Odmówiła temu staruchowi głupiemu podzielenia się wodą. Niech siedzi o suchej mordzie, po tym co jej zrobił nie zasłużył nawet na kropelkę!!
Z uniesionym wysoko ogonem, ciesząc się chłodem niesionego życiodajnego płynu, szła dalej. Zamierzała zanieść go do legowiska uczniów i zdobyć władze wśród nich, wymuszając szacunek oraz przysługi. W końcu woda ścieżkami nie chodzi.
Została jednak zatrzymana. Drogę zagrodził jej wujek, o czym w ogóle dowiedziała się od ojca. Ta liliowa pokraka była z nią, piękną, mądrą i odważną kotką spokrewniona. Rozumiecie?! Przecież to największa ujma na honorze! Na jej dumie!
Odwróciła głowę, marszcząc nos. Położyła za sobą mech, żeby medykowi nie strzeliła do głowy kradzież.
- DAWAJ MI TĄ WODĘ! - Rozkazał jej ostro.
Płomień poczuła dreszcz na skórze, który zignorowała. Pierwszy raz ton głosu medyka przybrał tak bardzo na wrogości. Płomień nie wiedziała, jak bardzo naraża się kotu, od którego zależało jej życie, chociażby podczas choroby. Mógł przecież podać jej coś trującego, aniżeli faktycznie lekarstwo, a Płomień, kompletnie zielona w medycynie i tak by zeżarła.
W tej chwili jednak nie myślała o tym. Chciała wkurzyć starszego, zresztą na serio nie zamierzała dawać mu wody. Prędzej z Dymną Łapą się podzieli.
Po sekundzie do jej głowy zawitał pomysł.
- Wody nie ma, więc muszę czerpać korzyści dając ją usychającym debilom. - Wyjaśniła.
- Kodeks nakazuje pomagać potrzebującym, a nie wyciągac z tego korzyści - Odparł Trójka.
- Nic za darmo. - Miauknęła z uśmiechem. - Zapłać, stary dziadzie. Dawaj, targujemy się.
Zdawało jej się, iż kocurowi jakaś żyłka wyszła na skroni.
- Nie będę się z tobą targował! - Warknął. - Masz mi dać wodę. Jestem starszy!
- Oh, to zapomnij. - Mruknęła, łapiąc mech i stawiając pierwsze kroki.
- Stój! Matka cie nie wychowała?! Nie potrzebujesz tyle wody! - Krzyknął za nią.
Zatrzymała się wpół kroku. Odłożyła mech, piorunując go spojrzeniem.
- Potrzebuję! Piękne futro wymaga dobrego nawodnienia! Twoje to szorstkie gówno, widać, że nie dbasz. - Wzruszyła ramionami na tę oczywistą prawdę.
- Co takiego?! Moje futro jest piękniejsze od twojego! Myje je 12 razy dziennie. - Rzucił przewracając oczami.
- To o 20 za mało! Widać że guzik o tym wiesz! - Odparła pewna siebie.
- Właśnie, że wiem dużo! Zacząłem już dzień po porodzie o siebie dbać, a ty nie! Mam większy staż.
- Ha?! - Zwróciła na niego wkurzone spojrzenie. Jak śmiał jej zarzucać niedbalstwo?! - O mnie organizm matki dbał przed porodem ty mysi móżdżku! Jestem tysiąc razy bardziej doświadczona! To wrodzony talent!
- Wcale nie! Jesteś brudna! Ta czerń to nie sierść a brud! Jesteś brudna od urodzenia! - Miauknął, ciągnąc ich kłótnię na jakże wysokim poziomie.
Płomień słysząc słowa medyka zjeżyła futro. Miała ochotę skoczyć na niego i wyrwać te kłaki z mordy!
- CZY TY NA PEWNO MASZ ZDROWE OCZY? - Krzyknęła. - Medyk a nawet piękna futra od brudu odróżnić nie może! Kompletny żal! - Machnęła łapą, nieświadomie prowokując starszego coraz bardziej.
Teraz ich kłótnia schodziła na temat bardzo wrażliwy dla młodej kotki. Dbanie o jej wygląd był najważniejszym aspektem Płonącej Łapy, a ten tu... Ten... Ten niedoedukowany kocur zarzucał jej, że jest brudne!!
- No właśnie umiem. Dlatego ci zwracam na to uwagę. - Spojrzał na nią z góry. Jakim cudem był wyższy?!
- ONO NIE JEST BRUDNE TY LILIOWE GÓWNO! - Odsłoniła kły, posyłając mu zdenerwowane spojrzenie.
- JEST UBRUDZONE CZARNYM GÓWNEM!
- TY JESTEŚ GÓWNEM! - Odbiła piłeczkę jakże mądrym tekstem.
- JA JESTEM PIĘKNY, TY JESTEŚ! ZOBACZ NA SWOJĄ SIERŚĆ! JA NIE MAM CZARNYCH PLAM - Wytknął jej piękną czerń zdobiącą rude futro kotki.
Jak śmiał użyć tego na przykład?! W Płonącej Łapie gotowała się krew. Czuła złość i zdegustowanie osobą medyka. Żeby nie znać się na czymś takim!!
- ALE MASZ KROPKI NA SWOIM! NO GÓWNO W CAŁOŚCI! - Rzuciła ostro, patrząc na cętki zdobiące futro Potrójnego Kroku.
Wszystko działo się bardzo szybko. Medyk wybił się z tylnych łap, atakując młodsza. Powalił ją na ziemię, piorunując wzrokiem. Płomień nie pozostawała mu winna, odpowiadającym równie wkurwionym spojrzeniem. Była zszokowana, jak kocur mimo posiadania trzech łap, był tak zwinny.
- ODSZCZEKAJ TO GÓWNIARO!
Płomień zaczynała panikować. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Rozejrzała szybko, by dostrzec leżący obok mech. Odepchnęła go Łapą, żeby medyk nie mógł go zabrać.
Przypomniała sobie nauki Pierzastej Mordki na temat szczekania. Otworzyła wściekła pysk.
- SZCZEKA TO PIES TY LISI BOBKU BEZMÓZGI!!
- NAJWYRAŹNIEJ JESTEŚ NIM! - Odparł ostro, próbując dosięgnąć mech, jednocześnie trzymając uczennicę.
Płomień zaczęła drapać go po łapach, by tylko przeszkodzić w osiągnięciu celu.
- WYPINDALAJ MI TU W PODSKOKACH! TO MOJE! - Wrzasnęła, zapewne zwracając na nich po raz kolejny, uwagę całego klanu. Nie myślała o tym. Pojedynek z medykiem był ważniejszy!
- Teraz jest moje! Należy mi się! Wyciągałem cię na świat! - Oznajmił z wyższością.
Płomień słysząc jego słowa, poczuła obrzydzenie. Ten... TEN MEDYK JĄ WYCIĄGNĄŁ Z MATKI???
- FUJ!! Dotykałeś mnie?! Moje cudownego ciała, które jest samym błogosławieństwem?! Obrzydlistwo! - Wypaliła w przypływie zdegustowania.
- Obrzydliwa to jesteś ty. Zachowuj się i oddawaj mech! - Widać, że był już zmęczony i miał dość tej kłótni. Szczeniacka wymiana zdań.
- A w życiu! - Odepchnęła od siebie liliowego, łapiąc mech, o mało się nie wywracając. Natychmiast wzięła łapy za pas, spierdzielając aż się za nią kurzyło.
- A żebyś się nim udławiła! - Usłyszała za sobą.
Skryła się w legowisku uczniów, najgłębiej jak potrafiła. Tam, trochę wody pozwoliła wypić bratu, nie mając już siły, by go odganiać.
Jedno trzeba było przyznać Trójce i Płomień. Byli siebie warci.
<Potrójny Kroku? Jak tam ziółka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz