*opowiadanie sylwestrowe, życzę wszystkim wesołego nowego roku!!!!*
Gdy nadchodził zmierzch za pozwoleniem swego mentora wyszła poza obóz wraz z Pląsającą Sójką. Chłodny wiatr muskał ich futra, a zimno przeszywało ciała. Odeszły dosyć daleko od obozu, bo doszły już do iglastego zagajnika, czyli jedynej grupy drzew na terenie Klanu Burzy. Spojrzała na drzewo, nie mogła się wprost powstrzymać…..
- Szepcząca Łapo co ty robi……
Jej babcia nie dokończyła, bo młodsza kotka już skoczyła na pień drzewa i wbiła w niego swe pazurki. Zaczęła się wspinać, aż dotarła na dość grubą gałąź, która wyglądała na dość stabilną by utrzymać ciężar dwóch kotów. Gestem zaprosiła babcię do siebie, a ta już po chwili skoczyła na drzewo. Niedługo potem siedziały już razem na grubej gałęzi, wtulone w siebie nawzajem. Nagle, rozległ się huk, a na niebie pojawiły się kolorowe światła….piękne światła…Wyglądały, jakby rozbryzgiwały się na niebie, a potem opadały…Jak spadające gwiazdy.
- Widzisz, dlatego chciałam, żebyśmy dzisiaj wyszyły z obozu w nocy – wymruczała do niej babcia – Wiedziałam, że dwunożni wypuszczą dzisiaj fajerwerki.
Szepcząca Łapa posłała jej pytające spojrzenie. Co to były te całe „fajerwerki”? Do czego służyły? I skąd babcia wiedziała, jak się nazywają i że to dwunożni je puszczają?
- Pewnie się zastanawiasz skąd to wszystko wiem – ona czytała jej chyba w myślach….. – Otóż, kiedyś byłam pieszczoszką dwunogów, moi domownicy często oglądali te fajerwerki i to od nich podłapałam to ciekawe słowo. Te rzeczy mają służyć do zabawy, wyznaczają upłynięcie około 12 księżyców. Przy nich ludzie obracają dziwne kartki i dają im nowe szlaczki. Cieszą się i bawią, oraz dają lepsze jedzenie. To takie ich święto.
Jej babcia była pieszczoszką? Nie wiedziała o tym…. Ale to nie ważne, bo w końcu czemu niby pieszczoch czy samotnik miałby być gorszy od klanowego kota? Spojrzała w niebo na te całe świetliste fajerwerki. Były piękne i mieniły się niezliczoną ilością kolorów. Wtuliła się mocniej w Sójkę. Kocica zrobiła to samo, obserwowała wraz z nią fajerwerki, póki ostatnie nie zniknęły, a wraz z nimi niebo jak na zawołanie zaczęło się przejaśniać.
- Podobało ci się Szept? – spytała ją starsza. Szepcząca energicznie przytaknęła. No jasne, że się podobało! To było takie niesamowite i piękne! Tyle świateł, tyle bodźców! Zeszła wraz ze starszą z drzewa, po czym udała się wraz z nią do obozu. Weszły tam właśnie wtedy gdy słońce pojawiło się nieco ponad horyzontem. Był wczesny ranek, a wręcz bardzo wczesny ranek. Pożegnała się z babcią, a potem poszła do legowiska terminatorów. Słonecznikowa Łapa nadal spał, szkoda, że nie widział tego piękna! Będzie odliczała od tego momentu 12 księżycy, by nie przegapić następnego razu! Może nawet zabierze ze sobą Pląsającą Sójkę i resztę rodziny, kto to wie? Na razie jednak musi sobie trochę odpocząć, miała nadzieję, że jej mentor pozwoli jej na małą drzemkę przed dzisiejszym treningiem. Ułożyła się wygodnie na posłaniu, po czym zasnęła (oczywiście jak zawsze tuląc zabawkę "myszkę" z kamieniem w środku, bo jakże by inaczej)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz