- Dzisiaj twoja kolej na spędzenie czasu z ojcem - powiedziala po porannym karmieniu Trzcina do Świtu. Nie miała dobrego humoru, a w jej głosie słychać było zmęczenie.
- Co? Dlaczego? Trójka chciał mi coś pokazać. Obiecałem mu, że się stawię - miauknął smutno płowy. Zrobił typowe dla malucha słodkie oczka. Nie, nie może zmarnować całego pięknego dnia dla... Ojca. Musiał go tak nazwać. Co z tego, że dzięki niemu w ogóle stąpa po tej ziemi, skoro męski rodzic nie potrafi posiedzieć słowa nie? I ciagle pyta, o wszytko. Nawet o to, czy może udać się na dłuższe posiedzenie do krzaków.
- Bez żadnych ale. Idziesz i koniec. Ciężki zostanie ze mną. Nie obchodzi mnie ten wypierdek bez jednej kończyny - odpowiedziała matka.
- To nie jest żaden wypierdek. To najinteligentniejszy kot w Klanie Wilka. Na pewno da popalić tobie i innym wojownikom. Jest mądry i zdobędzie serca innych. Zobaczysz. - Świt zbuntował się. Nie mógł pozwolić matce na wymiaukiwanie takich kłamliwych rzeczy.
Przegiął. Trzcinowy Brzeg wstała i zębami złapała syna za kark. Pohuśtała nim we wszystkie możliwe strony, z sekundy na sekundę przyspieszając. Płowy poczuł, że posiłki z całego tygodnia podchodzą do gardła i chcą się wydostać. Nastepnego został wrzucony w śnieg. Po wstaniu na nogi zwymiotował.
- Niech to cię nauczy szacunku do starszych. - Ogon Trzcinowego Brzegu napuszył się. Machała nim wrogo, patrząc bez krzty miłosierdzia na młodszego potomka. - Jeszcze brak, byś wpadł we własne wymiociny.
Świt nie mógł złapać równowagi. Nie wpadł wprawdzie w śmierdząc szczyny, ale i tak wylądował w śniegu po raz kolejny. Świat wirował przed jego morskimi oczami i nie chciał się zatrzymać. Kolory zlewały się w jedną plamę, a kształty przestały być wyraziste. Na szczęście po chwili wszytko wróciło do normy. Wstał, tym razem pewnie.
- Brak szacunku, bo powiedziałem, co myślę? - miauknął z nutą zawiści.
Matka położyła uszy po sobie. Z wrogim buczeniem podchodziła do syna. Wyglądała jak myśliwy, a Świt obrała za ofiarę. Kocię pobiegło szybko w kierunku wyjścia ze żłobka, gdyż zobaczyło Sójcze Gniazdo.
- W czymś przeszkodziłem? - zapytał się kocur ze zdziwnieniem, widząc swoją wybrankę nabuzowaną.
- Nie. - W ułamku chwili kotka stała się na powrót strachliwą królową. Usiadła i uśmiechnęła się krzywo, jednocześnie drżąc ze strachu. - Zajmij się nim i coś mu poopowiadaj.
Sójcze Gniazdo ze Świtem u boku udali się na krótki spacer. Po raz pierwszy w swoim krótkim życiu płowy ucieszył się na widok ojca ciapy.
- Co? Dlaczego? Trójka chciał mi coś pokazać. Obiecałem mu, że się stawię - miauknął smutno płowy. Zrobił typowe dla malucha słodkie oczka. Nie, nie może zmarnować całego pięknego dnia dla... Ojca. Musiał go tak nazwać. Co z tego, że dzięki niemu w ogóle stąpa po tej ziemi, skoro męski rodzic nie potrafi posiedzieć słowa nie? I ciagle pyta, o wszytko. Nawet o to, czy może udać się na dłuższe posiedzenie do krzaków.
- Bez żadnych ale. Idziesz i koniec. Ciężki zostanie ze mną. Nie obchodzi mnie ten wypierdek bez jednej kończyny - odpowiedziała matka.
- To nie jest żaden wypierdek. To najinteligentniejszy kot w Klanie Wilka. Na pewno da popalić tobie i innym wojownikom. Jest mądry i zdobędzie serca innych. Zobaczysz. - Świt zbuntował się. Nie mógł pozwolić matce na wymiaukiwanie takich kłamliwych rzeczy.
Przegiął. Trzcinowy Brzeg wstała i zębami złapała syna za kark. Pohuśtała nim we wszystkie możliwe strony, z sekundy na sekundę przyspieszając. Płowy poczuł, że posiłki z całego tygodnia podchodzą do gardła i chcą się wydostać. Nastepnego został wrzucony w śnieg. Po wstaniu na nogi zwymiotował.
- Niech to cię nauczy szacunku do starszych. - Ogon Trzcinowego Brzegu napuszył się. Machała nim wrogo, patrząc bez krzty miłosierdzia na młodszego potomka. - Jeszcze brak, byś wpadł we własne wymiociny.
Świt nie mógł złapać równowagi. Nie wpadł wprawdzie w śmierdząc szczyny, ale i tak wylądował w śniegu po raz kolejny. Świat wirował przed jego morskimi oczami i nie chciał się zatrzymać. Kolory zlewały się w jedną plamę, a kształty przestały być wyraziste. Na szczęście po chwili wszytko wróciło do normy. Wstał, tym razem pewnie.
- Brak szacunku, bo powiedziałem, co myślę? - miauknął z nutą zawiści.
Matka położyła uszy po sobie. Z wrogim buczeniem podchodziła do syna. Wyglądała jak myśliwy, a Świt obrała za ofiarę. Kocię pobiegło szybko w kierunku wyjścia ze żłobka, gdyż zobaczyło Sójcze Gniazdo.
- W czymś przeszkodziłem? - zapytał się kocur ze zdziwnieniem, widząc swoją wybrankę nabuzowaną.
- Nie. - W ułamku chwili kotka stała się na powrót strachliwą królową. Usiadła i uśmiechnęła się krzywo, jednocześnie drżąc ze strachu. - Zajmij się nim i coś mu poopowiadaj.
Sójcze Gniazdo ze Świtem u boku udali się na krótki spacer. Po raz pierwszy w swoim krótkim życiu płowy ucieszył się na widok ojca ciapy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz