Nie tak dawno temu została mianowana. Wciąż nie przyzwyczaiła się do imienia Wilcza Tajga, ale brzmiało majestatycznie. Inaczej, niż w przypadku samotników. Przechadzała się przez las w poszukiwaniu zwierzyny do upolowania, starając się robić to bezszelestnie, by niczego nie przepłoszyć. Nagle między zaroślami zauważyła rzucające się w oczy białe futro i omylnie stąpnęła na gałąź, jeżąc się i wydając z siebie dyskretny syk. Mroczna Gwiazda zawsze nakazywał przeganiać intruzów, a jego zastępczyni, zajmująca teraz pozycję liderki, zdaje się uważać podobnie.
— Gdziekolwiek się teraz ukrywasz, pokaż się, inaczej będę zmuszona zawiadomić odpowiednie koty. Nie skończy się to wtedy dla ciebie najlepiej — ostrzegła.
Biała postura kota wysunęła się powoli zza krzewu, uśmiechając się pod nosem.
— Wybacz za to ukrywanie się. Słyszałem, że... Nie jest tu bezpiecznie. Proszę, nie powiadamiaj swoich towarzyszy. Nie jestem wrogiem i nie szukam problemów.
Zmrużyła oczy, lustrując go nieufnie. Co więc osoba taka jak on mogła tutaj robić? Sądził, że była głupia?
— Czego więc szukasz? To bynajmniej nie jest miejsce dla samotników.
— Lubię spacerować. — Owinął łapy ogonem. — Poznawać świat. Przebyłem wiele, wiele księżyców, by się tutaj znaleźć. Zaciekawiło mnie to miejsce. — Z jego pyska nie znikał życzliwy uśmiech.
— Jeżeli cię przestraszyłem to przepraszam. Nie było to moim zamiarem.
Wilcza Tajga prychnęła.
— Nie przestraszyłam się ciebie. Ryzykujesz życie dla spaceru i przyjemności? — mówiła spokojnie, ale wyraźnie szorstkim głosem, pokazując mu swoje nastawienie. — Masz wściekliznę, że są u ciebie takie zaniki lęku?
— Możliwe. Ale nie martw się. Nie gryzę. — Pewna iskierka błysnęła w jego oku. Otrzepał swoje futro, górując łbem nad kocicą. — Jeżeli masz czas i chęci, chętnie dam się odprowadzić na granicę. Głupio przyznać, lecz się nieco zgubiłem. Las... Jest takim niesamowitym miejscem. — Uniósł ze spokojem łeb na drzewa. — Lecz każda roślina tu wygląda tak samo.
Uniosła wyżej brodę, mierząc go ostrożnym wzrokiem, by wyglądać choć na trochę wyższą przy tym olbrzymie. Może to właśnie powinna zrobić? Nie ukrywała, że niezbyt widziało jej się pozbawianie życia kolejnego kota, choć robiła to już tysiąc razy i zrobiłaby kolejne tysiąc. Mogłaby odprowadzić go na granicę. Sam by odszedł, nie robiąc problemów ani jej, ani innym Wilczakom.
— Niczego nie próbuj — powiedziała tylko. Miał... Bardzo nietypowy wygląd. Musiała wyglądać śmiesznie, grożąc tak wielgachnej istocie. Był większy od przeciętnego kota, miał śmiesznie dyndające pędzelki i długie futro. — Jestem już i tak dość łaskawa... Powinnam pozbyć się ciebie już dawno.
Nie dodała tego, że oszczędzała go, bo nie chciała po raz kolejny brudzić łap w krwi. Chociaż słuchając go, utwierdzała się w przekonaniu, że powinna była to zrobić. Ruszyła przodem.
— Też na początku tak myślałam, ale jest tu mnóstwo różnych roślin. Tylko wystarczy spędzić tu więcej czasu, a zaczynasz je odróżniać. To piękne miejsce.
— Nie wątpię, że to piękne miejsce — Ruszył za nią spokojnym krokiem, napawając się otoczeniem i cichym ćwierkaniem ptactwa. — Och? Pozbyć się mnie? W takim razie jestem wdzięczny, że zasłużyłem na twą łaskę. To miłe — skomentował. — Skoro na początku myślałaś podobnie do mnie, to rozumiem, że nie pochodzisz stąd?
Zacisnęła zęby. Była okropna. W rozmawianiu z obcymi. Rozmawiali może od kilku minut, a ona zdążyła mu zdradzić, że nie pochodzi z klanu.
— Ta informacja jest ci szczególnie potrzebna? Po prostu... przywykłam do innego krajobrazu. Nie żyłam w lesie.
— Ja także, jak można się domyślić. Nie jest to nic złego. Naprawdę. Nie czuj się z tego powodu źle — powiedział widząc jak zaciska swój pysk. — Moim krajobrazem, który zwykle widziałem podczas swych wędrówek to pola i Siedliska Wyprostowanych. Bardzo ciekawe miejsca, najbardziej to drugie. Kot nie śpi nocami, aby móc wszystko ujrzeć. Taki ze mnie... obieżyświat — zaśmiał się mrukliwie pod nosem, a jego wibrysy zadrżały.
— Co skłoniło cię do zamieszkania tutaj? Czyżby leśne koty kusiły dobrami?
Mruknęła pod nosem. Zdawał się dość sympatyczny, gdyby nie fakt, że był kompletnie obcy i najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, jak niebezpieczny jest Klan Wilka.
— Nie miałam zbyt dużo do powiedzenia w kwestii wprowadzenia się do Klanu Wilka. To był pomysł moich rodziców. Nie prosili mnie o zdanie. Nie zamierzam protestować, bo nie jest tu źle.
<Śmierć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz