Wyglądała jak wrak kota. Nie przypominała w niczym tej Konwalii, którą poznał. Żółte oczy, pełne mądrości, spokoju i serdeczności, teraz wyglądały na martwe i pełne smutku. Potargana sierść wydawała się strasznie matowa, a białe łaty zdawały się wyblakłe. Ledwo co poruszała ogonem.
Drżała. I patrzyła na niego.
- Nawet ty, Orliku? - miauknęła z ogromnym smutkiem. - Jesteś po mojej stronie czy ich? Czy naprawdę nie chcesz zrobić swojej powinności, ubić mnie albo pozwolić mi samej się zabić? Chcesz mnie i moją duszę tutaj więzić?
Milczał. Wibrysy wojownika zadrżały, gdy usłyszał łamiący się głos kotki. Wystarczyłoby jedno pchnięcie łapą, by ona upadła, w końcu wyglądała na osłabioną. Następnie chwilowe podduszanie i cięcie w gardło. Tyle wystarczyło do pozbawienia życia medyczki, która nie potrafiłaby się obronić. Co by wtedy zrobił klan? Wygnałby go? Potępił na zawsze? Jeżowa Ścieżka załamałby się, Morka Gwiazda wymierzyłby sprawiedliwość, Cętkowany Kwiat zostałaby sama ze sobą, Drescza nawiedzałyby kolejne koszmary o białym potworze, straszącym i przerażającym.
Ile złego by uczynił. Ile zła przyniósłby przez wysłuchanie Konwaliowego Serca.
Miał jej pilnować, obiecał. Niebieski lider wyznaczył właśnie białego do przyglądania się każdemu ruchowi czarnej. Zgodził się z jego wolą, ponieważ ona potrzebowała pomocy.
- Jestem po twojej stronie - miauknął stanowczo, a jego głos wydawał się bardziej chłodny niż zazwyczaj. - Muszę cię pilnować. Jesteś zbyt cenna dla całego klanu. Każdy medyk jest cenny, każdy kot, kotka... Ktokolwiek. Wiesz, jak nam na tobie zależy?
- Miałam umrzeć i przebywał w Miejscu Gdzie Brak Gwiazd. Tam moje miejsce. Nie tutaj. Nie powinno mnie tu być. Jesteś moim przyjacielem, prawda? - Głos Konwaliowego Serca załamywał się coraz bardziej. - Zabij mnie. Zabij! Jestem tylko ciężarem
- Nigdy - powiedział. - Zostajesz tutaj. Twoja śmierć nic nie przyniesie dobrego. Chcesz zostawić Stokrotkę i Burzę? Je obie? Przecież tak je kochasz... Chcesz zostawić Jeżową Ścieżkę? Mnie? Nas wszystkich? - Głos Orlikowego Szeptu drżał. Walczył ze łzami we własnych oczach i chęcią zaszycia się gdzieś z boku. Zwykłe słowa nie dotrą tak szybko do łaciatej. Musieli czekać, aż czas sam uzdrowi kotkę, albo przynajmniej pozwoli jej się uspokoić.
Tak bardzo pragnął dla niej dobra. Łamało mu się serce z każdym słowem, wypowiedzianym przez nią. Tyle śmieci już przetrwał, dlaczego więc obecna chwila wydawała mu się cięższa niż wieści o utracie Koniczynki czy Bluszczowej Poświaty?
- Ja... - Konwaliowe Serce zamilkła. - Chcę umrzeć... - szepnęła.
Musiał zmienić temat, na jakikolwiek. Nie może pozwolić czarnej cały czas o tym myśleć! Myślał szybko o tym, co kotka uwielbiała i kochała. Od razu zrezygnował z podjęcia tematu odnośnie rodziny, od razu miauczałaby o Świtającej Masce, Nocy, Burzy i Stokrotce, co nie pomogłoby jej w żadnym stopniu.
- Pamiętasz o naszych wspólnych zabawach, za kociaka? - zapytał się Konwalii Orlikowy Szept. Czarna spojrzała na niego. Biały drgnął widząc ogromny smutek, żal i brak woli walki w żółtych ślepiach. - Kopaliśmy tunele, ty, ja i Cętkowany Kwiat. Razem. Tyle razy się w nich gubiliśmy, śmialiśmy w głos... Pamiętam to do dzisiaj... Albo raz bawiliśmy się w chowanego i wykorzystałem moje futro do ukrycia się. We dwie mnie szukałyście cały dzień, a ja zasnąłem w śniegu. Potem Cętka cały dzień nie opuszczała mnie o krok, bym znowu nie znikł... Pamiętasz, jak uczyłaś mnie ziół? Każdego z tych podstawowych. Powój, liście jeżyny, przytulia czepna... Znam to wszytko. Pamiętam, tyle razy mnie z tego przepytywałaś. Raz śniłem o opowieści, którą opowiedziałaś Dreszczowi. Dzielny kot, pełen odwagi... Tyle rzeczy wiem i pamiętam. To niesamowite. Wywarłaś naprawdę ogromny wpływ na moje życie. Dzięki tobie Cętkowany Kwiat jest moją partnerką, dzięki tobie poznałem zioła. Byłaś przy mnie, gdy cierpiałem
- Nie... Nie mogę dalej żyć.. Tylko was ranię - powtarzała jak mantrę Konwaliowe Serce.
- Nie zostawiłaś mnie w najgorszych chwilach, to ja nie zostawię ciebie. Nie zamierzam - miauknął Orlikowy Szept. Wymienianie ułamka ze swoich wspomnień dodało mu siły. Gdzieś nadal tlił się w nim ten żal, związany ze stanem kotki, ale rozbudziła się również nadzieja.
Że będzie lepiej, że zostanie uratowana.
Podszedł do nich Jeżowa Ścieżka.
- Jak się czuje? - zapytał się szeptem wojownika.
Orlik pokazał nieznacznie ogonem, że czarna nadal zachowywała się tak samo.
Konwaliowe Serce spojrzała na czekoladowego, wyraźnie coś od niego chcąc.
Drżała. I patrzyła na niego.
- Nawet ty, Orliku? - miauknęła z ogromnym smutkiem. - Jesteś po mojej stronie czy ich? Czy naprawdę nie chcesz zrobić swojej powinności, ubić mnie albo pozwolić mi samej się zabić? Chcesz mnie i moją duszę tutaj więzić?
Milczał. Wibrysy wojownika zadrżały, gdy usłyszał łamiący się głos kotki. Wystarczyłoby jedno pchnięcie łapą, by ona upadła, w końcu wyglądała na osłabioną. Następnie chwilowe podduszanie i cięcie w gardło. Tyle wystarczyło do pozbawienia życia medyczki, która nie potrafiłaby się obronić. Co by wtedy zrobił klan? Wygnałby go? Potępił na zawsze? Jeżowa Ścieżka załamałby się, Morka Gwiazda wymierzyłby sprawiedliwość, Cętkowany Kwiat zostałaby sama ze sobą, Drescza nawiedzałyby kolejne koszmary o białym potworze, straszącym i przerażającym.
Ile złego by uczynił. Ile zła przyniósłby przez wysłuchanie Konwaliowego Serca.
Miał jej pilnować, obiecał. Niebieski lider wyznaczył właśnie białego do przyglądania się każdemu ruchowi czarnej. Zgodził się z jego wolą, ponieważ ona potrzebowała pomocy.
- Jestem po twojej stronie - miauknął stanowczo, a jego głos wydawał się bardziej chłodny niż zazwyczaj. - Muszę cię pilnować. Jesteś zbyt cenna dla całego klanu. Każdy medyk jest cenny, każdy kot, kotka... Ktokolwiek. Wiesz, jak nam na tobie zależy?
- Miałam umrzeć i przebywał w Miejscu Gdzie Brak Gwiazd. Tam moje miejsce. Nie tutaj. Nie powinno mnie tu być. Jesteś moim przyjacielem, prawda? - Głos Konwaliowego Serca załamywał się coraz bardziej. - Zabij mnie. Zabij! Jestem tylko ciężarem
- Nigdy - powiedział. - Zostajesz tutaj. Twoja śmierć nic nie przyniesie dobrego. Chcesz zostawić Stokrotkę i Burzę? Je obie? Przecież tak je kochasz... Chcesz zostawić Jeżową Ścieżkę? Mnie? Nas wszystkich? - Głos Orlikowego Szeptu drżał. Walczył ze łzami we własnych oczach i chęcią zaszycia się gdzieś z boku. Zwykłe słowa nie dotrą tak szybko do łaciatej. Musieli czekać, aż czas sam uzdrowi kotkę, albo przynajmniej pozwoli jej się uspokoić.
Tak bardzo pragnął dla niej dobra. Łamało mu się serce z każdym słowem, wypowiedzianym przez nią. Tyle śmieci już przetrwał, dlaczego więc obecna chwila wydawała mu się cięższa niż wieści o utracie Koniczynki czy Bluszczowej Poświaty?
- Ja... - Konwaliowe Serce zamilkła. - Chcę umrzeć... - szepnęła.
Musiał zmienić temat, na jakikolwiek. Nie może pozwolić czarnej cały czas o tym myśleć! Myślał szybko o tym, co kotka uwielbiała i kochała. Od razu zrezygnował z podjęcia tematu odnośnie rodziny, od razu miauczałaby o Świtającej Masce, Nocy, Burzy i Stokrotce, co nie pomogłoby jej w żadnym stopniu.
- Pamiętasz o naszych wspólnych zabawach, za kociaka? - zapytał się Konwalii Orlikowy Szept. Czarna spojrzała na niego. Biały drgnął widząc ogromny smutek, żal i brak woli walki w żółtych ślepiach. - Kopaliśmy tunele, ty, ja i Cętkowany Kwiat. Razem. Tyle razy się w nich gubiliśmy, śmialiśmy w głos... Pamiętam to do dzisiaj... Albo raz bawiliśmy się w chowanego i wykorzystałem moje futro do ukrycia się. We dwie mnie szukałyście cały dzień, a ja zasnąłem w śniegu. Potem Cętka cały dzień nie opuszczała mnie o krok, bym znowu nie znikł... Pamiętasz, jak uczyłaś mnie ziół? Każdego z tych podstawowych. Powój, liście jeżyny, przytulia czepna... Znam to wszytko. Pamiętam, tyle razy mnie z tego przepytywałaś. Raz śniłem o opowieści, którą opowiedziałaś Dreszczowi. Dzielny kot, pełen odwagi... Tyle rzeczy wiem i pamiętam. To niesamowite. Wywarłaś naprawdę ogromny wpływ na moje życie. Dzięki tobie Cętkowany Kwiat jest moją partnerką, dzięki tobie poznałem zioła. Byłaś przy mnie, gdy cierpiałem
- Nie... Nie mogę dalej żyć.. Tylko was ranię - powtarzała jak mantrę Konwaliowe Serce.
- Nie zostawiłaś mnie w najgorszych chwilach, to ja nie zostawię ciebie. Nie zamierzam - miauknął Orlikowy Szept. Wymienianie ułamka ze swoich wspomnień dodało mu siły. Gdzieś nadal tlił się w nim ten żal, związany ze stanem kotki, ale rozbudziła się również nadzieja.
Że będzie lepiej, że zostanie uratowana.
Podszedł do nich Jeżowa Ścieżka.
- Jak się czuje? - zapytał się szeptem wojownika.
Orlik pokazał nieznacznie ogonem, że czarna nadal zachowywała się tak samo.
Konwaliowe Serce spojrzała na czekoladowego, wyraźnie coś od niego chcąc.
<Konwalio? Jeżyku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz