Liliowy śledził ruch czarnego kocura. Ogon syna liderki poruszał się radośnie po ziemi. Obecność Barwinkowego Podmucha wydobyła z jego serduszka radość. Emocje brały górę i pozwolił im płynąć. Barwinek stanął przy jego boku, powoli, bardzo ostrożnie, czując jak jego serce mocno wali, a krew w żyłach buzuje. Przysunął pyszczek do tego młodszego. Serce Szczawika zabiło szybciej na widok pięknych niebieskich oczu. Zamruczał na polizanie po policzku. Barwinkowy Podmuch sekundę później nachylił się nad jego uchem, uśmiechając się pod nosem.
- Ja też cię lubię, gnojku - wymruczał cicho.
- Super! - liliowy młodzik uśmiechnął się wesoło. To była cudowna wiadomość! Lepszej nie mógł sobie nawet wyobrazić!
Szczawik pchnął Barwinka tak, że ten upadł na ziemię. Ze śmiechem ułożył się na jego brzuchu, wtulając się w ciepłą, gęstą czarną sierść. Zanim starszy się obejrzał ich nosy styknęły się w czułym geście. Ta chwila wywołała motylki w brzuchu liliowego. Ah, było tak cudownie! Niemal jak z romantycznych opowieści.
- Ej, mam pomysł! Powinieneś też spróbować zielska! - miauknął Szczawik, skacząc na równe łapy. - Idziemy! Idziemy! Wycieczka w tamtą stronę!
Machał ogonem, uśmiechając się psotnie. Barwinkowy Podmuch ze zdziwionym spojrzeniem podniósł się z ziemi. Ruszył jednak za rywalem głębiej w klifiackie tereny. Szczęścia chciało, że krzaczek kocimiętki dalej tam był. Szczawiowy Liść pierwszy do niego dopadł, zanurzając głęboko swój pyszczek. Kuszące aromaty wlały się do jego nosa przynosząc niezwykłą ucieszą. Zjadł dwa listki. Oczekująco zerknął na ukochanego.
- Teraz ty!
Barwinek uniósł jedną brew. Czyżby nie spodziewał się wspólnego ćpania kocimiętki? wiedziony przez roślinę Szczawik zmrużył oczy i pchnął czarnego kocura w stronę krzaczka. Wpatrywał się w niego fochniętym wzrokiem, zanim Barwinek z uśmiechem nie zjadł pierwszego listka.
- Widzisz, to jest pyszneee! - zamruczał Szczawik, złączając ich ogony razem. Polizał policzek starszego wojownika, nim wtulił się w jego futro. Tego mu brakowało.
Otworzył szerzej oczy na widok Barwinkowego Podmuchu, który jakby nigdy nic przeciągnął się i również usiadł. Uśmiechnął się szeroko do Szczawika.
- Dzień dobry.
Liliowy zdębiał. Poczuł jak sierść zaczyna mu się jeżyć. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że znajduję się poza obozem. W towarzystwie Barwinka. ON SAM W JEGO TOWARZYSTWIE.
- Co się stało?
- Nie pamiętasz co mi powiedziałeś? - uśmiech zszedł z pyska czarnego, zmieniając się w pewien rodzaj zaskoczenia.
Szczawik był zdziwiony tą reakcją do takiego stopnia, że zaczął się głęboko zastanawiać co mogło sie wydarzyć. W głowie miał jednak pustkę.
- Co ci powiedziałem? - zamrugał sennie.
- Tak myślałem, że coś brałeś - miauknął, mrugając do niego. - A parę rzeczy.
Liliowy zaczął grzebać łapą w ziemi.
- Uh, musiałem mocno odlecieć. Ty chyba też, skoro jeszcze nie wróciłeś do obozu.
- Ja? Musiałem cię pilnować, żebyś sobie tyłka nie utopił w rzece - odparł Barwinkowy Podmuch, przewracając oczami.
Po karku Szczawiowego Liścia przeszły miłe ciarki. Nie mógł jednak podziękować za opiekuńczość, to nie było w jego stylu.
- Łaskawca się znalazł - wywrócił oczami, wstając. - Mnie nie trzeba pilnować.
- Ah tak? A niby skąd wytrzasnąłeś zioła? Firletka by Ci ich nie dała - miauknął, chcąc go podejść.
O co mu na Klan Gwiazdy chodzi??
- Jakie zioła? - spytał syn Żywicznej Mordki.
- A czego się nażarłeś? - zmrużył oczy. - Coś to musiało być, skoro oskarżyłeś mnie o szpiegostwo ciebie.
Szczawik wpatrywał się w towarzysza jak głupi. Nażarł się jakiegoś świństwa i pewnie dlatego nic nie pamiętał. Cokolwiek się stało liczył, że nie zrobił z siebie głupka.
- Zapomnij o tym, okej?
Jeśli Barwinek mu nie obieca, że zachowa to dla siebie osobiście wbije pazury w jego cielsko!
- Zmuś mnie do tego - czarny zmrużył oczy.
- Czego chcesz? - uniósł brew.
Barwinkowy Podmuch wzruszył ramionami.
- Proponuj. Bo wiesz, parę rzeczy więcej mi mówiłeś.
Podpuszczał go! Na pewno go podpuszczał! Wykrzywił pysk w grymasie. Co za głupek! Położył swoją łapę na jego czole.
- Albo masz gorączkę, albo ci odbija. - mruknął. - Mów, co chcesz. Tracę swój cenny czas.
- Mojego straciliśmy więcej, od kiedy siedząc na grobie ojca naskoczyłeś na mnie, oskarżyłeś, a potem zacząłeś wyznawać uczucia, by na koniec zwiać! - powiedział słowotokiem, po chwili orientując się, co właściwie wyszło z jego pyska. Zamilkł, czując się nieco niezręcznie. Wredny bachor, zawsze w jakiś sposób z niego wyciągnie co chce.
W tym momencie kocura jeszcze bardziej zatkało. Wyznał uczucia? Wyznał, że coś do niego czuje? Klanie Gwiazdy! Musiało mu odbić, że mu to powiedział! Przecież to miała być tajemnica! Nie miał się nigdy dowiedzieć! Nie mógł.... nie mógł! Zaczął wewnętrznie panikować.
- M-musiałeś się prze-przesłyszeć. - czy on serio się jąka? - P-pewnie to przez te.. te ziółka.. tak! to pewnie omamy, hehe. Wracamy do obozu? Jestem głodny.
- Ja tu zostanę. Muszę odpocząć - odparł, czując lekki ból w stawach. Zmrużył oczy, patrząc chwilę na Szczawia. - Nie bierz ich więcej, bo potem paplasz przypadkowe rzeczy do innych.
Czy w jego głosie wyczuł żal? Ból? Nie, przecież czarny nic do niego nie czuł. Miał ochotę spuścić głowę. Chciałby w tym momencie zaprzeczyć, powiedzieć, że Barwinek jest dla niego ogromnie ważny i tylko przy nim czuje się tak cudownie. Otworzył pysk, ale natychmiast go zamknął.
- Nie wracaj za późno, jest zimno. - mruknął na odchodne.
Zostawił starszego samego. Nawet się nie odwrócił czując jak zalewa go wstyd od nosa po koniuszek ogona. Gdyby bardziej nad sobą panował.... jak ma teraz to wszystko odkręcić?
- Widziałeś gdzieś Barwinkowego Podmucha? Mamy razem patrol. - głos Rumiankowej Pręgi go zaskoczył, a jeszcze bardziej obecność siostry obok niego. Zwrócił łebek w jej stronę. Kotka otarła się o bok brata, mrucząc przy tym cicho.
- Skąd pomysł, że wiem? Gdzie się włóczy ten mysi móżdżek nie jest moją sprawą. - mruknął.
Rumiankowa Pręga poruszyła rozbawiona wąsami.
- Bo spędzacie dużo czasu razem. Nawet jeśli nieświadomie. - miauknęła, ogonem dotykając jego boku. - Byliście dobrą parą, wiesz?
Wbił pazury w ziemię.
- Nie.
- Nie patrz na czubek własnego nosa. Może już czas go bliżej poznać? - miauknęła siostra. - Tata by chciał żebyś był szczęśliwy. Ja z resztą też.
Rumiankowa Pręga odpowiedziała lekkim uśmiechem, zanim zwróciła swoje kroki w stronę swojego synka, czekającego na nią w obecności ojca. Szczawik westchnął. Może miała rację i zamiast ciągle unikać, traktować Barwinka jak rywala, mógłby go bliżej poznać?
- Dobrych łowów. - miauknął cicho, zanim skierował wzrok na gwieździste niebo. Zaopiekujcie się nią.
Zdecydował, że należy ruszyć zadek. Strata siostry bolała go tak bardzo, że nie miał ochoty na integrację. Samotnie zapuszczał się na polowanie i patrole. Wszystko dla klanu. Wykorzystywał całą swoją energię do pełnienia obowiązków. Taki stan trwałby dalej, gdyby pewnego dnia nie dojrzał samotnie siedzącego Barwinkowego Podmucha. Wtedy coś w nim drgnęło. Przecież miał poznać wojownika. Stać się jego.... przyjacielem. Westchnął ciężko. Czas przestać patrzeć na czubek własnego nosa, jak stwierdziła jego zmarła siostra. Powoli ruszył w stronę czarnego kocura.
- Masz ochotę wybrać się na polowanie? Może skopiemy tyłki jakimś rybojadom. - miauknął, stając naprzeciwko starszego wojownika. Ten uniósł wzrok, który zatrzymał się na nim. W pomarańczowych oczach błysnęła nadzieja, zanim Szczawiowy Liść lekko się uśmiechnął. - Tak pomyślałem, że w towarzystwie czas szybciej zleci, co nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz