Kocurek wstał i natychmiast trącił Lamparta. Oczywiście skończyło się to jego obudzeniem.
-Hej!-wrzasnął w chwili kiedy Wodospad parsknął śmiechem.-To nie jest śmieszne!-kocurek czekając na chwilę aż czarny van przestanie go widzieć skoczył na niego i przygniótł go swoją wielką łapą.
-Ja jestm wojownikiem-zaczął puszczając go i machając ogonem.-A ty myszą!-wycedził i bez ostrzeżenia skoczył na mniejszego brata. Ten jednak w porę się odsunął i tak zaczeła się zawzięta walka. Młodszy kocurem cały czas uciekał, a starszy kocur cały czas próbował go złapać. W końcu szylkretowa łapa matki zgarneła Lamparta i zaczeła go wylizywać.
-Ha ha!-parsknął Wodospad i śmiał się póki druga łapa nie przygarneła i jego. Ten popatrzyła na coś w roku żłobka wzrokiem błagającym o pomoc.
-Ten się śmieje kto się śmieje ostatni...-powiedział Lampart kipiąc z rozbawienia. Na głowie sterczała drugiemu dziwna ostra grzywka.
-Popraw sobie grzywkę...-szepnął cicho próbójąc nie zaśmiać się. Po chwili jednak nie wytrzymał i poprawił swoją grzywkę.-Maaamooo!-krzyknął przeciągając.-Daj nam się bawić...-powiedział jednak Gronostajowy Krok powiedziała tylko i po dłuższej chwili puściła:
-Już...
Kocurek wyskoczył natychmiast i wytarzał się w mchu na posłanie. Jego rozczochrane teraz futro sterczało na wszystkie strony.
-Ha ha!-krzyknął triumfalnie i jak królik skoczył do wyjścia ze źłobka usłyszał chrzęst lądowania Lamparta. Szybko przecisnął się na zewnątrz.-Lampart... chodź pójdziemy... pozwiedzać-powiedział zachęcająco jednak kocurek nie wyglądał na przekonanego.
-Dobra-jęknął w końcu i skoczył za nim. Obydwoje razem przekradli się do jakiegoś wejścia. Było średnio zakryte, a na środku widniała wydeptana ścieżka.
-Chodź-zaśmiał się cicho i wszedł do środka. Środek był wielki.-Widzisz to co ja?-zapytał.
-Tak... wyraźnie...-powiedział. Zaraz po tym Wodospad usłyszał pełny satysfakcji pomruk.-Popatrz tu!
Kocurek podbiegł do brata i zobaczył połki z liśćmi, ziarnami i korzeniami. Jednym słowem. Chaszcze, jednak coś przyciągneło jego uwagę. Były to kusząco pachnące liście.
-A czego wy tu szukacie?-zapytał przenikliwy głos na co obydwa kocrki podskoczyły i wrzasnęły ze strachu.
-Uciekaj!-wrzasną tygrysio pręgowany kocurek, a drugi zaczął uciekać. Zasyczał na mroczna postać a po chwili sam rzucił się do ucieczki tuż przed nim przemkneła niewielka dziura gdzie schował się Lampart.-Ratunku! On chce mnie zjeść! Ma mnie!-wrzasneli na zmianę kociaki. Wodospad drapnął przeciwnika. Zaraz za nim wybiegł Lampart. W końcu obydwoje schowali się przy wejściu. Klatki piersiowe unosiły się i opadały w zawrotnym tępie. Wodopad uśmiechnął się i powiedział do brata:
-A mówiłem-złapał oddech.-że będzie.... f-fajnie...-dokończył na co Lampart pokiwał głową. Gdy odetchneli ruszyli pod wieeelgachny kamień który przypominał prosty pazur. -Chodźmy tam...-powiedział ciekawski Wodospad i podszedł do zasłoniętej jaskini. Nie słyszał rzadnego dźwięku.-Wchodzimy?
-Ja nie wchodzę... będzie tak samo jak poprzednio...-powiedział nadal lekko wstrząśnięty czarny van.
-Okej to tu czekaj...-powiedział łobuzersko i przebił łebek do środka odrazu przywalił w rudą łapę. Zdezorientowany wpadł głębiej.-O jej...?-zapytał sam siebie i zaczął się wycofywać. Niestety kichnął, a orzechowe oko natychmiast się otworzyło. Przerażony wrzasnął i w przewrotnym tępie wyskoczył.
-Wiejemy! Znowu to samo. Miałeś racje tak tak wiem.-powiedział w czasie biegu do żłobka. W końcu zaliczył glebę potykając się o kamyk. Lampart parsknął śmiechem. Jednak starszemu nie było w ogóle do śmiechu. Wystarczyło że zobaczył rude ciesko wychodzące z jaskini z której uciekł i odrazu wbiegł do żłobka obcierając się i przeciskając. Przywarł do ściany obok wejścia i tak stał póki nie usłyszał że ktoś wchodzi. Nastroszył futro i skoczył łapiąc Lamparta.
-To za to że się śmiałeś-zamruczał złowieszczym tonem i obydwoje zaczeli się ganiać i tarzać w środku żłobka. Bury kocurek warknął głucho na co odpowiedzialo mu kolejne tarzanie. Nawet nie zauważył kiedy do żłobka weszła Berberys. Lampart i Wodospad uspokojili się dopiero gdy ich rozdzielono. Bury kot zerknął na siostre.
-Gdzieź ty była?-zapytał patrząc porozumiewawczo na czarnego vana.
-Gdzieś-warkneła.
-A my biegaliśmy po obozie, pokonywaliśmy potwora i zaskoczyliśmy lisa!-krzyknął Lampart na co zawturował też Wodospad.
-I tak bezemnie?-parskneła. Po chwili jednak kocur zwrócił się po cichu do Lamparta.
-Pójdziemy jutro pokonać lisa i zobaczyć reszte jaskiń?-zapytał brata. Siadł czekając na odpowiedź.
<Lampart?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz