Słonecznik wracał właśnie z treningu wraz z Burzową Nocą. Był bardzo szczęśliwy - dowiedział się tylu ciekawych rzeczy o innych klanach! Może nieco dramatyzował, bojąc się zostania uczniem?... W końcu jak na razie wszystko szło raczej dobrze i nie wyglądało na to, aby miało się zdarzyć cokolwiek złego. Tym bardziej z tak dobrą mentorką!
Poruszali się dość powoli - musieli bowiem przedzierać się przez pokaźne, śnieżne zaspy, dość mocno ograniczające ruchy. Kocur nie rozumiał, dlaczego niektórzy tak je lubili - on sam nie widział w nich nic specjalnego. Ot, biała, lodowata przeszkoda, przez którą znacznie trudniej patrolowało się i polowało. Najzwyczajniejszy wrzód na tyłku dzikiego kota.
Po jakimś czasie wpadli na Narcyzowy Pył. Kremowy znał go dość dobrze - starszy wojownik chętnie opowiadał mu różne historię ze swojego życia. Wtedy syn Sikorkowego Śpiewu niesamowicie go podziwiał. Teraz... cóż, można powiedzieć, że zaczął dostrzegać w tych bajkach różne nieścisłości. Aczkolwiek nawet mimo tego lubił towarzystwo starszego kota. Cieszył się także, że jego siostra dostała akurat takiego mentora. A właśnie, a propos jego siostry... Gdzie się podziewała? O tej godzinie zazwyczaj odbywały się treningi - musiała więc kręcić się gdzieś w pobliżu!
Zielonooki rozejrzał się dookoła i zdziwił się ogromnie. Nigdzie nie zauważył cichej kotki. Jak to możliwe? Czy została tego dnia w Obozie? Coś jej się stało? A może-
Nie dane mu było dokończyć tej myśli. Dokładnie w tym momencie ze śniegu wyskoczył obiekt jego rozmyślań, chwytając go w swoje łapki i wciągając pod białą pokrywę.
- E-ech! - pisnął zaatakowany terminator, nie do końca rozumiejąc jeszcze, co zaszło. Doszło to do niego, gdy zobaczył dobrze mu znane błękitne futro.
Z góry usłyszał jedynie cichy, stłumiony śmiech Narcyzowego Pyłu. Słonecznik jedynie westchnął i wygramolił się z dziury, otrzepując się z zimnych kawałków, po czym usiadł i kilka razy nerwowo uderzył ogonem o ziemię. Szepcząca Łapa klapnęła tuż obok niego, uśmiechając się. Nie mógł być na nią zły!
- Tak właściwie... całkiem udany żart - przyznał, delikatnie odwzajemniając gest - Chociaż teraz będę mokry jak Dzika Łapa! - dodał, puszczając do niej oko i śmiejąc się. Przeczuwał, że za śnieg obecny na posłaniu ich braciszka również odpowiadała. Nie to, aby mu to przeszkadzało. Dzikiemu czasami rzeczywiście należała się nauczka!
Doskonale wiedział już, że kotka raczej mu nie odpowie, więc nawet na to nie liczył. Zrozumiał, że taka była naturalna kolej rzeczy. Tak właściwie, zastanawiał się, czy jego siostra w ogóle potrafiła mówić. A co, jeśli nie? Wtedy te wszystkie razy, kiedy się na nią zdenerwował za brak odpowiedzi, musiały być dla niej naprawdę okropne! Wtedy na pewno wyszedłby na najgorszego brata w historii, nieczułego na potrzeby swojego rodzeństwa! Miał więc cichą nadzieję, że błękitna wolała po prostu milczeć. Ale nie mógł tak tego zostawić - ciekawość zjadłaby go od środka.
- Szept, ty... ty w ogóle możesz... no wiesz, uch... mówić? - spytał niepewnie, posyłając jej nerwowe spojrzenie.
< Szept? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz