BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

12 lipca 2022

Od Kamiennej Agonii (Kamiennej Gwiazdy) CD. Wilczej Zamieci

 Ból rozpierał ją od środka. Czuła się, jakby w jej ciele siedziała jakaś żmija, próbująca wyjść na zewnątrz, rozrywając jej ciało. Spazmy bólu przechodziły przez jej ciało, jednak to, co bolało najbardziej, to nie ból fizyczny, a fakt, że rodziła Piaskowej Gwieździe kocięta.
Otworzyła zaczerwienione, zamglone oczy, gdy zauważyła w progu tego okropnego miejsca Wilczą Zamieć. Osiwiała kotka płakała. Łzy strumykami spływały z jej oczu.
Kamienna Agonia odwróciła głowę, zaciskając powieki. Nie chciała, by Wilcza to widziała. Nie chciała, by widziała, jak na świat przychodzą kocięta tyranki.
— Błagam, nie oglądaj tego. — miauknęła cicho.
To musiało być traumatyczne dla Wilczej. Po tym, co przeżyła. Co obie przeżyły.
To taki paradoks, że po tym wszystkim, Kamień przeżywała to samo.
Teraz wiedziała. Wiedziała, jak to cholernie raniące uczucie, rodzić kocięta komuś, kto tak cię skrzywdził. Kogo tak nienawidzisz, a jednocześnie nie potrafisz powstrzymać.
Skuliła się, gdy usłyszała głęboki wdech i kroki. Czy kotka źle ją zrozumiała?
Miała ochotę wrzeszczeć, by wróciła, jednak była zbyt osłabiona nawet, by się podnieść.
Leżała niemal nieruchomo, gdy do kociarni wparowała Wiśniowa Iskra z ziołami. Medyczka była z nią prawie przez cały czas porodu. Nikt nie wchodził do środka.
Pozostali członkowie rodziny musieli się o nią martwić. Albo też ją znienawidzili? Tak jak wszyscy?
W końcu tylko na to zasługiwała morderczyni.
Może to były tylko oszczerstwa, może to nie była prawda, może nie zamordowała kociąt Obłocznej Myśli, ale czy kłamstwo powtarzane wiele razy nie staje się prawdą? Nieważne, czy będzie próbowała się bronić, wszyscy wierzyli w to, że była zdrajczynią.
Ale zamordowała.
Naprawdę kogoś zamordowała, pozbawiła życia wiele księżyców temu.
Wciąż ciężko było jej pogodzić się z tą myślą. Nawet, jeśli wiedziała, że zrobiła to w imię lepszego dobra.
Ostatnie spojrzenie Pszczelego Pyłku nie dawało jej spać dobre parę księżyców po dokonaniu tego aktu. 
Czy ta ofiara była tego warta? 
Jej oczy uciekały spojrzeniem po ścianach legowiska, szukając odpowiedzi, których nie było, gdy szylkretowa medyczka podała jej wilgotny mech.
Piaskowa Gwiazda nie raczyła nawet przyjść. Nawet udawać, że między nią a Zajęczą Gwiazdą cokolwiek jest. A przecież dotąd była w tym tak dobra. W udawaniu. W kłamaniu. W niszczeniu tego marnego życia.

* * *
Odkąd wyjawiła bratu prawdę, czuła się trochę lżej na sercu. Wiedziała, że nie musiała dłużej ukrywać przed nim tajemnicy. Że mogła mu ufać i nie był na nią zły. Wciąż był jej ukochanym braciszkiem. Ale zmienił się. Blizny pozostawiły na nim swoje odbicie.
Im dłużej myślała o tym, co się stało na zebraniu klanu, tym bardziej miała ochotę coś rozwalić. Owszem, nie umiała radzić sobie z emocjami. Ale teraz musiała. 
Wysuwała i wsuwała pazury, wodząc przez obóz wzrokiem zmrużonych oczu. Jeśli Piaskowa Gwiazda myślała, że mogła już uważać siebie za wygraną, to była durna. Równie durna była, zdradzając jej swoją tożsamość. Może ona, Gliniane Ucho i Wilcza Zamieć, jedyne koty, które znały prawdę, nie byli tym samym, co niegdyś rebelia Zajęczej Gwiazdy. Ale ufali sobie. To się liczyło. 
Ona nie miała prawa bezcześcić ciała Zająca. Nie miała prawa sprawiać, że tak dobry kot mógł zostać zapamiętany nie taki, jakim rzeczywiście był. 
Jeśli myślała, że umiała udawać Zajęczego Nosa, to robiła to wyjątkowo nieumiejętnie. Czarna prychnęła, zaciskając szczęki. Życzyła jej najgorszej możliwej śmierci. Życzyła jej rozszarpania przez wściekłe kruki. Nie zasługiwała na nic. 
Gdyby nie ona, Króliczy Sus dalej by żyła. Mama była impulsywna. Czasami się denerwowała, ale była też dobra. Kochała ich. Opiekowała się nimi. Łzy zaczęły cieknąć z policzków Kamiennej Agonii. To wszystko wina Piaskowej Gwiazdy. Wszystkie te zasrane śmierci, cały ból i cierpienie, jaki ją spotkał. Gdyby nie Piasek, wszystko byłoby dobrze.
Zhańbiła jej matkę, pozbyła się jej tak łatwo, jakby była nic nie znaczącą pchłą. Mordowała koty i tego nie żałowała. Nie miała żadnych uczuć.
Pamiętała, jak kiedyś Drżąca Ścieżka opowiadał był, jaka była Piasek w młodości.
Ciężko było myśleć, że były do siebie tak podobne. Ciężko było myśleć, że już niejeden kot stwierdził, że wcale się tak od siebie nie różniły. Ale nie była taka sama. Piaskowa Gwiazda była zepsuta do każdego cala, pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Coś, co Kamień posiadała.
Kotka westchnęła, patrząc na te wszystkie znajome pyski, które posuwały się po obozie. To było dziwne stwierdzenie, zwłaszcza jak na nią, ale tęskniła za czasami uczniowskimi, gdy dyskryminacja była tak zaogniona. Bo wtedy czarna była przepełniona energią do działania.
Czuła, jak ta energia powraca. Powracała do niej małymi kroczkami, a swoim paskudnym zachowaniem Piasek sprawiła, że ta sama energia zawrzała w niej jeszcze raz, tak jak za młodych czasów. 
Podniosła się, gdy zobaczyła znajomą sylwetkę Wilczej Zamieci. Zielonooka bała się, że mogła ją przypadkowo zranić wtedy, w żłobku. Jednak odepchnęła od siebie tę myśl. 
Była coś winna Wilczej. Kotka uratowała jej życie. Gdyby Wilczej z nią nie było... Gdyby nie okazała jej litości, pewnie już by nie żyła. To przerażające tak myśleć, ale to prawda.
I chciała jej to wynagrodzić.
Dać jej chociaż jeden dzień z dala od Piaskowej Gwiazdy, z dala od problemów, z dala od decyzji, których żadna z nich nigdy nie chciała podejmować. Ale musiała też z nią porozmawiać. W cztery oczy. Nie chciała obciążać siwej kolejną falą trudnych rozmów i szczerości, na które pewnie nie była przygotowana. Ale musiała.
— Wilcza? — zielonooka wojowniczka podeszła do kotki, niepewnie spoglądając w pomarańczowe oko. Ją też Piaskowa Gwiazda skrzywdziła. — Przepraszam, że kazałam ci wtedy odejść. Nie chciałam... żebyś na to patrzyła. Żebyś mnie taką widziała. W tym stanie. Czułam się, jakbym miała w tamtej chwili umrzeć. — miauknęła, spuszczając wzrok na swoje łapy. Nastała chwila niezręcznego milczenia, aż córka Króliczego Susu znowu podniosła wzrok, tym razem z tym błyskiem w oku, który nosiła w sobie kiedyś. Determinacji, złości na niesprawiedliwość Piaskowej Gwiazdy. Przez chwilę znowu czuła się jak Kamienna Łapa, jak ta uczennica, która tak się różniła od kotki, którą była obecnie.— Musimy porozmawiać. Tak... szczerze porozmawiać. 
Miała tak dużo rzeczy do wyznania. Skoro podczas trwania jednego ze zgromadzeń wyrzekły sobie, że nie będą mieć przed sobą tajemnic... musiała dotrzymać słowa. Powiedzieć jej o tym, czego nie wiedziała. O propozycji Jastrzębiej Gwiazdy. O Zwęglonym Futrze.
Pamiętała słowa Wilczej Zamieci ze zgromadzenia. O Konwalii. Matce tego, który ją tak skrzywdził.
Wilcza Zamieć zadrżała, wbijając w młodszą niepewne spojrzenie.
— O-o czym? 
Czarna westchnęła. Miała dużo do powiedzenia.
— Powiem ci poza obozem. Pójdźmy na patrol łowiecki. Chcę porozmawiać w cztery oczy.
Siwa niepewnie kiwnęła głową. Kamienna Agonia czuła się niezręcznie przy kotce. Nie chciała jej przez przypadek urazić lub przestraszyć, a o to było łatwo. Wilcza Zamieć kiwnęła jednak słabo głową. Czarna ruszyła, wychodząc z obozu. Teraz mieli większe tereny. Znacznie większe. I liczny klan. Piaskowa Gwiazda naprawdę dbała o Klan Burzy. Szkoda tylko, że w tak okropny sposób.
Po dłuższej chwili milczenia, gdy kotki weszły na otwartą przestrzeń, a wokół roznosiła się słaba woń królików, zdmuchiwana przez silny wiatr, czarna zwróciła się w stronę starszej od siebie wojowniczki.
— Miałyśmy nie mieć przed sobą sekretów, prawda? — zaczęła, a gdy siwa kiwnęła głową, oczekując, co powie, zielonooka przez chwilę błądziła spojrzeniem po swoich łapach, nim znowu spojrzała na towarzyszkę. — Więc muszę ci wyznać kilka rzeczy. Powinnam to zrobić wcześniej, ale nie byłam gotowa na... taką rozmowę. — miauknęła i wzięła głęboki wdech, próbując uspokoić pulsującą w żyłach krew i szybkie bicie serca. — Poświęcałam ci mniej uwagi, gdy urodził się Węgielek. Przepraszam, naprawdę przepraszam, chodzi o to... On... To Zwęglone Futro. To mój mentor, który zginął w pożarze, gdy nie mogłam być razem z nim i uratować go od płomieni. Nie wiem jak, nie wiem dlaczego, ale Klan Gwiazdy dał mu drugie życie. Jako twój syn.  — wypaliła szybko, chcąc mieć to z głowy. Popatrzyła swoim ciężkim spojrzeniem na Wilczą Zamieć.
Jednooka wojowniczka spojrzała się na nią spojrzeniem, które  wyraźnie sugerowało, że niedowierza w te słowa. Szybko jednak wyraz jej pyska zmienił się, gdy otworzyła usta, by jej odpowiedzieć.
— Skąd wiesz? — zapytała niepewnie. — Jak doszłaś do tych wniosków?
Czarna zamrugała dwa razy i wzięła wdech.
— Po prostu... Urodził się, i już to podejrzewałam. Wyobraź sobie, że w miocie kogoś, z kim jesteś tak... No, z kim miałaś tyle wspólnej przeszłości, rodzi się jedyny nierudy kocur, z oczami takimi samymi, jak twój dawny mentor. No a potem... Potem Zwęglone Futro sam mi potwierdził, że to on. Teraz to wiem. 
Źrenice czarno-szarawej wojowniczki zmniejszyły się, a sama Wilcza Zamieć wbiła sztywniej łapę w ziemię. Córka Króliczego Susu obserwowała to wszystko z jeszcze większym napięciem rozpierającym jej ciało. To kolejny ciężar tajemnicy, którego się pozbyła, ale kosztem kolejnej niezręcznej, stresującej chwili.
— P-przepraszam — miauknęła szybko Wilcza Zamieć. — P-przepraszam, że zachowywałam się tak źle wobec tak ważnej dla ciebie osoby.
Kamień spojrzała na swoje łapy i mrugnęła kilkukrotnie.
— Nie musisz przepraszać. Nie wiedziałaś — odpowiedziała i wzięła kolejny duży haust powietrza. Musiała jej powiedzieć o rozmowie z Jastrzębiem. O tym wszystkim.
Potrzebowała chwili milczenia, żeby podjąć kolejny temat rozmowy. Potem ponownie otworzyła pysk, zastanawiając się, jakie słowa dobrać. Co powiedzieć. Czy powinna się przyznawać, że spoufala się z kotem z innego klanu, a w dodatku pełniącym rolę przywódcy?
— Mam coś jeszcze do powiedzenia — miauknęła, przełykając ślinę. — Dawno temu poznałam... jednego kota. I niedawno zdradził mi coś — czuła drżenie swoich własnych kończyn. W końcu wysunęła pazury i wbiła je głębiej w ziemię, próbując się odstresować. Pokręciła głową. Ufała Wilczej Zamieci. Mogła jej zaufać. Bez owijania w bawełnę. — Chcę być szczera. Poznałam Jastrzębiego Cienia, teraz Jastrzębią Gwiazdę. Dawno. Bardzo dawno. Jak byłam świeżo mianowaną wojowniczką — mruknęła, czując zalewający ją wstyd. Była taka głupia. Mogła uniknąć relacji z Jastrzębiem, gdyby tylko posłuchała pieprzonego rozsądku. Teraz musiała znosić jego niesprawiedliwe zagrania. Ale miała to na własne życzenie. — Nie jest dobrym kotem. Pewnie nigdy nie był. Nigdy nie wpadłoby mi do głowy, by myśleć o nim dobrze. Wiem, byłam głupczynią, że w ogóle pisałam się na kontakty z kimś takim, ale ostatnio... Rozmawiałam z nim — znowu przerwała, czując coraz większe zażenowanie własnym wahaniem. Nie potrafiła powiedzieć prosto z mostu. To ją przerastało. — Pamiętasz, gdy byłaś ze mną na tamtym zgromadzeniu? Jak powiedziałam ci prawdę na temat tego, kto teraz siedzi w ciele Zająca?  P-powiedziałaś, że znasz kogoś, kto nam pomoże. K-konwaliową Rzekę. Jastrzębia Gwiazda powiedział mi, że kamień od Klanu Gwiazdy wcale nie służy do kontaktowania się z Klanem Gwiazdy. Można dzięki niemu nawiązać połączenie z Miejscem, Gdzie Brak Gwiazd. — rzuciła niemal na jednym tchu i znowu spuściła wzrok. Czy Wilcza będzie na nią zła? Straci do niej zaufanie, przez to, że myślała o takich rzeczach? — W-wiem, to okropne, plugawe i... sama wiesz, jakie są tego skutki. Jak Zając stracił swoje ciało przez głupi błąd. Ale czy mamy lepszy wybór? 
Bała się spojrzeć jej w oczy i zaczynała powoli żałować, że w ogóle postanowiła zabrać Wilczą na taki spacer. Na taką rozmowę. Kotka miała tyle zmartwień na głowie, a Kamień właśnie dokładała do tego cegiełkę, bo nie potrafiła poradzić sobie z problemem sama. Była głupia. Ale nie było stać ją na nic więcej niż oczekiwanie na reakcję kotki. Nie mogła cofnąć czasu.
Chwila ciszy przeszyła powietrze.
— ja to zrobię. — miauknęła cicho Wilcza i zamilknęła na dłuższą chwilę. — Nie chcę i ciebie stracić.
Kamień poczuła skurcz w żołądku, widząc, jak osiwiała kotka zajmuje się łzami. Naprawdę jej współczuła. Tyle przeżyła. Tyle katastrof. Tyle ciężkich sytuacji. Traum.
Po tym, co zgotowała jej Piaskowa Gwiazda...
Zasługiwała na odpoczynek.
— Nie. Nie przejmuj się tym. Tyle wycierpiałaś. — miauknęła, czując się winna, że doprowadziła kotkę do łez. — Przepraszam. Niepotrzebnie cię martwię. Zasługujesz na święty spokój. Spokój od tych wszystkich problemów. Od Piaskowej Gwiazdy i tego, co zrobiła z twoim bratem. — westchnęła, czując, że patrząc na smutek kotki sama nie mogła powstrzymać łez. Tylko ją obciążała. Powinna była wziąć sprawy w swoje łapy. Wilcza była zbyt dobra na ten świat. Powinna teraz być szczęśliwa, cieszyć się, spędzać czas z bratem, ale Piaskowa Gwiazda wszystko to zniszczyła. Całą ich wolność. — Przepraszam. Spotkajmy się przy traktorze o zachodzie słońca. Wynagrodzę ci to. Ten ból. To, co dla mnie poświęciłaś. Przez te parę minut zapomnijmy o tym, co się dzieje, po prostu... Zapomnijmy o Piaskowej Gwieździe. Tak jak wtedy. W żłobku. — miauknęła z goryczą w głosie. 
Musiała jej to wynagrodzić.
Musiała.
Serce biło jej szybko. Zbyt szybko. Bała się, ale starała się okłamywać, wmawiać sobie, że wszystko jest dobrze.
Nic nie było dobrze.

* * *
Czekała przy miejscu, w którym miała się spotkać. Przy traktorze. Spojrzała na parę rysek, które one same zrobiły, gdy księżyce temu walczyły tutaj z kuną. W pysku trzymała kępę kwiatów, nerwowo spoglądając na swoje łapy. A co, jeśli ją uraziła? Jeśli nie przyjdzie? Jeśli znowu niepotrzebnie ją zmartwiła, rzucając ją na głęboką wodę, zdradzając tyle informacji?
Co, jeśli pomyśli, że jej nie zależy?
To, co zrobiła nie było wyśmienite. Białe stokrotki zdobiły traktor, a ona, ze zmizerniałą posturą, czekała na przybycie kotki, na której tak jej zależało. Nie była w stanie zrobić dla niej więcej. Była wyczerpana ciągłym martwieniem się o życie i zdrowie najbliższych, ciągłym obserwowaniem, czy ktoś nie czyha na twoje życie. Ale chciała się jakoś odwdzięczyć za to, co Wilcza dla niej zrobiła, ile zniosła, za uratowanie życia.
Dwa króliki leżały u jej łap. Czarna wojowniczka opuściła ogon, wątpiąc już, czy kotka przyjdzie. Pewnie znowu ją uraziła. Jasne. Tylko do tego się nadawała. Czajka miała rację. Raniła wszystkich wokół. Tylko to jej wychodziło.
Jednak rozszerzyła oczy, gdy na horyzoncie pojawiła się Wilcza Zamieć. Pamiętała?
Może niepotrzebnie się martwiła. Ale czy kotka nie była na nią zła?
Podniosła wyżej łeb, spoglądając na towarzyszkę.

<Wilcza? Wreszcie dokończyłam odpis :,)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz