- To jest napad! - krzyczała, próbując utrzymać wierzącego się kociaka na miejscu.
- Co? - wręcz pisnął zmieszany.
- No, bawimy się! - opdarła kotka, jakby to była najoczywistsza rzecz na całym świecie.
- Laczej ciężko będzie, kiedy na mnie siedzisz.
Biedny kocurek wciąż próbował się wyrwać. W końcu, po jeszcze kilku namowach, Bieg puściła go. W zamian za wspólną zabawę oczywiście. Najpierw jednak koteczka ustawiła się na samym środku żłobka, aby ogłosić coś bardzo ważnego.
- Uwaga wszyscy! - miauknęła donośnym tonem, starając się brzmieć poważnie - Ja, liderka wielkiego i potężnego Klanu... Kamienia, napadam was, wy nędzne rybojady!
Koteczka rzuciła się ze śmiechem na Zawilec, która od razu zaczęła się bronić. Z racji tego, że była dużo mniejsza i o aż dwa księżyce młodsza, Bieg szybko powaliła równiej ją na ziemię.
- Od teraz walczysz w imię Klanu Kamienia! Ostrzegam, że każdego pokonanego przez nas czeka taki sam los! - wymyśliła nową zasadę.
Na razie więc "nędznych rybojadów" było więcej. Tylko czy każdy przyłączy się do zabawy?
Zawilec bez uprzedzenia skoczyła na swojego brata. Ten dzielnie się bronił, wierzgał się niczym dziki koń na rodeo, aż w końcu zrzucił siostrę z grzbietu. Podbiegł do niej i zaczął delikatnie okładać ją łapami. Nie spodziewał się zupełnie, że Bieg wpadnie na to żeby zaatakować go od tyłu.
- Ghaa! Ratujcie! - wykrzrusił, pokładając teraz nadzieję w reszcie kociaków.
Na szczęście któryś z nich ruszył mu na ratunek. Równie zaskoczona co on vanka, zwolniła uścisk. Wieczornik kopnął bieg w brzuch i szybko wydostał się spod jej łap. Spojrzał na swojego wybawcę. Jaskier! Kiwnął mu głową w podziękowaniu.
Walka toczyła się, aż w końcu wszyscy ze żłobka przyłączyli się do zabawy. Wieczornik właśnie odgrywał decydującą walkę, kiedy do żłobka wszedł ktoś, kogo jeszcze nigdy na oczy nie widział. Wszystkie oczka zwróciły się na przybysza. Kremowa vanka przywitała się z mamą Wieczornika, a następnie zwróciła się do nich samych.
- Hej, maluchy - miauknęła.
Rudzielec od razu wypełzł spod swojego tymczasowego "oprawcy" i podszedł bliżej kotki. Jego oczka rozszerzyły się, kiedy podziwiał jej futerko.
- Cześć! - miauknął wesoło - Jak masz na imię? Jesteś wojowniczką? Przyszłaś się z nami pobawić? Masz baldzo ładne futelko! Skąd takie masz? - zasypał uczennicę lawiną pytań.
<Brzoskwiniowa Łapo? Wybacz, że tyle musiałaś czekać>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz