Widziała iskry lśniące w oczach kocura. Tak bardzo przypominał teraz ją samą podczas pierwszej rozmowy z Babcią. Uśmiechnęła się do wspomnień, przypominając sobie lawinę pytań, którą wtedy zalała kocicę. A ona tylko cierpliwie odpowiadała, nie licząc mijającego czasu. Może dostrzegła w jej oczach to samo, co ona widziała w niebieskich ślepiach?
- Ścieżka jest częścią ciebie, tak samo jak serce czy dusza - odparła, przymykając powieki. - Są i możesz je zobaczyć, nawet jeśli nie za pomocą wzroku. Jeśli wsłuchasz się w siebie, bez problemu je poczujesz. Spróbuj. - Uśmiechnęła się łagodnie. Wyciszyła się, bez problemu wyłapując regularny głos własnego serca. Raz, dwa. Raz, dwa. Raz, dwa. Spojrzała na wojownika, uśmiechając się na widok jego przymkniętych powiek.
- Gdy zajrzysz w siebie i odkryjesz, dokąd wiedzie twoja Ścieżka, po prostu to poczujesz. To jakbyś w końcu znalazł słowo, które od długiego czasu miałeś na końcu języka. Jak przedłużenie oddechu. - Zamilkła, wpatrując się w dal. Myślami była daleko, na tamtym pokrytym złotym morzem stepie… - W Plemieniu panuje zwyczaj, że gdy kot czuje, że nadeszła jego pora, żegna się ze wszystkimi i odchodzi. Znajduje odosobnione miejsce, w którym nic nie przeszkadza mu w usłyszeniu własnego głosu i tam szuka odpowiedzi. Są one tak różne, jak różni są członkowie Plemienia. Niektórzy wracają po parunastu wschodach słońca, zrozumiawszy, że ich miejsce jest wśród tych, których kochają. Inni odkrywają w sobie dary, o których nie mieli pojęcia, jeszcze kolejni spotykają w snach Przodków i zostają pośrednikami między ich światem a naszym. A niektórzy nie wracają wcale. - Uśmiechnęła się łobuzersko. - Bo dociera do nich, że świat jest zbyt ciekawy, by wiązać się z jednym miejscem. Łączy ich jednak jedno: odkrywają, co sprawia, że ich dusza śpiewa. Znajdują siebie. Ścieżkę. W Plemieniu nazywają to imieniem duszy. Słowo, zdanie, dźwięk, to, w czym odnajdujesz siebie. Po powrocie do rodziny dostają też drugie imię, to, które będzie ich dumą i chlubą, którym będą wzywać ich bliscy. Wbrew pozorom, kultura tamtego Plemienia i leśnych klanów nie różni się aż tak bardzo - stwierdziła z uśmiechem. - Jesteś dumny ze swojego imienia, Drżąca Ścieżko?
Kremowy pokręcił głową, nie zastanawiając się wiele. Widać było, że nie pierwszy raz o tym myślał.
- Nie za bardzo. Czuje, że do mnie pasuje, ale... Ma negatywny wydźwięk. Jakbym był tchórzem.
- A jesteś? - w żółtych ślepiach zalśniły złote iskierki.
- N-no... troszkę tak... - Nieco zawstydzony spojrzał w bok. - Ale nie jest to miłe, gdy ktoś to wypomina czy się śmieje.
- Strach to nic złego - miauknęła. - Nie boją się tylko głupcy. To wątpliwości każą nam wciąż szukać odpowiedzi, dając nam coś więcej. Mądrość. Nie ma większego męstwa niż stawianie czoła własnym lękom. Jeśli twoje łapy drżą, gdy stawiasz kolejny krok, ale mimo tego to robisz, jest większy niż setka podobnych kroków uczynionych bez żadnej refleksji. Oswój drżenie, a nic nie zawróci cię ze ścieżki. I oczywiście, gdyby nie drżenie nigdy nie szukałbyś własnej drogi. - Puściła kocurowi oczko. - Moim zdaniem masz prawo nosić swoje imię z wielką dumą, bo oznacza roztropnego wojownika, który w swej drodze dostrzega dużo więcej niż inni.
Kremowy nie odpowiedział widocznie rozważając jej słowa. Uśmiechnęła się do siebie.
- Gdy dołączyłam do Plemienia, byłam pewna, że przeznaczona mi jest ścieżka szamana. Uczyłam się pilnie, zgłębiając jej tajniki, aż byłam gotowa. Odbyła się wielka ceremonia, podczas której zapadłam w Sen, żeby spotkać się z Przodkami. Byłam sama, poprzedni szaman, jakby przeczuwając, że to nie ja zastąpię go, gdy przejdzie na drugą stronę, nie Śnił ze mną, a jedynie przewodniczył obrzędowi. Rozmawiałam z Przodkami, ale coś wciąż nie dawało mi spokoju. Jakby ciągle docierał do mnie jakiś dźwięk ze świata żywych, nie pozwalający mi się w pełni skupić. Wróciłam, przyjęłam Znaki - wskazała na malunki na powiekach - ale moja dusza nie była spokojna. Wybrałam się na przechadzkę i wtedy - przymknęła ślepia, jakby wsłuchując się w jakiś dźwięk, który tylko ona słyszała. - usłyszałam je. Dzikie gęsi podczas lotu krzyczały o wolności. Moja dusza przyłączyła się do ich wołania. To było jak przypomnienie sobie snu, który nawiedzał cię co noc. Zrozumiałam, że moja Ścieżka wiedzie dalej prosto, aż po horyzont. Że moim przeznaczeniem jest wędrówka, aż moje łapy nie wejdą na udeptany szlak Drzewa między dwoma światami. A może i dalej, może i po drugiej stronie spotkasz mnie kiedyś podczas wędrówki - uśmiechnęła się, a w jej ślepiach zalśniły płomyki. - Nigdy nie jest za późno, a niepewność może być największym darem, Drżąca Ścieżko. Nie bój się tego, kim jesteś.
<Drżący? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz