*po spotkaniu Pójdźki, przed time skipem*
Musiał poznać prawdę. Ledwo panując nad jeżącym się futrem, wszedł w las. Kot, który doprowadził jego córkę do takiego stanu… zapłaci za to. Własnym gardłem.
Jego plan był idiotycznie prosty - zamierzał dotrzeć do rzeki i wypatrywać pierwszego Klifiaka, który się tam pojawi. Że była duża szansa, że trafi na kogoś, kto nie będzie skłonny mu pomóc, nawet nie brał pod uwagę. Jak wielkie zaskoczenie i plotki by takim pytaniem wywołał, też nie. Po prostu szedł, zapadając się lekko w zamarzniętym śniegu i myślał o zemście.
Las wydał mu się nagle bardzo nieprzyjemnym miejscem. Śnieg przestał kojarzyć się z białym puchem, w którym jeszcze nie tak dawno baraszkował jak mały kociak. Cała historia z tym, jak na takiej zabawie przyłapała go Północny Wiatr, wydawała mu się teraz pochodzić z innego życia. Obcego. Na pewno nie należącego do niego.
Czy naprawdę tyle zmieniło się od tamtej pory?
Nie chciał się teraz nad tym zastanawiać. Minął kolejne białe drzewo, przyspieszając kroku. Całe szczęście, że w lesie przeważały iglaki. Przynajmniej nie szedł teraz szpalerem czarnych, martwych pni.
Czy on naprawdę był już taki stary?
Odrzucił tę myśl, skupiając się na celu. Był już blisko. Do jego nozdrzy doleciał znajomy, tak niejednoznacznie kojarzący mu się zapach sąsiedniego klanu.
Stanął nad zamarzniętym strumieniem, uświadamiając sobie głupotę swojego planu. Zaklął szpetnie w myślach. Był zły, rozgoryczony, a na karku siadł mu dziwny niepokój, który kazał jego ogonowi wędrować z jednego boku na drugi.
Gwiazdy chyba jednak trochę go lubiły, bo gdy tak stał, jak skończony mysi móżdżek wpatrując się w przestrzeń przed sobą, na horyzoncie pojawiła się liliowa sylwetka.
- Żywica? - zapytał, zdziwiony. - Dobrze cię widzieć.
<Żywico? Co powiesz na małe przesłuchanie przez zatroskanego tatusia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz