Starł z pyska łapą ślinę kocura. Zniesmaczony jęknął, mrużąc oczy ze złości. Obrzydliwe leśne potwory jak zwykle cechowały się prymitywizmem i brutalnością.
— Zamknij się, lisi bobku! — syknął Srokosz, strosząc się.
Point się jedynie zaśmiał się cicho. Mocniej przycisnął go mocniej, sprawiając, że niebieski łapczywie łapał powietrze.
— Musisz mówić głośniej, mikrusie, ledwo cię słychać z dołu. — mruknął czarny.
Mniejszy próbował się wyrwać, rwąc się i motając pod naciskiem ciężkiej kończyny większego kocura. Lecz na marne.
— Wystarczy, Urdzikowa Łapo. — pouczył go mentor, dotykając ucznia ogonem w grzbiet. — Podduszając go, niczego się nie nauczysz, prócz bezsensownego pokazu siły.
Wilcza Pogoń podeszła do swojego ucznia. Z jej brązowych ślepi biła troska. Srokosz położył po sobie uszy.
— Nic... nic mi nie jest. — odkaszlnął, uciekając spojrzeniem od szylkretki.
— Musisz bardziej zaufać swojemu ciału. Jest drobne i zwinne. Zamiast czekać aż wróg się zbliży i będziesz mieć szanse zaatakować, uniknij ataku. Zmęcz go. Spójrz na niego, jest wysoki i masywniejszy od ciebie - szybciej się zmęczy długą aktywnością niż ty. — szepnęła do niego, puszczając mu oczko.
Niebieski słabo się uśmiechnął, lecz po uderzeniu serca wrócił do swojej sztywnej miny.
— Wolałbym nie walczyć z takim bezmózgiem jak on. Jedyne co potrafi to ryczeć i walić łapami na oślep! — syknął głośno, tak by tamten na pewno usłyszał, mierząc kocura ostrym spojrzeniem.
Point zjeżył się.
— Wcale nie! A ty zasłużyłeś na to. Zasłużyłeś! Skrzywdziłeś Aksamitną Łapę! — wrzasnął czarny.
Szylkretka spojrzała zaskoczona na ucznia. W jej ślepiach malowało się wiele emocji. Dawna troska przeminęła w uderzenie serca. Srokosz odwrócił od niej wzrok. Bolał go zawód malujący się w jej oczach. Pomimo że nie znała sytuacji i tak zaufała bardziej własnemu synowi, który próbował zamordować niebieskiego od księżycu niż Srokoszowi. Zjeżył się pod wpływem gniewu rosnącemu w sercu kocurka. Nienawidził tej niesprawiedliwości. Nienawidził, że był zmuszony żyć wśród obcych wbrew własnej woli. Pozbawiony rodzinnego ciepła, wsparcia czy bliskości.
Nienawidził ich wszystkich!
— Srokoszowa Łapo, czy to prawda? — zapytała Wilcza Pogoń, bacznie obserwując ucznia.
Niebieski spojrzał na nią.
— Tak! Wiele pór temu przypadkiem dostała ode mnie błotem. Takim właśnie jestem potworem! — wrzasnął przepełnionym gniewem. — Okropnym potworem! Nienawidzę... Nienawidzę was! — krzyknął, tupiąc łapą i uciekł.
— Srokoszowa Łapo, czy to prawda? — zapytała Wilcza Pogoń, bacznie obserwując ucznia.
Niebieski spojrzał na nią.
— Tak! Wiele pór temu przypadkiem dostała ode mnie błotem. Takim właśnie jestem potworem! — wrzasnął przepełnionym gniewem. — Okropnym potworem! Nienawidzę... Nienawidzę was! — krzyknął, tupiąc łapą i uciekł.
* * *
Wystarczyło, że ujrzał morskie ślepia i zjeżył się. Czarny point wpatrywał się w niego. Trudno było mu zgadnąć co chodziło mu po łbie.
— Zostaw mnie w końcu! — wrzasnął na kocura, jeżąc się. — Tym razem ze mną nie wygrasz. — prychnął pewnie, wysuwając pazury.
<Urdzik?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz