpowiedzi skinął głową, po czym zatrzymał się. Ja również to uczyniłam.
- Tutaj. - rzekł, spoglądając w bok. - Ta okolica jest pełna mysich nor. Łatwo będzie tu zdobyć dużo ofiar. Ty skieruj się w lewo. Ja pójdę w prawo.
Mruknęłam ciche 'dobrze'. Wciągnęłam do nosa chłodne powietrze, czując wilgoć zmieszaną z zapachem małych gryzoni. W zasadzie tutaj węch był niepotrzebny, gdyż dziury znajdowały się co parę lisich ogonów. Podeszłam do najbliższej i zajrzałam tam. Pustka. No trudno, pójdę dalej. Cichymi kroczkami zbliżyłam się do następnej nory. Oh! Tutaj od razu wyczułam charakterystyczną woń. Stwierdziłam, iż znajdują się tutaj dwie tłuste myszki. Idealnie. Szybkim ruchem, wsadziłam łapę z wysuniętymi pazurami do środka dziury. Czując ciepło bijące od futra gryzoni wbiłam zabiłam obydwa, wyciągając je na powierzchnię. Ma śnieżnobiała łapa zabarwiła się na czerwono.
<Rozmyty Pył?>
Od przybycia tutaj minęło zaledwie parę dni, a już zostałam tak mile przyjęta. Znaczy nie tyle co sympatycznie, a nie źle. Cieszyłam się z tego faktu, ponieważ spodziewałam się jakichś ostrych zaczepek i atakowania 'tej słabszej, nowej'. A tu co? Większość kotów nie zwraca na mnie szczególnej uwagi, a jak już to tylko się uśmiechną na powitanie. Szary wojownik machnął puchatym ogonem na znak, abym podążała za nim, co szybko uczyniłam. Wyszliśmy z obozu.
- Od jak dawna jesteś w tym klanie? - zaczęłam.
- Jestem tu od urodzenia, czyli od około 30 księżyców. - odparł niemrawo.
Coś czułam, że Rozmyty Pył nie był w nastroju do rozmowy. Wyglądał na skupionego, dążącego do celu. A ja? W porównaniu z nim byłam małą, ciekawską kupą futra. Czasami powinnam przemilczeć to, co chciałabym powiedzieć. Koty uczą się przez całe życie, tak więc skorzystam z tego błędu, choć jak na razie z nauką mi się nie spieszy.
- W takim razie jesteś na pewno dobrze obeznany na tym terytorium. - pochwaliłam go. - Znasz może jakieś miejsca, w których jest sporo zwierzyny? - dodałam.
Kocur w odpowiedzi skinął głową, po czym zatrzymał się. Ja również to uczyniłam.
- Tutaj. - rzekł, spoglądając w bok. - Ta okolica jest pełna mysich nor. Łatwo będzie tu zdobyć dużo ofiar. Ty skieruj się w lewo. Ja pójdę w prawo.
Mruknęłam ciche 'dobrze'. Wciągnęłam do nosa chłodne powietrze, czując wilgoć zmieszaną z zapachem małych gryzoni. W zasadzie tutaj węch był niepotrzebny, gdyż dziury znajdowały się co parę lisich ogonów. Podeszłam do najbliższej i zajrzałam tam. Pustka. No trudno, pójdę dalej. Cichymi kroczkami zbliżyłam się do następnej nory. Oh! Tutaj od razu wyczułam charakterystyczną woń. Stwierdziłam, iż znajdują się tutaj dwie tłuste myszki. Idealnie. Szybkim ruchem, wsadziłam łapę z wysuniętymi pazurami do środka dziury. Czując ciepło bijące od futra gryzoni wbiłam zabiłam obydwa, wyciągając je na powierzchnię. Ma śnieżnobiała łapa zabarwiła się na czerwono.
<Rozmyty Pył?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz