Płomykówka długo zastanawiała się nad propozycją mentora. Po ostatnim treningu kocur przyszedł, mówiąc, że kotka jest gotowa, aby zostać wojownikiem. Że jeśli tylko powie, on przygotuje dla niej egzamin, a później porozmawia z Judaszowcą Gwiazdą, a Płomienna Łapa dostanie wojownicze imię. Oczywiście, tak jak wygnana Zielone Wzgórze, Rozświetlona Skóra dawał jej czas. Wszyscy wiedzieli, co się stało, wszyscy koło Płomykówki chodzili na palcach. Cała trójka rodzeństwa była otoczona opieką, każdy z żałobą radził sobie inaczej, jednak to Płomiennej Łapie oprócz brata została wyciągnięta z życia mentorka. Poza tym Płomykówka nadal nie chciała uczestniczyć w wojnie. Jasne, jedna się skończyła, ale wszyscy obawiali się, że niedługo znów zostaną zaatakowani. Nie chciała umrzeć, ale nie chciała też zabijać, a jako uczennica otoczona była jeszcze tym, że nie do końca musi tam walczyć. Poza tym, nadal rozmyślała nad słowami Aster, widziała, jak tamta jest szczęśliwa z Pomocnym Wróbelkiem, jak dobrze zrobiło jej przeniesienie na protektorkę. Sama nad tym rozmyślała, ale coraz mniej pewna była, że to tego chce. Wybrałaby medyka, gdyby tylko mogła… Wolała jednak zostać na ścieżce wojownika, nie była gotowa, by pomagać innym kotom przez rozmowy, bo sama miała wiele problemów na głowie.
Po zjedzeniu zwierzyny, której niestety powoli zaczynało brakować, jak zwykle położyła się w legowisku, pozwalając, aby Drzemlik położył się tuż obok. Wyciągnął z jej futra źdźbło, które musiało się zawieruszyć dziś, gdy polowała. Wtuliła się w jego sierść gotowa, aby zapaść w sen, tak jak zazwyczaj, gdy to z nim spędzała popołudnia. Kocur jednak dziś nie był zaspany jak zwykle.
— Strasznie dużo potrafisz — zauważył cicho.
— Szybko się uczę — mruknęła kotka.
— Nie chcesz porozmawiać z Rozświetloną Skórą?
— A po co? — Kotka zwinęła się, chcąc zakończyć temat. Nie wspominała braciom o propozycji mentora, a tym bardziej o tym, że nie była pewna czego chce. Nie chciała ich martwić jeszcze bardziej.
— Żeby zostać wojowniczką, oczywiście! Nie tego chcesz?
— Nie wiem, czy jestem gotowa — mruknęła cicho. Cały czas to powtarzała, że nie jest pewna czy jest gotowa, że nie wie, czy wszystko potrafi. To strach przez nią przemawiał.
— Wszyscy widzimy, że jesteś. — Kocur zaczepił ją ogonem. — Jak się bawimy, to dobrze sobie radzisz. I twoi mentorzy na pewno uważają, że zasługujesz już na zostanie wojownikiem.
— Nie sądzisz, że lepiej będzie, jeśli troszkę jeszcze poćwiczę?
— Nie. — Zaśmiał się. — Myślę, że powinnaś spróbować. Bo jeśli nie potrafisz, to nie przejdziesz testu i będziesz mogła poćwiczyć. A jeśli potrafisz, to na to zasługujesz.
— Na wojownicze imię?
— Tak! — Otarł się o nią. — Więc według mnie powinnaś spróbować. — Ziewnął i rozłożył się. — A teraz pora na drzemkę — mruknął już w półśnie.
Kotka zaśmiała się na to, jak brat szybko zasypiał, sama nigdy tak nie potrafiła, kręciła się często, a czasem zasypiała nawet i dopiero o świcie. Tym razem jednak usnęła jakoś szybciej, jakby jakiś ciężar został zdjęty z jej ramion. Drzemiąca Łapa mógł mieć rację, może warto spróbować...?
Kotka zbudziła się, gdy słońce powoli zachodziło. Drzemlika już nie było obok, pewnie poszedł na trening. Ostatnio rzadko kiedy widywała się z rodzeństwem, rozmawiali wieczorem i w porze obiadowej. Przez krótką chwilę zapragnęła znów być w domu, z Dwunożnymi rodzicami. Wiedziała jednak, że to już nie wróci. Zeskoczyła więc z posłania i ruszyła do legowisk wojowników. Rozświetlona Skóra rozmawiał akurat z którymś z wojowników, lecz gdy uczennica podeszła bliżej, od razu na nią spojrzał.
— Co się stało, Płomienna Łapo? — zapytał, leniwie wstając ze swojego posłania.
— Chcę spróbować.
Biały kocur wpatrywał się w rudą przez kilka minut, jakby starał się rozwiązać bardzo trudną zagadkę. Chyba mu się udało, bo zaraz uśmiechnął się szeroko i otarł się o nią, mrucząc zadowolony
— Co to za zmiana? — Zaśmiał się.
— Rozmawiałam z kimś…
— Z jakimś kocurem? A może kotką? — Zaczepił ją ogonem.
No jakby braci słyszała! Wiedziała, że wiele uczniów już teraz ma kogoś na oku, ale ona nie miała czasu na takie rzeczy!
— Z Drzemlikiem — odpowiedziała zirytowana. — Z moim bratem.
— No dobrze. — Mentor zachichotał i zerknął w stronę wyjścia. — Ale już za późno. Obudzę cię o świcie i spróbujesz swoich sił w teście.
— Nie musisz go… przygotować? — kotka była zaskoczona, ale mentor tylko wzruszył ramionami i łapą wygonił ją z powrotem do jaskini uczniów.
Kotka wróciła i zaczęła bawić się kulką mchu. Musiała się tu wturlać ze żłobka… Zielona, miękka kuleczka przypominała jej o czasach, gdy tu trafili. Była taka przerażona… Teraz czułą dokładnie to samo. Strach, który chciał ją sparaliżować. Nie mogła sobie na to pozwolić! Nawet jeśli nie dla siebie, to dla braci, a jeśli nie dla nich, to dla tych wszystkich kotów, którzy szeptali, że jako dawne pieszczochy nic nie osiągną. Ona im pokaże! Zasnęła bardzo szybko, nawet z niedawną drzemką spała, gdy jeszcze księżyc nie był w pełni na niebie. Obudziła się, słysząc szum czyiś łap, otworzyła jedno oko i rozejrzała się. To jej mentor stał pod legowiskami, jakby wiedział, że wstała i jej wyczekiwał. Nie do końca wierzyła, że jest już świt, ale tak to już było podczas pory nagich drzew. Rozciągnęła się jeszcze leniwie i zaraz zeskoczyła, ziewając.
— Jesteś gotowa? — zapytał kocur.
— Bardziej nie będę — odpowiedziała kotka, czując, jak adrenalina ją pobudza.
W ciszy ruszyli przez wodospad. W porę nagich drzew chlapiąca woda była naprawdę zimna. Kotka nie wiedziała, czego od niej będzie chciał mentor. Słyszała jednak, że testy są naprawdę wymagające… A jeśli sobie nie poradzi? Chciała się wycofać, ale stwierdziła, że nie, że jeśli się nie uda to trudno. To by znaczyło, że musi jeszcze poćwiczyć. Wreszcie Rozświetlona Skóra się zatrzymał, więc Płomienna Łapa również. Byli na plaży, zimny wiatr sprawiał, że kotka drżała
— No dobrze. Zróbmy tak. Przejdę tunelami gdzieś na teren naszego klanu i tam się schowam. Będziesz musiała mnie wytropić. Będę mógł uciekać, zmieniać położenie. Musisz mnie dotknąć, wtedy zdałaś. Rozumiesz?
— Tak.
— Dobrze, daj mi trochę przewagi i odlicz do 10. — Zaśmiał się.
— Zamknąć oczy?
— Nie musisz, i tak ci zaraz z nich zniknę.
Kotka zaczęła w głowie odliczać, gdy biały kocur wpełzł do tunelu. Oczywiście, że wybrał jej słabość… Z wszystkich rzeczy, tunele dla niej był najgorsze. Ta duchota, brak jednego zmysłu… Masakra! Ale już nie mogła odpuścić… 3, 2, 1! Dokończyła odliczanie i sama wpełzła do tunelu. Kocur musiał być już daleko, ale mimo to nadstawiła uszy i przycisnęła nos do ziemi. Ruszyła za zapachem mentora, stawiając uważnie każdy krok. Oczywiście, że zabłądziła. A bo to raz! Jej wzrok wręcz zaczął się przyzwyczajać do ciemności. Wreszcie jednak usłyszała szum wiatru, a zapach mentora się wzmocnił, dotarło do niej też światło. Zamrugała kilka razy i rozejrzała się. Nie widziała kocura, a zapach ulotnił się wraz z wiatrem i rozlatywał na wszelkie strony. Nasłuchiwała, idąc w stronę drzew. Tam będzie łatwiej zobaczyć. - myślała. Wybrała to najwyższe i szybko się na nie wspięła. Zbyt często bawiła się z Świergotkiem w “kto pierwszy”, żeby rozmyślać, jak to zrobić, żeby było bezpiecznie. Traktowała to praktycznie jako część jej codziennego życia. Nawet jeśli śnieg sprawiał, że było ślisko, kotka ni razu się nie potknęła. Rozejrzała się, na szczęście liście jej nie przeszkadzały. Na początku nie widziała swojego mentora, był równie biały co zimny śnieg leżący na ziemi, musiał mieć to przemyślane. Wytężyła słuch i wzrok. Tam! - skrzypienie śniegu, spojrzała w tamtą stronę, coś ruszało się powoli. Zeskoczyła z drzewa, lądując na łapach i powoli, również chowając swą rudą czuprynę, ruszyła w stronę, w której widziała mentora. Chyba mentora, równie dobrze mogła być to jakaś zwierzyna, która nie zdążyła się skryć, nieważne. Ważne, że zauważyła coś. Śnieg skrzypiał niesamowicie oraz odmrażał łapki kotki, chciała już wrócić, aby ogrzać się w futrze braci. Ale jeszcze nie mogła. Starała się chodzić cicho, kryć się za krzakami. Cel cały czas się poruszał, jeśli to był mentor, to po to, żeby ją zmylić. Nie pozwoliła sobie. Zauważyła oczy kocura i szybko położyła się w śniegu. Mruknęła coś niezadowolona, ale na szczęście skrzypiący śnieg pod łapami Rozświetlonej Skóry to zagłuszył. Czekała, aż zbliży się, aż odwróci tyłem, czekała cierpliwie mimo zimna. Wyuczyła ten jeden moment, w którym wzrok mentora gdzieś uciekł, a był wystarczająco blisko, wyskoczyła ze śniegu na kocura i przewróciła ich.
— Mam cię — mruknęła dumna.
Kocur wydawał się zaskoczony, ale zaraz zaśmiał się i zrzucił z siebie kotkę, otrzepał się ze śniegu i zaczepił ją ogonem.
— Gratulacje, zdałaś.
Kotka najeżyła się na te słowa. Przez te kilka minut zapomniała, że to test. Że jeśli się jej uda zostanie wojowniczką. Ale czy nie o to chodziło? Żeby sprawdzić, czy da sobie radę? Bo jeśli dała, to jest gotowa. Tak uważał Drzemlik, tak pewnie uważałby też Świergotek, gdyby nie był skupiony na swoich treningach, pewnie wszyscy by tak uważali. Dała radę. Teraz będzie mogła chronić inne koty. Uśmiech wreszcie wpłynął jej na twarz z tą myślą. Przecież tego właśnie chciała, chronić innych, chronić rodzinę.
— Wracamy? — zapytał biały, a ruda pokiwała głową.
Ruszyli ponownie do obozu, wieczorem odbędzie się jej mianowanie, a nazajutrz… Płomykówka będzie mogła już przedstawiać się wojowniczym imieniem. Sama nie wiedziała, czy brzuch boli ją ze stresu, czy podniecenia.
— Jak długo byłaś w tym śniegu? — zagadał Rozświetlona.
— Sama nie wiem. Kilka minut. Ciężko cię zobaczyć — wzruszyła ramionami.
— Myślałem, że to królik — mruknął cicho, że kotka usłyszała to tylko przez przypadek. — Wygrzej się — dodał już głośniej.
Wrócili do jaskini, kocur poszedł do lidera, a potem sam się wygrzać, a Płomienna Łapa wróciła do legowiska, nagle czując zmęczenie z całego dnia. Wskoczyła na posłanie Drzemlika i wtuliła się w jego ciepłe futro, brat wzdrygnął się.
— Cała zimna jesteś! — zauważył, otulając ją ogonem.
— Byłam na dworze. — Zaśmiała się i zaraz dodała szeptem. — Zdałam…
Nie usłyszała jego odpowiedzi. Zasnęła. Zbudził ją głos Rozświetlonej Skóry.
— Płomienna Łapo. — Szturchnął ją delikatnie. — Już czas.
Płomykówka kiwnęła głową i wstała, przeciągając się leniwie. Ułożyła swe futro i wyszła. Judaszowca Gwiazda zwołał spotkanie i patrzył dumnie na uczennice. Łapą zaprosił ją na mównicę. To pora… Wskoczyła na skałkę i skinęła głową w ramach szacunku i przywitania. Rozejrzała się. Tyle twarzy przepełniała duma… Drzemlik i Świergotek wręcz skakali ze szczęścia, Postrzępiony Mróz chyba się wzruszyła, bo wtulała się w futro brata, zerkając na kotkę, a Astrowa Łapa wpatrywała się w nią z uśmiechem. Kątem oka zauważyła też małą kotkę, Psotkę, dziecko Mysiego Postrachu, z którym ostatnio rozmawiała. Nie wiedziała co ona sobie myśli, ale też wydawała się dumna.
— No dobrze, zacznijmy — Judaszowca Gwiazda przemówił i ustały szepty. — Ja, Judaszowca Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, wzywam swoich walecznych przodków, aby spojrzeli na tę uczennicę. — Głos rozniósł się echem.
Płomienna Łapa ostatnio śniła o tej ceremonii, lecz w jej snach, a w sumie koszmarach, ta nigdy nie przechodziła po myśli. Teraz jednak ceremonia już trwała, nie wydawało się, żeby ktokolwiek miał ją przerwać, a ona sama nie czuła już strachu, a podniecenie i dumę z siebie.
— Płomienna Łapa trenowała pilnie — lider kontynuował. — Trenowała, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam wam ją jako kolejną wojowniczkę. — Spojrzał na kotkę. — Płomienna Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Za cenę życia… Brzmiało to tak przerażająco, jednak nie zawahała się, gdy odpowiedziała:
— Przysięgam.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Płomienna Łapo, od tej pory będziesz znana jako Płomienne Serce. — To imię rozbrzmiało jej w głowie. Pasowało jak ulał… — Klan Gwiazdy ceni twoje ogromne, ciepłe serce, oraz pewność siebie. — Cóż, tego drugiego chyba trochę jej brakowało, ale nie chciała się kłócić. Ostatecznie teraz stała tutaj, na mównicy i czekała na ostatnie kilka słów. Czy dałaby radę, gdyby nie była pewna? Raczej nie, nawet jeśli jej pewność zawdzięczała dwójce rudych kotów. — Wita cię również jako nowego wojownika Klanu Klifu — dokończył.
Kocur przyłożył głowę do głowy kotki, a ona zaraz przyłożyła głowę do jego barku. Wiedziała co teraz, rozmawiała o tym z Postrzępionym Mrozem. Do samego rana musiała milczeć, pilnować bezpieczeństwa. Była w stanie to przeżyć. Zeskoczyła z półki, wcześniej raz jeszcze kiwając głową i podeszła do braci, aby się o nich otrzeć.
— Dałaś radę — zachichotał Świergotek. — Jesteś wojowniczką!
[1948 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz