Brązowe ślepia śledziły burą sylwetkę, aż nie zniknęła wśród drzew. Zauważyła, że Wróblowe Serce zaczął częściej chodzić na patrole, jakby próbował w ten sposób wynagrodzić mizerne wyniki swoich polowań. A skoro czuł się winny, przynosząc prawie tyle samo zwierzyny co reszta wojowników, nie miało to związku z jego umiejętnościami łowieckimi. Zwyczajnie bał się polować.
Pozwoliła, by jej ogon poruszał się wściekle na boki. Nienawidziła, kiedy martwi mieszali się do życia żywych. Szczególnie, gdy sprawa dotyczyła jej rodziny.
Dzierzba szybko zrozumiała, że nie ma czego szukać w snach burej wojowniczki. Kły zatopione w karku potrafią być bardzo przekonującym argumentem. Kocica żałowała, że nie udało jej się zacisnąć ich na tyle mocno, by cynamonowa przestała być problemem. Okazała się niewystarczająco szybka. Gdy nadarzy się druga taka okazja, nie popełni tego samego błędu. Martwi powinni jej zdaniem pozostać właśnie tacy.
- Borsuk?
W brązowych ślepiach kłębiły się setki emocji. Bez problemu rozpoznała smutek, żal, poczucie winy i niepewność. Skinęła głową na znak, że słucha. Wilcze Serce zrobił krok do przodu, jakby chciał ją przytulić, ale zrezygnował, zostając z uniesioną przednią łapą.
- Opiekuj się nimi, proszę.
To było błaganie. Słyszała to w jego głosie, widziała w przejrzystej sylwetce. Ponownie skinęła głową.
- Dobrze. Pod jednym warunkiem.
Wzrok jej ojca mówił, że jest gotowy zrobić wszystko, czego by zażądała.
- Nie przychodź do niego więcej.
Miała wrażenie, że gwiazdy w jego oczach zgasły. Potrzebował dwóch uderzeń serca, żeby skinąć głową.
- Żegnaj, tato - miauknęła, odwracając się do niego tyłem.
- Kocham was - usłyszała jeszcze, zanim otworzyła oczy.
Żałowanie czegokolwiek nie leżało w jej naturze. Podobnie jak roztrząsanie tego co było. Podniosła się, otrzepując długie futro z przyklejonego do niego śniegu. Miała wiele do zrobienia. Jak chociażby uratowanie życia tej paranoicznej kupy futra zwanej jej bratem.
Jeśli miałaby być na siebie o coś zła, to tylko o to, że pozwoliła mu wtedy za sobą iść. Odkąd pamiętała, ich ojciec robił wszystko, żeby wrażliwy buras mógł żyć w dobrym świecie, ciesząc się każdym przejawem jego piękna. Po śmierci Wilczego Serca ona przejęła jego obowiązki, trzymając brata jak najdalej od wszelkiego zła tego świata, w tym też od siebie. Ale mleko się wylało i kocurowi udało się dostrzec drugą stronę życia. I był przekonany, że wyciągnęła po niego swoje łapy.
Wzrok kocicy stwardniał. Wróbel nie miał pojęcia, że to co zobaczył to tylko ścieżka prowadząca do przepaści, a nie ona sama. Nie miała zamiaru wyprowadzać go z błędu, jeśli to miało powstrzymać go przed kolejnym krokiem naprzód.
Musiała przyznać, że w pewnym sensie podziwiała plan Dzierzby. Odkryła dla burego mrok tkwiący w głębi każdego kota, pokazała mu jego skrajną postać i przekonała, że właśnie tym się stał. Uwierzył i zaczął bać się samego siebie, odcinając od najbliższych. Jedynych, którzy mogli dać mu wsparcie i pokazać, że się mylił. Bo co do tego Borsuk nie miała wątpliwości - jej brat nie był w stanie zabić bzyczącej mu nad uchem muchy, a co dopiero któregoś z członków klanu. Popadł w paranoję, zapędzając się w nią coraz głębiej, przekonany że widzi i wie więcej niż nieświadoma reszta. Próbował ich chronić dokładnie tak, jak ona chroniła jego. Uśmiechnęła się cierpko. Szlachetne i głupie. Typowy Wróbel.
Nie potrafiła przyznać się do tego przed samą sobą, ale na myśl o tym mysim móżdżku jej spojrzenie zawsze łagodniało. Kochała go z głębi swojego zimnego serca i była gotowa zrobić wszystko, żeby go ochronić. Przed okrucieństwem świata, każdym, kto chciał go skrzywdzić, samym sobą, przed nią i jej podobnymi. Każdy jego uśmiech, każda naiwnie optymistyczna myśl, każdy piękny plan na przyszłość był tego warty. Cena nie miała znaczenia.
Cieszyła się, że Iglasta Gwiazda zdecydował się zrezygnować. Wiedziała, że jej brat będzie świetnym liderem. Najlepszym, na jakiego mógł zasłużyć ten klan. Nowe obowiązki mu nie zaszkodzą, a na pewno przestanie marnować tyle czasu na myślenie. W duchu cieszyła się też z bachorów Małego Wilka. Szczególnie że gówniarz poszedł po rozum do głowy i dogadał się z Wróblem. Bawienie bachorów nie zaszkodzi żadnemu z nich…
Rozejrzała się. Właśnie… Ruszyła przez obóz, szukając pewnego burego futra. Jeśli to miał być sposób, żeby jej brat przestał się izolować, była gotowa to zrobić. Wiedziała, że Modrzewiowa Kora się zgodzi, potrzebował tylko odpowiedniej zachęty. Podobnie jak Zawilcowe Pnącze.
- Możemy porozmawiać? - miauknęła na widok burego. Zabrzmiało to bardziej jak rozkaz niż prośba, ale nie dbała o to. Zgodnie z jej oczekiwaniami, zaskoczony kocur skinął głową. Miauknął kilka słów powitania, ale nie odpowiedziała. Szli, aż kocica nie miała pewności, że nikt ich nie usłyszy.
- Załatwię ci noc sam na sam z moim bratem - powiedziała zwykłym, pozbawionym emocji tonem i patrzyła, jak przez pysk kocura przetaczają się kolejne emocje. Naliczyła ich dziesięć, zanim wojownik wydukał z siebie coś brzmiącego jak: “A-a-c-co-n-n-nie!”. Westchnęła, pozwalając, by na jej pysku wymalowało się znudzenie.
- Wiem, co do niego czujesz. Wystarczy mieć oczy i mózg na właściwych miejscach.
- O-on wie? - prawie zrobiło jej się go szkoda, gdy tak patrzył na nią szeroko rozwartymi ze strachu ślepiami. Miłość. Prychnęła w myślach.
- Nie. Mój brat jest równie spostrzegawczy co krety.
Bury parę razy otworzył pysk, chcąc zadać jej kolejne pytanie, ale w ostatniej chwili rezygnował. Pomogła mu trochę.
- Nie mogę patrzeć, jak się męczycie. Wróbel potrzebuje przyjaciela albo partnera, a w tej chwili nie ma żadnego z nich. - Zamachała ogonem, ucinając protesty kocura. - Jeśli wam wyjdzie, super. Jeśli nie, mam nadzieję, że przynajmniej przestaniecie się wzajemnie unikać.
- I-i tak po prostu…? - Kocurek spojrzał jej w oczy, zaskoczony.
Uśmiechnęła się kącikiem pyska.
- W zamian potrzebuję przysługi.
Jastrzębi Podmuch zmierzyła ją spojrzeniem, odrywając wzrok od jedzonej właśnie myszy. Bura wiedziała, że wojowniczka dyskretnie śledziła ją przez większość dnia. Uśmiechnęła się ledwo dostrzegalnie, odwzajemniając spojrzenie. W zielonych ślepiach lśniła determinacja i nienawiść.
- Nie pozwolę ci nikogo skrzywdzić.
Uśmiech Borsuk poszerzył się nieznacznie.
- Smacznego - miauknęła, wstając. Musiała znaleźć jeszcze Zawilcowe Pnącze, a słońce powoli zbliżało się do linii lasu. Musiała się pospieszyć jeśli chciała zdążyć przed powrotem brata. Z jego rudą znajomą porozmawia sobie kiedy indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz