Zakołysała się na kłodzie, która powoli spływała ze strumieniem rzeki. Wbiła pazury w pień, przeklinając szpetnie wszystko, co jakkolwiek mogło jej podpaść. Zaczynając od tego worka tłuszczu - Bobrzej Kłody, zaś na samej porze opadających liści kończąc. Lodowata woda chlapała na jej ciało, które pokryte było krótkim futerkiem, co ani trochę nie pomagało, jeśli chodzi o utrzymanie jakiegokolwiek ciepła.
— Postaw inaczej łapę — mruknął znudzony kocur, żrąc już chyba piątą rybę w ciągu dziesięciu minut ich treningu. Kocica rozeźlona uderzyła ogonem o se pięty, fucząc wściekle. Miała wielką ochotę rzucić się na tego pasożyta i przeorać jego mordę pazurami. Wiedziała jednak, że kilkanaście podbródków oraz zwałów tłuszczu spulchniających mu pysk zdecydowanie zadziała niczym tarcza przeciwko kłom i pazurom.
Już teraz mogła ledwie dostrzec jego dwa kaprawe ślepka!
— To może ruszysz tu spasioną dupę i mi pokażesz, co? — warknęła, jeżąc mokrą sierść, przez co nie było to tak efektowne jak zazwyczaj. Widząc jednak ignorancję nauczyciela, wzięła do mordki spływającą z nurtem gałązkę, po czym rzuciła nią w kocura. Niestety, nie miała aktualnie tyle siły, przez co jej cudowna broń spadła znowu do wody. Wściekła już do granic możliwości kotka zeskoczyła na brzeg, wcześniej przepływając kawałek w lodowatej cieczy, po czym wzięła rybę, którą aktualnie posilał się bober i najzwyczajniej w świecie wrzuciła ją do wody.
Spaślak wydał z siebie bliżej nieokreślony wrzask, który przypominał z lekka lisa, który złapał zatwardzenie. Bengalka zamrugała zszokowana, gdy kula tłuszczu podniosła się z ziemi i ruszyła w jej stronę dosyć szybko. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu drogi ucieczki.
Jej cudownym wybawieniem okazał się kolejny spływający z rzeką pień. Wskoczyła więc do wody, jak najszybciej podpływając do kawałka drewna i wdrapując się na niego. Bobrza Kłoda chyba jednak za bardzo łaknął zemsty aniżeli obiadu, bowiem ruszył jej śladem. Widząc, że srebrny kocur jest co raz to bliżej, Zbożowa Łapa przedostała się na drugi brzeg, akurat gdy pazury wczepiły się w korę jej deski ratunku.
Kocur wystawił łeb ponad taflę, biorąc potężny oddech. Pień zakręcił się, zaś łeb wojownika zniknął w czarnych odmętach rzeki. Wyłonił się jednak kilka razy, machając łapami we wszelkie strony świata, aż ostatecznie zniknął zupełnie.
— O kurw... — szepnęła do siebie, gdy zorientowała się, co takiego właśnie zaszło. Niechętnie wlazła znowu do rzeki przepływając ją, po czym popędziła jak najszybciej w stronę legowiska liderki. Właściwie nie dlatego, że jej mentor wziął utonął, jednak bardziej z obawy, że wezmą ją oskarżą o morderstwo Bobra.
— Bry — miauknęła zdyszana wchodząc do środka bez pytania. Było to błędem, bowiem właśnie wpieprzyła się w rozmowę między Aroniowym Podmuchem a przywódczynią. Oboje zdziwieni ale też i niezbyt zadowoleni spojrzeli na uczennicę, która jak jeszcze nigdy zaczęła się jąkać.
— Mów żeż normalnie! — warknęła Pstrąg, strosząc futro na karku.
— Mentor wziął mi się utopił — palnęła głupio, stercząc przed nimi i trzęsąc się z zimna.
< Aronia? >
ŚMIECHŁAM OSTRO
OdpowiedzUsuń