*Przed zemstą na KN*
Po patrolu przyszedł do żłobka, żeby odbyć swoją pierwszą lekcję. Był podekscytowany! Czuł się dzięki temu potrzebny. Ważny dla kogoś.
Nie rozmyślał jeszcze o treści wykładu, wolał improwizować. Uniósł ogon na widok już czekającej uczennicy, gotowej na trening. Przycupnął obok niej.
— O czym będziesz opowiadać? — Wbiła w niego zafascynowane spojrzenie.
— Dzisiaj o... historii Owocowego Lasu — postanowił. W końcu sporo się ostatni działo, a warto jest znać takie rzeczy. — Część znam z opowieści taty i innych, a części sam byłem świadkiem — poinformował. — Więc tak. Na początku nasza społeczność wcale nie nosiła obecnej nazwy. Byliśmy Klanem Lisa, chyba ze względu ma lisy żyjące na naszym terytorium. I tak sobie żyliśmy, nie wiem za bardzo co się wtedy działo, dopóki Klan Nocy – o klanach jeszcze dokładniej opowiem ci później – nas nie zaatakował.
— Dlaczego to zrobili? — Miodunka zmarszczyła brwi.
— Bo tacy są. Tyranom zachciało się terytorium — prychnął. — Część lisiaków została wzięta do niewoli, część uciekła, żyjąc w ukryciu i planując zemstę. A pozostali... zostali brutalnie zamordowani przez te nieznające litości wywłoki — warknął. — Ocaleli znaleźli schronienie w Owocowym Lesie, daleko od Nocniaków. Gdy tylko zebrali siły, odbili resztę z ich łap. — Uśmiechnął się lekko, dumny z dokonań przodków. To musiały być czasy. Żałował, iż się wtedy nie urodził. Lider nie dawał sobą pomiatać i nikt nie musiał się martwić o ciągłe skrytobójstwa. — Owocowy Las to rozległy sad, otoczony siatką. W pewnym momencie nawet zaczął panować tam dobrobyt, choć trzeba było uważać na lisy, które przejęły terytorium po drugiej stronie ogrodzenia.
— A co robiły, jeśli wyszło się poza ten płot?
— A, jakieś tam zagryzienia, odrywane nogi, czy takie tam. — Wzruszył ramionami. Zaraz jednak obawa zabłysła w jego oczach. Czy kotka nie była za młoda, na taki język? Nerwowo przygryzł wnętrze swojego policzka. Miał nadzieję, że nie przestraszył jej szczegółami. — No nieciekawie ogólnie, ale teraz, jak wiesz, sytuacja z lisami się uspokoiła.
Uczennica kiwnęła głową na potwierdzenie.
— Mieszkaliśmy w sadzie do czasu, aż nie pojawili się dwunożni. Oni to podobno takie giga coś kształt mrówki, tylko chodzące pionowo. Dużo razy wyższe i większe od nas. Chcieli siłą wszystkich porwać, więc każdy zaczął uciekać. Dużo osób zginęło przez nich, parę złapano i już nigdy więcej nie widziano. I… tak trafiliśmy znów tutaj. Wtedy też ja się urodziłem. Trójka kotów poszła zawrzeć układ z lisami, w tym moja mentorka — pochwalił się. — Udało im się i teraz lisy mają prawo chodzić po naszych terenach, a my po ich. A później… Zastanawiam się, jak ci to opowiedzieć w odpowiedni sposób.
— Powiedz, jak było. Mam prawo znać wszystkie szczegóły, jestem już prawie dorosła! — oburzyła się.
Wahał się przez chwilkę, po czym machnął na to łapą. Chyba to nikomu to nie zaszkodzi. Miodunka zaczęła już szkolenie i im szybciej zderzy się z okrutną rzeczywistością, tym lepiej dla niej. Przynajmniej nie będzie zaskoczona tak, jak on był.
— Znaleziono oderwaną głowę jednej z… wojowniczek na środku obozu. Potem zmasakrowane ciało mojego b-brata. Tajfun, twojego tatę we krwi, Stokrotkę i Poziomkę. Nadal nie wiadomo kto za tym stoi, a Błysk nic nie robiła, by się dowiedzieć, więc świetnie — syknął. Miał serdecznie dość tej bezradności. — Oczywiście jeszcze ten głupi Klan Nocy, zgwałcił Dolę, jak pewnie słyszałaś. Na dodatek porwali kocięta mojej znajomej, to szaleńcy.
<Miodunko?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz