Z legowiska wojowników wyjrzał czarny łeb. Wojownik spojrzał
na koty siedzące na środku obozu, podszedł do nich i ruchem ogona oznajmił ich
by poszli za nim. Kruczy prowadził patrol wzdłuż granicy z Klanem Wilka.
-Kruczy powinniśmy już wracać i zmienić się z drugim patrolem-
powiedziała Wilcze Futerko.
-Masz racje, trochę straciłem poczucie czasu- kocur obrócił
się i ogonem wskazał kierunek marszu dwóch pozostałych kotów.
Po dotarciu do obozu patrol przejął Agrestowy Ogon razem z
Sójczym Piórem oraz Lisią Duszą. Przed odejściem następnego patrolu Wojownik
przywitał się ze swoim przyjacielem- Sójczym oraz powiedział Agrestowemu
Ogonowi, co dokładnie widział na patrolu. Po tym poszedł do Legowiska
Wojowników, Kruczy Wąs zasnął.
*We Śnie Kruczego Wąsa*
-Kruku! Kruku!- coś nawoływało kocura. Nie widział co, ale
pamiętał ten spokojny przepełniony miłością głos...
- Mamo? Kwitnąca Skóro?- zapytał wojownik.
- Oh, tutaj jesteś, nie uciekaj tak więcej- powiedziała
kotka.
Kruczy Wąs zauważył, że to jego wspomnienia z okresu, gdy
był tylko małym bezbronnym kociakiem. Po chwili przypomniał sobie co miało się
za chwile stać - za chwile jego matka miała umrzeć...
-Mamusiu chodźmy do lasu!- powiedział młody kociak, który w
tej chwili nie wiedział, że to, co zrobił będzie tak okropne w skutkach.
- Dobrze kochanie, ale tylko na krótki spacer- powiedziała
Kwitnąca.
Ruszyli w stronę wyjścia z obozu. Kruczy poszedł za nimi,
doszedł też do wniosku, że nikt go nie widzi, że jest czymś w stylu zjawy.
Kocurek zaczął biec a jego matka truchtała za nim.
- Mamo! Chodźmy w moje ulubione miejsce- powiedział
energiczny kociak.
-Lepiej nie, słyszałam, że klify w tym obszarze są bardzo
niestabilne i kruche.- spokojny głos kotki był taki miły i kojący.
-Będę uważać, proszę.- młody próbował przekonać swoją matkę.
-Dobrze, ale bądź ostrożny- kotka poddała się słodkim oczom
kociaka.
Kociak razem z matką szli ostrożnie przez klify. Kotka dalej
nie była przekonana co do tej wyprawy, ale wiedziała, że jeśli tego nie zrobi
kociak cały czas będzie chodził smutny. Gdy przed oczami było już widać
ulubione miejsce kociaka, wielki kamień na jednym z klifów, na którym często
razem z rodzicielką oglądał zachody słońca, kociak przyśpieszył. Podczas biegu
jego łapka się osunęła a Kruk upadł i gdyby nie jego matka spadłby z klifu.
- Mówiłam, że nie powinniśmy tutaj przychodzić - powiedziała
jego rodzicielka.
- Obiecałaś jesteśmy już tak blisko!- wykrzyknął młodzik.
-Nie masz w tej chwili nic do gadania Kruku- kotka
spoważniała i chwyciła kocurka za grzbiet.
Pod ciężarem dwójki klif zaczął się osuwać. Kotka odstawiła
kociaka, właśnie w tej chwili klif nie umiał już unieść ciężaru kotki i
rozpadł się. Przerażenie, które odczuwał wtedy mały kociak było można zobaczyć
na jego pyszczku.
Kotka opadła na ziemie, ale żyła, lecz to nie trwało długo - spadł na nią kamień.
*W rzeczywistości*
Kruczy Wąs obudził się ze strachem i smutkiem wymalowanym na
czarnym pysku.
-Co się stało?- do legowiska wpadła Deszczowa Jaskółka.
Kocur opowiedział jej wszystko. Kotka słuchała z zaciekawieniem,
po chwili powiedziała.
-Przykro mi Kruczy Wąsie, twoja matka na pewno była
wspaniałą kotką i wojowniczką- próbowała mnie pocieszyć.
-Była wspaniała pod każdym względem Deszczowa Jaskółko-
Kocur patrzył się na koty biegające po obozie.
<Deszczowa Jaskółko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz