*Bardzo, bardzo dawno temu*
Minęło już trochę czasu od momentu narodzin tych trzech, a właściwie czterech, klusek. Dzieciaki Lisiej Gwiazdy już dokazywały we wspólnych zabawach, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa otaczającego ich świata. Po prostu żyły, zupełnie beztrosko.
A Wronka już wiedziała u kogo warto mieć dobrą opinię.
Na pierwszym miejscu stał oczywiście Lisia Gwiazda, jej ojciec. Kiedy tylko odwiedzał żłobek, Wrona nie mogła ukryć, że czuje pewnego rodzaju podziw do rodziciela. Czuła, że jest z niego kawał porządnego kocura, w końcu nie byle kto zostaje liderem! No i te rany na całym jego ciele, na pewno pokonał mnóstwo śmierdzących wrogów Klanu Klifu! A to dla małej Wronki wystarczyło, żeby polubiła rudzielca, który był postrachem większości innych kociąt... I nie tylko kociąt.
Na drugim, i zarazem ostatnim miejscu, z tych, którzy wzbudzali w szylkretce jakiekolwiek zainteresowanie, był… Meszek. Tak, ten wredny kocurek który nie lubi nikogo. Koteczka uważała, że był z niego twardziel. Że też bez skrupułów potrafi tak pyskować! Wronka też się tak nauczy, ale jeszcze nie teraz. Na razie potrzebowała więcej informacji.
Pozostałe koty w żłobku były jej zwyczajnie neutralne, może poza jej własną matką. Jej nie lubiła. Była brzydka i zbyt miękka, jak na kogoś, kto miał zaszczyt posiadać kocięta z samym liderem. No ale cóż, trzeba żyć, taką rodzinę dostała, więc w takiej musi żyć.
*Następnego dnia czyli nadal bardzo dawno temu*
Turlała sobie w łapkach niewielką kulkę mchu, znudzona już tym dniem. Monotonię przerwała jednak jej siostra Lisiczka, która stanęła nagle nad jej głową.
– Hm? – mruknęła dziecięcym głosikiem i podniosła zabawnie jedną brew, zastanawiając się, czego koteczka tym razem od niej chce.
<Lisiczko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz