podczas Pory Nagich Drzew
Bura kotka przerwała Orlikowemu Szeptowi na temat białego śniegu. Tak, wojownik zastanawiał się nad tym, dlaczego na kilka księżyców spadał puch, przykrywający ziemię. W sumie do niczego nie był potrzebny. Zakrywał sobie ziemię, ale poza tym nic konkretnego nie robił. Leżał sobie i leżał, całe dnie i noce, by następnie roztopić się i pozostawić po sobie błotnistą breję. Kocięta budowały śnieżne korytarze i traktowały grubą warstwę zimnego opadu jako plac zabaw. Starszym kotom taki puch utrudniał chodzenie. Wojownicy wypatrywali tropów zwierzyny, która i tak w większości znikała, zapadając w głęboki sen.
Wykorzystał śnieg do zabawy w berka, angażując w to Cętkowany Kwiat. Co złego było w bawiącej się dwójce dorosłych kotów? Raz na jakiś czas można, nikt nie zakazał starszym odcinania się od dobrej rozrywki. Tym bardziej, że dopiero środek dnia, więc przeznaczenie całego wolnego czasu na zwykłe rozmyślania było stratą czasu.
Uciekał przed burą, wyczerpując część swojej cennej energii. Bawili się razem, jak za kocięcych księżyców. Podobało mu się to, ciemna wydawała się być zaskoczona, ale zaangażowała się w berka. Orlikowy Szept uwielbiał patrzeć na uradowaną Cętkowany Kwiat, ponieważ dzięki temu zapominał o troskach dnia codziennego. Silnie pokochał burą, być może tak mocno, jak Koniczynka Ostrzenia.
- Chciałbym ci o czymś powiedzieć - rzekł biały, gdy ukochana złapała go prostym, ale dobrze przemyślanym podstępem, wykorzystując troskę partnera.
- Coś złego się stało? Źle ci, bo cię złapałam? - Cętkowany Kwiat uśmiechnęła się łobuzersko, widząc zakłopotanie na pysku Orliczka. Niebieskooki przewrócił oczami. Cętka czasami czytała z niego jak z otwartej księgi.
- Po części tak. Byłem szybki, a mnie podstępnie zwabiłaś - powiedział, kładąc się na zimnym podłożu i zasłaniając łapami oczy. Usłyszał dźwięczny śmiech córki Czaplego Potoku. Sam się uśmiechnął, bura była jego największą słabością, podobnie jak najbliższe mu koty.
- Oj, Orliczku, nie pesz się tak, bo zawołam Narcyzowy Pył i on przemówi ci do rozumu - odpowiedziała bura, machając ogonem z rozbawieniem.
Na myśl o kolejnym monologu niebieskiego egoisty, biały wstał i pokręcił głową z zaprzeczeniem. Nie, nie, nie, nie marzyło mu się spotkanie z mentorem w obecnej chwili. Spędzał czas z ukochaną i tak miało pozostać. Z nim porozmawia kiedy indziej.
- Nie, nie wołaj go, nie tęsknię za nim - miauknął Orlikowy Szept. - Teraz ja cię gonię.
Cętkowany Kwiat zaczęła biec. Biały od razu udał się za nią, przemierzając żwawymi susami śnieg. Dawał nieco fory swojej ukochanej, aby ta nacieszyła się zabawą. Prędzej czy później ją złapie, nie mogli tak grać w berka w nieskończoność. Sam wojownik czuł lekkie zmęczenie. Podczas polowań uciekał się do biegu w ostateczności, bo śnieg nie należał do łatwych przeszkód podczas zdobywania pożywienia.
W którymś momencie skoczył i złapał gęsty ogon Cętkowanego Kwiatu. Udało mu się dotknąć nosem tej części ciała kotki, przez co do jego nozdrzy dotarł słodki zapach jej futra.
- Teraz ja cię złapałem! - ucieszył się Orlikowy Szept.
Bura spojrzała na ukochanego.
- Chciałeś coś powiedzieć. Już o tym zapomniałeś? - zapytała się.
No tak! W tym całym wirze zabawy zapomniał o tym, co chciał miauknąć swojej partnerce. Zganił siebie w myślach za to małe niedopatrzenie. Niby niewinne, lecz sprawa, którą pragnął poruszyć Orlik, była ważna.
- Właściwie to pytanie... Konwaliowe Serce ostatnio dziwnie się zachowuje. Czy... Mówiła ci o jakiś problemach? Wiesz... To nasza przyjaciółka i powinniśmy się o nią wspólnie zatroszczyć, by nam nie padła za szybko. Każdy medyk jest cenny dla klanu - powiedział. Mówiąc to miał cichą nadzieję, że Cętkowany Kwiat nie będzie zazdrosna o czarną medyczkę.
<Cętkowany Kwiecie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz