Gdy był malutki myślał, że świat jest jasny i przejrzysty, lecz im był starszy tym bardziej się w nim gubił i przestawał cokolwiek rozumieć. Nie spodziewał się, że jego ojciec nie miał takiego łatwego życia. Ma imię po dziadku, którego nigdy nie miał szansy poznać...? A jego babcia zdradziła klan z jakąś inną kotką?
Cóż, tu akurat to Iglasta Gwiazda nie powinien się dziwić, Ostrokrzewik już od dawna podejrzewał, że z kotkami jest coś bardzo nie tak.
,,Jednakże... Musisz wiedzieć, że jestem z ciebie cholernie dumny i bardzo mocno cię kocham. Nieważne, co postanowisz.''
Słowa Iglastej Gwiazdy nadal rozbrzmiewały mu w głowie.
– Um... Ostrokrzewik? – spytał dorosły kocur, najwidoczniej trochę zakłopotany przedłużającym się milczeniem syna.
– J-jest okey... T-tato – wyjąkał niepewnie kociak, po czym skulił się, odwrócił i szybko odbiegł z powrotem, nie mogąc dłużej wytrzymać narastającego w sercu stresu i... Wstydu...?
***
Niedługo po tym Ostrokrzewik został mianowany na ucznia. Widział, że ojciec stara się spędzać czas z jego rodzeństwem i z nim, jednak czuł duży opór przed nawet zwyczajną rozmową z nim. Bał się i mimo, że czuł, że robi źle, nie do końca wiedział jak to zmienić. Nie do końca świadomie zaczął w końcu unikać kontaktu z Iglastą Gwiazdą, skupiając się całkowicie na treningu. Wciąż dręczyło go wrażenie, że jego rodzeństwo ma do niego lekki żal za kłótnię z ojcem i stanie na przeszkodzie w szczęśliwym pogodzeniu się rodziny, nie potrafił jednak nic z tym zrobić, bojąc się przyznać do błędu. Tak też skończył unikając całej rodziny, starając się wychodzić z legowiska uczniów jako pierwszy i wracać jako ostatni, a na wspólnych treningach z braćmi tylko rzadko dołączać się do luźnych rozmów, trzymając się raczej w pobliżu mentora. Ze Skalistym Zboczem też nie dogadywał się jednak najlepiej, tak więc szybko ten dawniej energiczny i rozmowny kociak stał się dużo bardziej zdystansowany i cichy.
Można się jednak łatwo domyślić, że ten stan rzeczy nie mógł trwać wiecznie i sam Ostrokrzewiowa Łapa był tego świadomy. Gdy więc pewnego dnia wracając do obozu z treningu, zobaczył - zbyt późno, by udawać, że nikogo nie dostrzegł - przed sobą ojca rozmawiającego z Leszczynową i Szafirową Łapą postanowił podejść do nich i chociaż spróbować porozmawiać.
– H-hej – przywitał się, starając się uśmiechnąć. – Co tam?
Zdawał sobie sprawę, że może to nie być najlepsze pytanie do nawiązania kontaktu, ale nie miał pomysłu na nic innego.
<...T-tato...?>
Można się jednak łatwo domyślić, że ten stan rzeczy nie mógł trwać wiecznie i sam Ostrokrzewiowa Łapa był tego świadomy. Gdy więc pewnego dnia wracając do obozu z treningu, zobaczył - zbyt późno, by udawać, że nikogo nie dostrzegł - przed sobą ojca rozmawiającego z Leszczynową i Szafirową Łapą postanowił podejść do nich i chociaż spróbować porozmawiać.
– H-hej – przywitał się, starając się uśmiechnąć. – Co tam?
Zdawał sobie sprawę, że może to nie być najlepsze pytanie do nawiązania kontaktu, ale nie miał pomysłu na nic innego.
<...T-tato...?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz