Wszystkie wydarzenia z tego dnia wręcz przelatywały jej przed oczami. Pamiętała, jak akurat wróciła z polowania i rzuciła jedną ze zdobytych piszczek na stos. Tylko na moment schyliła łebek, nim do jej nozdrzy doszedł smród spalenizny. Momentalnie poczuła drapanie w gardle, toteż wyprostowała się gwałtownie. Ledwo obejrzała się do tyłu, a cały obóz pochłonięty był ogniem, który sprawnie rozprzestrzeniał się po terenie. Wszędzie szalały czerwonawo-pomarańczowe płomienie, a panująca tu wysoka temperatura, była wręcz nie do zniesienia. Poczuła pieczenie na końcu ogona, ale jedynie spaliła sobie kawałek futra. Wśród kotów rozeszła się panika, a każdy starał się pomóc tym słabszym, prowadząc ich w stronę wyjścia. Stała oszołomiona i zakłopotana, dopóki nie zdała sobie sprawy, jak szybko zagrożenie wzrasta z każdą sekundą. Zareagowała dopiero na polecenie liderki, rozglądając się przelotnie po obozie i popędziła w stronę reszty. Wszyscy zebrali się w okolicy pobliskiego zbiornika wody. Kiedy zgromadzili się nad rzeką, kotka jak zwykle weszła w swój całkowity stan rozmyśleń. Jak do tego doszło? Co bądź kto był tego przyczyną? Nadmiar pytań ją dobijał i nie skupiła się nawet na tym, gdy upewniano się, czy każdy doszedł. Drętwo szła za resztą, martwo wpatrując się we własne łapy. Zadrżała. Nie lubiła takiego nadmiaru wydarzeń, a już szczególnie tych negatywnych. Za dużo się działo, a jej mózg nie wyrabiał z analizowaniem tego wszystkiego. Czuła drapanie w gardle. Kaszlnęła kilkukrotnie, starając się wyzbyć nieprzyjemnego uczucia. Oczy miała załzawione od nadmiaru dymu, a i najwyraźniej nawdychała się zbyt wielkiej ilości niebezpiecznych oparów. Deszcz, który niespodziewanie lunął z nieba, był dla nich zbawieniem. Zgubiona uznała to za pomoc od Klanu Gwiazd. Tylko... dlaczego w takim razie pozwolili na ten pożar? Nie mogli ich ostrzec, czy coś? Nigdy nie potrafiła zrozumieć tych z góry, ale wiedziała, że tam po prostu są. Podniosła głowę. Każdy tutaj wyglądał na osłabionego. Znów popadła w swoje zamyślenia, a nim się spostrzegła – nastała noc. Widząc, jak inni wskakują na drzewa, bądź kryją się po krzakach i norach się przed wszelkimi niebezpieczeństwami, sama wdrapała się po najbliższej korze. Będąc skrytą wśród liści, znów poczuła ból, tym razem bliżej klatki piersiowej. Zakaszlała, rozglądając się po reszcie Postanowiła także zebrać siły i odpocząć przed jutrzejszym dniem, toteż starała się znaleźć najwygodniejsze miejsce na gałęzi. Od razu zatęskniła za legowiskiem pełnym innych wojowników. Miękkim podłożem również by nie pogardziła. Nie powinna jednak teraz narzekać na cokolwiek, gdyż ich sytuacja była naprawdę krytyczna.
*****************************
Następnego dnia zebrała się razem z innymi, przygotowując się do krótkiej podróży w głąb lasu. Wbiła pazury w ziemię i spojrzała na własne łapy, zastygając w bezruchu. W pewnym momencie wydawało jej się, iż ktoś coś do niej mówił. Głos ten jednak wydawał się jej bardzo oddalony. Zignorowała go, dalej uporczywie myśląc o tym wszystkim. Dopiero wilgoć czyjegoś nosa na jej futrze, przywróciła ją do świata żywych. Obróciła się gwałtownie w stronę stojącej obok niej kotki. Iskrzący Krok wydawała się zmartwiona, aczkolwiek Zguba zdawała sobie sprawę, iż to zdarzenia przytłacza każdego, więc nie ma co się dziwić zaniepokojeniem u wszystkich.
- Mogłabyś powtórzyć? – spytała, dochodząc do wniosku, że to ona ją o coś pytała. – Wybacz, zamyśliłam się – dodała na swoje usprawiedliwienie. Dopiero teraz podniosła wzrok na resztę, zamierając na moment. O wielu kotach mogła powiedzieć, iż nie byli w najlepszym stanie, jednak u niektórych ciała wyglądały tragicznie. Sama liderka mocno oberwała, a mimo to, wciąż starała się pokierować wszystkim. Nie dało się po niej poznać jakichkolwiek oznak stresu, choć z pewnością nie była w środku taka spokojna, jak na zewnątrz.
- Pytałam, czy wszystko w porządku – westchnęła cicho jej towarzyszka.
- Oh… u mnie raczej tak – mruknęła tylko niepewnie, wciąż przeskakując spojrzeniem po każdym z Klifiaków. Piaskowa Wydma utraciła większość swojego futra, a okolice jej pyska mocno ucierpiały. Srebrna Grzywa najwyraźniej odgryzł sobie łapę, gdyż wciąż było widać ślady zaschniętej krwi. U Słonkowej Łapy dostrzegła brak ogona. Zaciemnienia na skórze i świeże blizny wnioskowały, iż to świeże rany.
– Inni… to straszne - tylko tyle była w stanie dopowiedzieć, nim w pełni się w tym wszystkim pogubiła. Berberysowa Gwiazda nakazała donośnym głosem sprawniejszego marszu. I choć zdawała sobie sprawę z osłabienia wojowników, chciała jak najprędzej zapewnić im bezpieczeństwo, więc nie mogła pozwolić na takie spowolnienie. Młoda kotka miała szczęście, że poprzedniego dnia zdecydowała się na polowanie we wschodniej części, bo jak widać, każdy kto przebywał bliżej ogniska, musiał mocno oberwać.
- Oby taka akcja się już nigdy więcej nie powtórzyła – miauknęła z nadzieją córka Lisiej Gwiazdy. Zguba lekko się ożywiła i zaczęła stawiać pewniejsze i żwawsze kroki, choć po chwili marszu znów poczuła ostre drapanie w gardle.
- Też na to liczę – rzuciła jedynie cichym, osłabionym i lekko ochrypniętym głosem – Muszę coś sprawdzić, do zobaczenia – palnęła bez zastanowienia i odsunęła się na bok ich gromady. Wykaszlała się, nie chcąc zwracać na siebie uwagę. Zdecydowanie nawdychała się zbyt wielu oparów. Wplotła się między koty i idąc wolniej, spoglądała znowu na każdego po kolei. Widok choćby najmniejszej ranki, powodował u niej żal i nadmiar współczucia. Machnęła ogonem, spostrzegając na końcu lekkie zaciemnienie. Nie było to jednak nic poważnego, a jedynie lekko się przypiekła. Podniosła głowę ku góry i rozejrzała się. Powoli zbliżali się ku granicy z Klanem Nocy, a co gorsze – do siedliska starego dwunożnego. Wbiła spojrzenie w idącą na czele liderce. Z pewnością zdawała sobie o tym sprawę, ale dlaczego szli aż tak daleko? Tam raczej bezpiecznie nie będzie, a byli już tak w głębokiej części lasu, iż na pewno coś się znajdzie. I chociaż wciąż będą na tych samych terenach, stary obóz był dla większości miejscem dorastania i skupiskiem wspomnień z całego dzieciństwa. Już zaczynała czuć tęsknotę, rozglądając się po terenach, na których zazwyczaj polowali. Teraz będą mieszkali w centrum tego wszystkiego. Raczej nie będzie to dla nich bezpieczne, ale mało co mogą z tym zrobić. Nie mieli innego wyboru.
- Słuchajcie – odezwała się niespodziewanie Berberysowa Gwiazda, zwracając tym sposobem uwagę wszystkich kotów. – Myślę, że możemy zacząć szukać w tym miejsce. Potrzebujemy miejsca choć trochę ukrytego. Zaglądajcie po wszystkich krzakach, ale też uważajcie na siebie.
Każdy, choć zmęczony, pokiwał głową. Koty lekko się rozproszyły. Kociaki wraz z ich matkami, pozostały skupione w jednym miejscu, a któryś z wojowników pozostał, by ich pilnować. Zguba skierowała swój wzrok w stronę terytoriów przedstawiciela starszyzny dwunożnych. Chyba każdy zdawał sobie sprawę z tego, co tam jest, bo pokierowali się w przeciwną stronę. Ona także ruszyła, zaglądając w każde skupisko krzaków. Od tak nie znajdą idealnego miejsca na obóz, ale może znajdzie się chociażby dobre miejsce, z którego będzie można stworzyć im bezpieczny kąt. Widząc liderkę, która przystanęła przy pewnym miejscu, oraz zbierające się dookoła niej klifiaki – popędziła w ich kierunku. Już po chwili poczuła ból gardła i znowu zsunęła się na bok, kaszląc ostro. Kiedy się opanowała i zbliżyła do reszty, niektórzy zaczęli przedzierać się przez kępy krzewów i wysokich traw. Poszła za nimi, kuląc ogon. Podobno w grupie siła, a jednak ich osłabienie dawało o sobie znaki. Wystarczyła by niewielka chmara innych drapieżców, a byli by w bardzo drastycznej sytuacji. Rozejrzała po nowym miejscu, obchodzonym jeszcze przez wojowników, którzy zaglądali do każdej szczeliny aby upewnić się, że nikt tu nie mieszka. Kotka podeszła do nory pod krzakami i bezmyślnie wsadziła tam łeb. Ku jej szczęściu, miejsce okazało się puste. W dodatku wyglądało dobrze, jakby było gotowe do pełnienia funkcji nowego legowiska. Oczywiście zorganizowanie posłań, wysprzątanie tego wszystkiego z drobnych kamyków i suchych liści, może trochę zająć, a jednak to była ich jedyna opcja.
Berberysowa Gwiazda mruknęła coś do Lwiej Grzywy, po czym wdrapała się na najwyższe wzniesienia i usiadła obok wielkiego drzewa, pod którym także tkwiła szczelina. Z góry miała dobry widok na stojących w dole wojowników, więc było to doskonałe miejsce do jej przemówień.
- Zostaniemy tu - oznajmiła donośnie - Tu będzie znajdował się nowy obóz Klanu Klifu.
Z początku nikt się nie odezwał. Zapadła grobowa cisza, każdy wpatrywał się w liderkę z niepokojem. Wciąż tkwiło w nich przerażenie, z powodu klęski, jaka ich dotknęła. Dopiero po chwili ktoś wydał z siebie pomruk zgody, a reszta pokiwała tylko głową. Zgubiona Dusza wciąż oswajała się z myślą, iż teraz ich nowym domem jest środek lasu. Rozejrzała się, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Idąc od głównego wejścia, po prawej i lewej znajdowały się dwa miejsca, idealne na legowiska. Patrząc na to, że są najbardziej narażone na atak jakiś przybyszów, zapewne to dorośli wojownicy się w nich osiądą. Nim zdołała się przyjrzeć całości, Berberysowa Gwiazda zaczęła przydzielać im obowiązki. Przede wszystkim skupili się na oczyszczeniu nowej siedziby medyków z drobnych kamyczków i martwych robaków. Reszta kotów poszła zbierać mech i inne niezbędne roślinki, które z pewnością się przydadzą do wykonania posłań. Musieli zadbać o zdrowie tych najbardziej osłabionych i poranionych. Szylkretka pomogła wpierw wyrzucić to, co przeszkadzało. Kiedy względnie to wszystko ogarnięto, wprowadzono do środka tych najbardziej obolałych. I choć ziół leczniczych było naprawdę mało, medycy robili wszystko, co w ich mocy. Zguba nawet nie zdołała spytać, czy może w czymś pomóc, bo została przydzielona do pomocy w nowym żłobku, który także należało przygotować dla zestresowanych kociaków. Trochę pokaleczyła sobie łapki ostrymi kamieniami, ale nie miała co lecieć z taką pierdołą do medyków, którzy i tak mieli wiele do zrobienia.
Chodziła od jednego legowiska, do drugiego, starając się na coś przydać. Tu znowu wyrzucała jakieś drobinki, tam po raz kolejny przynosiła materiały na miejsce do spania, a na sam koniec wypadało zapolować, bo stos leżał pusty, a wszyscy byli głodni. Włączona do jednego z patrolów łowieckich, dreptała przed siebie, nie zwracając nawet uwagi na to, z kim idzie. Zwierzyna jakby wyczuła ich obecność, bo musieli przejść naprawdę spory kawałek, nim w zasięgu ich wzroku zaczęły pojawiać się ptaszki i wiewiórki. Byli osłabieni, przez co wiele piszczek im uciekło, ale ostatecznie wrócili do obozu z obfitymi zdobyczami.
Wchodząc, czuła się, jakby właśnie włamywali się do obozowiska innego klanu. Wszystko było takie obce, pomimo tego, że to wciąż były tereny, w okolicach których zazwyczaj polowali.
Westchnęła, i upewniwszy się, że sytuacja jest w miarę opanowana, a każdy i tak robi co może, przysiadła na boku wśród krzaków. Oczy jej się lekko załzawiły i kilkukrotnie kaszlnęła.
Podniosła łeb ku górze, spoglądając na zabiegane koty, u których wciąż było widać rozpacz i tęsknotę za starymi legowiskami. Najgorzej mieli medycy i ich łapy pełne roboty. Mała ilość roślin leczniczych nie sprzyjała tej sytuacji. Pomimo zmęczenia, wielu wojowników starało się im pomóc w pracy. Mruknęła cicho, próbując wyzbyć się nieprzyjemnego drapania w gardle.
Nie tak wyobrażała sobie ten dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz