Przetrzymywanie przez klifiaków nie było ani troszeczkę przyjemne. W moich żyłach krew aż kipiała, gdy któreś, tych wyrzyganych kłaków zbliżał się do biednego, przerażonego Pigwy, który chyba z nas wszystkich znosił całą, jakże patową sytuację najgorzej.
Czasami miałam wrażenie, że mogę zaraz paść z poderżniętym gardłem, tylko dlatego, że moje płuca jak i całe ciało miało czelność oddychać. Co chwilę pojawiał się niejaki Łabędzi Plusk, wyrzyganą dobrocią próbując zamydlić nam oczy.
Czułam się niczym w potwornym wariatkowie, gdy kolejny raz Nocna Puszcza łapał moje gardło, ciskając po obozie niczym szmacianą lalkę.
Jedno uderzenie, kolejne, jeszcze następne...
Boli...
- Patrzcie, na nędzna strawa beczy! - zamrugałam ślepiami z szoku nie będąc w stanie mu uwierzyć. Ja, Lód, ostoja oschłości bez uczuć płakałam. Łzy leciały ciurkiem na piach, tworząc ciemne plamy - Zaraz dam ci prawdziwy powód do ryczenia! - wrzasnął wściekle, zaś jego syki były niczym jazgot psa
Kap... Kap... Kap...
Ciemna, niemalże wręcz czarna ciecz trysnęła z rany, brudząc całe moje futro
- B-bo... - ciche charknięcie uciekło z mego pyska, gdy po raz kolejny szczęki wojownika złapały za moje gardło. "Boli" to słowo ciągle kotłowało się w mej głowie, zaś mózg zdawał się powtarzać ją niczym mantrę. Kątem oka dostrzegłam przerażonych całą sytuacją Pigwę i Gruszkę. Nie mogę... Nie mogę. Nie mogę w ich oczach być słaba!
Dziwna siła, niczym za sprawą adrenaliny nakierowała me pazury wprost na pysk kocura, który zawył przeraźliwie, gdy tylko zatopiły się one w jego mięsie. Kolejne ciosy wychodziły chaotycznie, niekontrolowanie. Raz za razem uderzałam jego pysk, zostawiając na nim kolejne, zabarwiające się na czerwono rozcięcia.
- Puszczaj ty nic nie wart... - potok słów przerwał mrożący krew w żyłach wrzask. Prawie ucho oderwało się od ciała, nadal jednak tkwiąc w moim pysku. Krew była wszędzie.
Cudowne uczucie euforii wypełniło moje ciało.
"Matko, czy ty to widzisz?" szeptałam w myślach, wiedząc, że byłaby teraz dumna.
Korzystając z okazji i zamieszania, pędem ruszyłam do kociarni, natychmiast wtulając się w dwa miękkie futra.
- Pożałujesz! - wrzaski Nocnej Puszczy sprawiały odczucie, że nie tylko mięśnie ale także i kości bolą do szaleństwa.
- Przysięgam, że zdechnę, aniżeli pozwolę ci zrobić cokolwiek mi lub mojej rodzinie! - wysyczałam, zaś futro na mym karku, mimo iż zabrudzone od krwi, stanęło najeżone w sztorc.
Nie pozwoli skrzywdzić jej rodziny...
Nie pozwoli...
< Można dokończyć, jeśli ktoś pragnie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz