Bycie wojownikiem było ciekawe. Nadal budowali obóz, więc jeszcze nie byli w stanie się dobrze rozlokować, ale czuł ten ciężar obowiązku, który opadł mu na barki. Nie tak dawno dołączyła na dodatek do nich pewna kotka. Była nieruda, więc oczywiście jego pysk od razu krzywił się ze wzgardą. Jednak... Ciekawiła go. Wyglądała bardzo podejrzanie. Miała masę blizn, jakby wpadła na stado borsuków. Na dodatek szkoliła się pod okiem Czarnowroniego Lotu, kogoś kto budził podziw u Leśnego Pożaru.
Postanowił, że podjedzie. Od tak pogadać.
Gdy się zbliżył, dziwny niepokój go ogarnął, gdy jej wzrok na nim spoczął. Przybrał jednak pewniejszy wyraz pyska, siadając przed nią.
- Jak do nas tłafiłaś? - zapytał prosto z mostu.
Kocica strzepnęła uchem, oceniając go spojrzeniem. Była od niego starsza, pewnie zaraz zacznie od niego wymagać szacunku, lecz nie zamierzał go jej dawać. Nie zasługiwała. Była tym gorszym sortem, którym należało gardzić.
- Matka nie uczyła cię, że najpierw należy się przedstawić? - prychnęła.
Speszył się, bo racja. Powinien.
- Jeleni Puch - rzucił dumnie. - Jestem od niedawna wojownikiem. To...? - starał się ją pociągnąć nieco za język.
- Z daleka. Pewnie nie znasz tych rejonów, to co mam sobie strzępić język nazwami - rzuciła niedbale. No w sumie... Rzeczywiście palnął głupie pytanie. Kiwnął więc tylko łbem, posyłając jej zdezorientowane spojrzenie, na co prychnęła. - Rozdziawiasz ten pysk jak ryba wyjęta z wody. Jeżeli chcesz się na coś przydać, możesz mi opowiedzieć trochę o swoim klanie - zachęciła.
To Czarnowron jej nie mówił? W zasadzie... On też był samotnikiem, nie urodził się tu, lecz już nieco księżyców przeżył jako burzak. Czy mógł nie wiedzieć o podstawowych rzeczach, które przydałyby się Ości?
- No to... Naszą lidełką jest Kamienna Gwiazda, a jej zastępczynią moja mama Tygłysia Smuga - powiedział, dostrzegając jak uszy liliowej na to drgnęły. - Ale to pewnie wiesz. Twój mentoł musiał ci to powiedzieć, no i pewnie z nimi łozmawiałaś.
- No to... Naszą lidełką jest Kamienna Gwiazda, a jej zastępczynią moja mama Tygłysia Smuga - powiedział, dostrzegając jak uszy liliowej na to drgnęły. - Ale to pewnie wiesz. Twój mentoł musiał ci to powiedzieć, no i pewnie z nimi łozmawiałaś.
- Tak. To wiem. Nie wiedziałam jednak, że ma dzieci. Kamienna Gwiazda również jakieś posiada?
Skinął jej łbem, mówiąc jej co wiedział o dorosłych już wojownikach. Wydawała się tym bardzo zainteresowana, lecz możliwe, że starała się lepiej ich wszystkich poznać. W końcu żyła wśród nich.
- A skąd masz te blizny? - Wskazał na nie łapą, kiedy skończył.
- Zrobił mi je bardzo zły kot. To ciężki dla mnie temat - miauknęła tylko, odwracając łeb.
Och... To brzmiało... Okropnie. Nie dziwił się, że nie chciała o tym gadać. Cisza się przedłużała, co było dość niekomfortowe.
- Przykło mi... - dodał jeszcze, po czym szybko od niej odszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz