— Niestety nie zrozumiałam. — miauknęła.
— Chciała się pochwalić. Nie bolą jej już stawy. — Leszczyna polizała swoją pierworodną w czubek głowy, mrucząc przy tym. Cicha skrzywiła się niezadowolona, zanim zwróciła wielkie, oczekujące ślepka na Szyszkę. — Martwiłam się o nią.
— Już po wszystkim. — usiadła, owijając ogonem łapy. Pochyliła się, by zrównać się z małą. — Byłaś bardzo odważna, wiesz?
Cicha pokiwała energicznie łebkiem. Nie każdy kociak wytrzymałby taki ból. Córka Leszczyny rzuciła się przez żłobek, spragniona jakiejś zabawy. Szyszka i Leszczyna miały kilka uderzeń serca, by ze sobą porozmawiać. Gdy kociaki nie słyszały, mogły poruszyć temat wojny. Było jasne, że muszą zaatakować jak najszybciej. Kto wie jakie męki przeżywają ich zniewoleni pobratymcy. Leszczyna upierała się, że pójdzie walczyć, Szyszka jednak wolała zdecydowanie, by została z kociętami wraz z Golec.
Cicha podbiegła do nich tak nieoczekiwanie, że pewnie zdążyła usłyszeć "zemsta na rybojadach", zanim obie zamilkły. Liderka liznęła na powitanie koteczkę. Jej pytający wzrok tylko utwierdził ją w tym, że zaciekawił ich ten niewielki orzech ich rozmowy. Na szczęście nie słyszała wszystkiego. Chociaż Leszczyna mogła dzielić się z potomstwem skrawkami ich historii, lepiej nie mówić im od razu wszystkiego.
— Rybojady to takie złe koty, przez które mieszkamy teraz w Owocowym Lesie. — miauknęła spokojnie czarna kotka. Chociaż nie żałowała, że przenieśli się tutaj, wolałaby w zupełnie innych okolicznościach i by Klan Nocy nie zabił jej pobratymców. — Na razie nie zaprzątaj sobie tym głowy. Chcesz się przejść gdzieś z ciocią? W Porze Nowych Liści jest bardzo pięknie.
Zerknęła na przyjaciółkę. Leszczynka na szczęście nie miała nic przeciwko. Szyszka opuściła więc kociarnię, wraz z córką Myszołowa u boku. Była już taka duża, że pewnie zanim się obejrzy, zostanie uczennicą. Musiała wybrać jej dobrego mentora. Uwielbiała uczyć, więc kto wie, może sama zajmie się jej treningiem?
W obozie tętniło życiem. Patrole zbierały się na obchód lub polowanie, wybrane przez Myszołowa, natomiast Pszczółka i Wschód zajęli się ziołami, pomieszkując w swojej zakrytej krzewami norze. Jeszcze nie zdecydowali, czy zostaną w tym miejscu na stałe. Musieli też zająć się pomysłem kocurka, ale na wszystko znajdzie się czas.
— Chcesz nauczysz się polować na motyle? — zaproponowała czarnulka. Pamiętała jak uczyła Szkarłata i Wichurę łapania owadów. Więc dlaczego by nie nauczyć tego jeszcze Cichej? Im szybciej się nauczy techniki łowcy, tym razem, nawet jeśli to nie były gryzonie.
Koteczka pokiwała łebkiem. Szyszka machnęła radośnie ogonem. Poprowadziła kociaka bardziej wgłąb obozu, zbliżając się do jednego z krzaków, na którego liściu dostrzegła motyla. Teraz musiały być cicho. Pochyliła się, ogonem robiąc to samo z Cichą, ustawiając ją przy okazji w łowieckiej pozycji, chociaż takiej niewyćwiczonej. Wyrobi ruch z czasem, wybierając się na prawdziwe polowania. Na razie to powinno wystarczyć.
— Spoglądaj cały czas na motyla. Zacznij się skradać, ale tak by cię nie usłyszał, cierpliwie. Potem musisz na niego naskoczyć, ale go nie zabijaj. Należy szanować każde życie. — wytłumaczyła łagodnie przywódczyni.
<Cicha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz