Jego życie coraz bardziej przypominało rozpędzonego zająca, którego nawet najznamienitszy wojownik nie potrafił zatrzymać z powodu zawrotnej prędkości. Sprawa z psem, śmierć siostry Cętkowanego Kwiatu, utrata matki, a teraz romans Konwaliowego Serca. Skojarzył Świtającą Maskę, kocura z klanu wilka. Siedział zawsze blisko medyków, zamiast spędzać czas z wojownikami. Osobnik, który w jakiś sposób zdołał zawrócić w głowie czarnej.
Biały sam nie wiedział, co dokładnie odczuwał. Działo się dużo, za dużo. Czuł, że tracił nad tym wszystkim kontrolę. Rzeczywistość działała mu na nerwy, próbując zacząć powolną destrukcję Orlikowego Szeptu, raczej nastawionego pozytywnie do otoczenia. Wkrótce wszystko miało się zmienić.
Siedział za Konwaliowym Sercem. Kotka jąkała się, gdy miauczała. Czuła smutek i wielkie zagubienie. Orlikowy Szept rozumiał żółtooką, sam odczuwał podobne emocje, mimo że rany w sercu po utracie Koniczynki zdołały się zabliźnić. Chciał milczeć, nie odpowiadać. Obawiał się pogorszenia sytuacji przez jakiekolwiek wypowiedziane słowa. A każdy gram niepokoju mógł wpłynąć na zdrowie czarnej i maluchów w jej wnętrzu.
Jak to śmiesznie brzmiało - ciężarna medyczka. Nigdy nie podejrzewałby kotki o taki czyn. Chciała tylko dobrze. Była tą spoza klanu, o złej reputacji. Zdołała zbudować sobie dobre imię, dzięki naukom Jeżowej Ścieżki i empatii wobec każdego. Doceniał ją, zdołali zbudować między sobą naprawdę cenną relację, mocną i silną. Teraz ich przyjaźń wydawała się cienka jak nigdy i jedno słowo mogło potłuc kruchą więź.
- Więc to prawda... Złamałaś Kodeks... Masz partnera i jesteś w ciąży - szepnął cicho biały. Zmrużył oczy, patrząc na sylwetkę kotki. Próbował znaleźć jakiś dowód na to, że to wszystko było tylko nieśmiesznym żartem, lecz nieco bardziej okrągły brzuch towarzyszki temu zaprzeczył. Oczekiwała na potomstwo, miała zostać matką, chociaż samo życie jej tego zabroniło.
Konwaliowe Serce pokiwała nieznacznie głową, nie odwracając się do przyjaciela.
Siedzieli w milczeniu, co przymnażało Orlikowemu Szeptowi coraz więcej niepokoju. Drżał, wbijając raz po raz pazury w ziemię, próbując nie mówić nic. Dodatkowe słowa mogły wywołać płacz u kotki, a tego nie chciał. Dźwięk cierpienia i bólu, dodatkowa męka dla ucha strapionego kota.
Myślał nad całą sytuacją, szybko analizując każde wydarzenie i krótką rozmowę z kotką. Nadal pamiętał jej ataki szału i podejrzane zachowania. Zacisnął zęby. Usłyszał tyle kłamstw, tyle rzeczy było przed nim ukrywane. I wiedziała o tym Cętkowany Kwiat. Obie znały wszelkiego rodzaju sekrety, nie mówiąc nic jemu samemu. Cóż miał się dziwić, kto zaufałby na stałe takiemu komuś, jak biały? Zamknięty w sobie, bez większego planu na życie, prócz chęci na wyszkolenie chociaż jednego ucznia.
Przestał myśleć. W tak głupiej chwili nie zamierzał umartwiać się nad sobą. Większą ofiarą okazała się niestety czarna. Zakochała się, a zakazane uczucie doprowadziło do ciąży, czego klan gwiazdy nie odpuści jej łatwo. Przodkowie pełni zemsty i gotowi na zesłanie najgorszej, możliwej kary.
Konwaliowe Serce obrała złą drogę. Pragnęła tylko poznać zioła i leczyć, ale okazało się, że może przeznaczona jej była droga... Bardziej kocia? Może byłaby szczęśliwsza z gromadą kociąt i swoim partnerem?
- Nie mogę cię tak zostawić... Nie podoba mi się to, że tyle to przede mną ukrywałyście, ale... Wcale się wam nie dziwię - stwierdził Orlikowy Szept.
- Naprawdę...? Nie.... N-nie j-jesteś z-zły? - zdziwiła się Konwaliowe Serce, spoglądając na towarzysza.
- Nie... Im więcej osób się dowie, tym większa szansa na to, że się wyda. Ja... Jestem zły, może gdzieś głęboko w sobie, ale... Znam emocje, które odczuwasz. Smutek, żal... Czułem to wszystko po stracie mamy... - Na myśl o Koniczynce, serce białego przyspieszyło, a tęsknota pojawiła się na horyzoncie umysłu. - Nie... Nie chcę cię stracić. Jesteś cenną sojuszniczką.
- N-nie? W-w ogóle? - Konwaliowe Serce nie potrafiła uwierzyć białemu.
- TAK! Przyjaciele powinni sobie pomagać! Nie zostawimy cię. Nikt więcej nie dowie się o małych ani o Świcie... Naprawdę. Przyrzekam. Jak komuś się wymiauczę, to... To... Nigdy sobie nie wybaczę! - mówił Orlikowy Szept. - Nie zostaniesz sama. Sam czułem się strasznie samotny, gdy ona zmarła... Więc ciebie tym bardziej nie pozostawię, bo nie dasz sobie rady.
- Nadal jesteśmy przyjaciółmi? - zdziwiła się Konwaliowe Serce.
- Tak - odpowiedział automatycznie biały. - Daj sobie pomóc. Teraz musisz myśleć przede wszystkim o sobie. Pozwól mi i Cętkowanemu Kwiatowi działać, a wszystko dobrze się skończy.
Biały sam nie wiedział, co dokładnie odczuwał. Działo się dużo, za dużo. Czuł, że tracił nad tym wszystkim kontrolę. Rzeczywistość działała mu na nerwy, próbując zacząć powolną destrukcję Orlikowego Szeptu, raczej nastawionego pozytywnie do otoczenia. Wkrótce wszystko miało się zmienić.
Siedział za Konwaliowym Sercem. Kotka jąkała się, gdy miauczała. Czuła smutek i wielkie zagubienie. Orlikowy Szept rozumiał żółtooką, sam odczuwał podobne emocje, mimo że rany w sercu po utracie Koniczynki zdołały się zabliźnić. Chciał milczeć, nie odpowiadać. Obawiał się pogorszenia sytuacji przez jakiekolwiek wypowiedziane słowa. A każdy gram niepokoju mógł wpłynąć na zdrowie czarnej i maluchów w jej wnętrzu.
Jak to śmiesznie brzmiało - ciężarna medyczka. Nigdy nie podejrzewałby kotki o taki czyn. Chciała tylko dobrze. Była tą spoza klanu, o złej reputacji. Zdołała zbudować sobie dobre imię, dzięki naukom Jeżowej Ścieżki i empatii wobec każdego. Doceniał ją, zdołali zbudować między sobą naprawdę cenną relację, mocną i silną. Teraz ich przyjaźń wydawała się cienka jak nigdy i jedno słowo mogło potłuc kruchą więź.
- Więc to prawda... Złamałaś Kodeks... Masz partnera i jesteś w ciąży - szepnął cicho biały. Zmrużył oczy, patrząc na sylwetkę kotki. Próbował znaleźć jakiś dowód na to, że to wszystko było tylko nieśmiesznym żartem, lecz nieco bardziej okrągły brzuch towarzyszki temu zaprzeczył. Oczekiwała na potomstwo, miała zostać matką, chociaż samo życie jej tego zabroniło.
Konwaliowe Serce pokiwała nieznacznie głową, nie odwracając się do przyjaciela.
Siedzieli w milczeniu, co przymnażało Orlikowemu Szeptowi coraz więcej niepokoju. Drżał, wbijając raz po raz pazury w ziemię, próbując nie mówić nic. Dodatkowe słowa mogły wywołać płacz u kotki, a tego nie chciał. Dźwięk cierpienia i bólu, dodatkowa męka dla ucha strapionego kota.
Myślał nad całą sytuacją, szybko analizując każde wydarzenie i krótką rozmowę z kotką. Nadal pamiętał jej ataki szału i podejrzane zachowania. Zacisnął zęby. Usłyszał tyle kłamstw, tyle rzeczy było przed nim ukrywane. I wiedziała o tym Cętkowany Kwiat. Obie znały wszelkiego rodzaju sekrety, nie mówiąc nic jemu samemu. Cóż miał się dziwić, kto zaufałby na stałe takiemu komuś, jak biały? Zamknięty w sobie, bez większego planu na życie, prócz chęci na wyszkolenie chociaż jednego ucznia.
Przestał myśleć. W tak głupiej chwili nie zamierzał umartwiać się nad sobą. Większą ofiarą okazała się niestety czarna. Zakochała się, a zakazane uczucie doprowadziło do ciąży, czego klan gwiazdy nie odpuści jej łatwo. Przodkowie pełni zemsty i gotowi na zesłanie najgorszej, możliwej kary.
Konwaliowe Serce obrała złą drogę. Pragnęła tylko poznać zioła i leczyć, ale okazało się, że może przeznaczona jej była droga... Bardziej kocia? Może byłaby szczęśliwsza z gromadą kociąt i swoim partnerem?
- Nie mogę cię tak zostawić... Nie podoba mi się to, że tyle to przede mną ukrywałyście, ale... Wcale się wam nie dziwię - stwierdził Orlikowy Szept.
- Naprawdę...? Nie.... N-nie j-jesteś z-zły? - zdziwiła się Konwaliowe Serce, spoglądając na towarzysza.
- Nie... Im więcej osób się dowie, tym większa szansa na to, że się wyda. Ja... Jestem zły, może gdzieś głęboko w sobie, ale... Znam emocje, które odczuwasz. Smutek, żal... Czułem to wszystko po stracie mamy... - Na myśl o Koniczynce, serce białego przyspieszyło, a tęsknota pojawiła się na horyzoncie umysłu. - Nie... Nie chcę cię stracić. Jesteś cenną sojuszniczką.
- N-nie? W-w ogóle? - Konwaliowe Serce nie potrafiła uwierzyć białemu.
- TAK! Przyjaciele powinni sobie pomagać! Nie zostawimy cię. Nikt więcej nie dowie się o małych ani o Świcie... Naprawdę. Przyrzekam. Jak komuś się wymiauczę, to... To... Nigdy sobie nie wybaczę! - mówił Orlikowy Szept. - Nie zostaniesz sama. Sam czułem się strasznie samotny, gdy ona zmarła... Więc ciebie tym bardziej nie pozostawię, bo nie dasz sobie rady.
- Nadal jesteśmy przyjaciółmi? - zdziwiła się Konwaliowe Serce.
- Tak - odpowiedział automatycznie biały. - Daj sobie pomóc. Teraz musisz myśleć przede wszystkim o sobie. Pozwól mi i Cętkowanemu Kwiatowi działać, a wszystko dobrze się skończy.
<Konwaliowe Serce?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz