Odpuściłam ten dzień Czarnej Łapie, straszliwie padało od samego rana, a mróz szczypał w nos. Nie twierdzę, że moja uczennica nie powinna ćwiczyć przez pogodę! To jej pierwsza pora nagich drzew! Musi się przyzwyczaić do nietypowych warunków.
Leżałam w legowisku wojowników i obserwowałam spływające po gałęziach krople wody. Deszcz przestał właśnie padać, ale nadal było zbyt zimno, by trenować. To pierwszy mróz od wielu księżyców. Nawet ja potrzebuję chwili na przyzwyczajenie się.
Nagle zobaczyłam jak Czarna Łapa opuszcza legowisko uczniów i kieruje się ku wyjściu z obozu. Co ona knuje? Od początku byłam niechętna uczeniu akurat niej. Śniłam o jednym z kociaków Czarnej Gwiazdy jako moim uczniu. Ona nie jest rodziną. Nie jest nawet urodzona w klanie lub jak ja dla klanu. Nakrapiany Kwiat ją tylko przygarnęła!
Wstałam i pobiegłam za nią. Czułam, jak krople wody zamarzają na moim ciele. Brrrry! Jest okropnie lodowato! Co ta mała znów wymyśliła?
Poszła nad rzekę. Miała szczęście, że nie polazła na tereny innych klanów! Głupi uczniak! Przez chwilę obserwowałam ją z ukrycia. Zbliżyła się do przymarzniętego brzegu. Wyciągnęła łapę na lód. Chyba nie jest aż tak głupia, by tam włazić? Niespokojnie machnęłam ogonem szeleszcząc oszronionymi liśćmi. Uczennica zaczęła się rozglądać i węszyć. Wynurzyłam się z ukrycia.
- Co ty tu robisz? - zapytałam. Kotka zadrżała.
- Poszłam na spacer - odpowiedziała chłodno. Nie podobał mi się ten ton, oj nie!
- Nie wolno ci opuszczać samodzielnie obozu! Nie masz jeszcze doświadczenia! - warknęłam. Uczennica nie okazywała jednak większej skruchy niż drżenie.
- Nie oddaliłam się zbytnio... Jako kociak odchodziłam dalej bez Nakrapianego Kwiatu - tłumaczyła się. Bezczelność!
- Wtedy odpowiadała za ciebie Nakrapiany Kwiat, jeżeli coś by ci się teraz stało wina spadłaby na mnie! - warczałam dalej. - Nigdy nie wiesz, jakie wronie strawy szlajają się po lesie!
- Poradziłabym sobie z nimi! - odparła kotka z dumą.
- Czyżby? - prychnęłam. Bez ostrzeżenia rzuciłam się na młodą uczennicę. Złapałam ją bez trudu za kark. Wygięła się, straciła część panowania nad ciałem, jak maleńki kociak w pysku królowej. Jej skóra była jeszcze taka miękka, jak u maluszka... Przerzuciłam ją na grzbiet i machnęłam łapą po jej pysku. Nie zadałam jej co prawda ran, ale wyrwałam kilka miękkich włosków z zadraśniętej okolicy.
- Nigdy nie przeceniaj swoich możliwości! - mruknęłam dusząc kotkę do ziemi. - I nie odnoś się do mnie więcej w tak arogancki sposób! Jako twoja mentorka wymagam szacunku!
Czarna Łapa ze strachem kiwnęła głową. Wypuściłam ją. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam dalej mówić.
- Skoro już tu jesteśmy potrenujemy walkę - westchnęłam nieco spokojniej.
- Ale nie uczyłaś mnie nawet jak polować! - poskarżyła się uczennica. Krew znów się we mnie gotowała.
- Nie ma zwierzyny, którą mogłabyś łapać, z resztą... Tamtego może się nauczyć nawet bardzo stary kot, a umiejętności walki według mnie powinno nabywać się już w wieku kocięcym - wyjaśniłam wysuwając i chowając pazury. - Posłuchaj Czarna Łapo, moim zadaniem jest wyszkolić cię na wojownika. Nie zrobię tego. Wyszkolę cię tak dobrze, że każdy lider z miejsca będzie chciał mianować cię zastępcą. Nie musimy się przyjaźnić, chcę tylko byś słuchała moich poleceń i była gotowa zrobić każdą rzecz, o jaką cię poproszę. Obiecaj mi, że tak będzie!
<Czarna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz