Nie widząc już ciekawego tematu do rozmów milczy przez chwilę, zanim znów postanowił otworzyć pyszczek by zadać pytanie, które męczyło go od jakiegoś czasu.
- Szemu jesteście tacy? - Pyta po chwili ciszy, przyglądając się kotce z przekrzywioną głową
- Tacy? Czyli jacy? - prychnęła, mogła o to samo zapytać Szepta, dlaczego jest takim wrzodem na dupie - Aż tak bardzo ci to przeszkadza, że nie ganiamy z wami za tym głupim mchem i dbamy o swoje piękne rude futerko, aby lśniło nieskazitelnie, w przeciwieństwie co do niektórych? - spogląda wymownie na siostrę Szepta, Stokrotkę, która w oczach Lew jako chyba jedyna z całej ich piątki wcale, a wcale nie dba o swoją higienę, i gdyby nie Różana Przełęcz to prawdopodobnie obrosłaby mchem, bądź grzybem, przez tą biel od razu widać najmniejszy brud na jej sierści - Czemu się tak mnie uczepiłeś? Masz czwórkę rodzeństwa, aż czwórkę celów w które możesz rzucać mchem. Z chęcią się temu poprzyglądam i ci nawet pokibicuje - zapewniła Lew kocurka, będącego kopią swojego ojca, liczyło się tylko to by dał jej spokój i uczepił się kogoś innego, najlepiej kogoś ze swoich
- Tacy odklejeni - Wreszcie powiedział to głośno! Chociaż wzrok jego był raczej poważny, razem z wyrazem pyska, a jeszcze nie wybarwione oczy świdrowały stoickim spokojem pysk rudzielca - Dzifne to - odpowiada na drugą część pytania z ganianiem za mchem. Zachowywali się jak napuszone pawie, strasznie to odpychało.
- Moja siostla jest o wiele ładniejsza od ciebie! Tylko ja mogę na nią patszeć w sły sposób - Obruszył się, kiedy powędrował za wzrokiem Lew. - I fłaśnie dlatego f ciebie szucam szeczami! Bo f ciebie sie fajnie szuca. Śmiesznie leagujecie. I to kala sa patszenie na Stoklotkę w kszywy sposób - Wyjaśnił, pusząc się groźnie. Jeszcze nie brał nic z tego jakoś bardzo na poważnie i po prostu się lekko zirytował, ale stan był stabilny.
- Stokrotka jest ode mnie ładniejsza? - Wiewióra powtórzyła słowa wypowiedziane przez kocurka z nutą kpi w głosie, zaciskając zęby z gniewu i marszcząc brwi. - Z której strony? - machnęła ogonem. Wzięła głęboki oddech, musiała pamiętać o słowach matki i ostatniej karze. Nie mogła się denerwować, Szeptowi w końcu o to chodziło. Ale jak mógł coś takiego powiedzieć, że ta pokraka jest od niej ładniejsza?! - Chyba nie zostaniesz wojownikiem, bo masz coś nie tak ze wzrokiem. - rzuciła smutno - Twoja siostra wygląda jak przeżuta i wypluta piszczka, i tak samo się zachowuje. Zamiast Stokrotka powinna się nazywać właśnie Piszczka.
- Tak, jest! I chyba ty, bo nafet się biś nie umiesz! - odpowiedział natychmiast, niemal przerywając wypowiedź Lew. I kiedy miał wymawiać pozytywy, Lew zaczęła... zaraz, co proszę? Postawa Szepta zmieniła się diametralnie, a końcówka ogona zadrgała z rozdrażnienia. Nawet sobie z tego nie zdawał sprawy, ale kij w dupie rudzielca właśnie zaczął go mocno irytować. Oh, okropna mieszanina emocji przebiegła przez młode ciałko, które potrzebowało wyładować w tym momencie wszystkie swoje negatywy i skierować je właśnie na starszego kociaka.
- Otfołaj to - Miauknął ostrzegająco, powoli podnosząc sierść.
- Nie. To w końcu jest sama prawda, a ja nie mam w naturze kłamać i naginać rzeczywistości. Przykro mi, że musiałam ci to uświadomić, bo sam nie dostrzegłeś jej brzydoty - oblizała pyszczek, to było niczym miód na serce widząc, że teraz to jej udało się zdenerwować smarkacza, a ona świetnie się teraz bawiła. - I nie tylko ja jestem tego zdania. Inne koty, gdy przyszły was pooglądać również niepochlebnie o niej się wyrażały. Używały o wiele gorszych słów niż piszczka. Wulgarnych, więc nie powtórzę.
I to był moment, w którym kotka przesadziła. Szept z nastroszoną sierścią rzucił się w stronę Lew, wbijając kiełki w najbliższy kawałek jej ciała. On nie miał ograniczeń jeśli chodzi o działania i ograniczanie emocji, czyżby o tym zapomniała? MIał ochotę zedrzeć jej to zadowolenie z pyska, dać nauczkę i sprowadzić tą paskudę na ziemię. Być może był za bardzo porywczy, jednak w tym momencie nie znał innego sposobu wygrania dyskusji, szczególnie, gdy coś zaślepiło mu całkiem zdrowy rozsądek. Nie wierzył w ani jedno jej słowo i najchętniej rozniósł by ją teraz po ziemi, by jej to uświadomić.
- Jeseś najbszytszą lopuchą jaka oddycha! Paskuda! Jęca! I wiesz so? Oby się soś zjadło! Nikt nie bęcie tęsknił, nafet mama cie nie kocha! - Wyrzucił niewyraźnie w jej stronę rozdygotany, czując jak emocje biorą nad nim górę, kiedy unosił pulchną łapę którą chciał przywalić w nos rudzielcowi. Co prawda nic by jej się większego nie stało od dostania w nos warstwą kocięcego tłuszczu, ale co, jeśli młody wyciągnąłby miękkie, jeszcze nie do końca rozwinięte pazurki? Krzyk Lew rozniósł się po całym żłobku, gdy kocur ugryzł ją. Nie było mowy o tym, bo któryś z kotów w żłobku, bądź na zewnątrz nie usłyszały jej. Rozdarła się wniebogłosy. Skuliła się jednak nieco po chwili, nie spodziewała się, że kocur ten faktycznie ją ugryzie, pozostawiając po sobie na jej ciele ślady po jego kiełkach. Oczekiwała innej reakcji.
- Mama mnie kocha, wiem to doskonale, więc możesz się wypchać tym swoim gadaniem smrodzie... - rzuciła lekko pociągając nosem, starając się sprawić, żeby w jej oczach pojawiły się łezki
Dostrzegając, że kocur uniósł w jej stronę łapę, chcąc najpewniej ją uderzyć, skuliła się nieco i otuliła ogonem. Czekała na cios, gdy w ten tuż nad kociętami pojawiły się dwa duże cienie należące do ich matek.
- Sama jesteś smlód! Jeseś najbszydsza! Nikt cie nie kocha i nikt nie bęaaAAAAA - Zanim zdążył uderzyć, coś chwyciło go za kark i podniosło w górę, przez co zdołał jedynie agresywnie wymachiwać łapkami w powietrzu, wykrzykując słowa sprzeciwu. Nagle znów został odłożony na ziemię, jednak znów jego plany przywalenia w pysk Lew zostały powstrzymane, gdy długa łapa matki stanęła mu na ogonie, szarpiąc w tył i powstrzymując od ruchu. Dopiero wtedy spostrzegł Ziębę, jak i zdezorientowaną i dość rozzłoszczoną minę matki.
- Szept! Co ty wyprawiasz? - Syknęła w jego kierunku, próbując wyraźnie rozeznać się w sytuacji. Lilowy rozejrzał się równie zdezorientowany dookoła, chociaż zdawało się, że Różana nie była w tym momencie największym zmartwieniem. A przynajmniej teraz.
- Co tu się dzieje?! - Wrzasnęła Zięba, na co kociak rozszerzył przestraszony oczy, wbijając wzrok w rozwścieczoną matkę rudych kociąt - Koniec z tym. Byłam cierpliwa, ale to? To poszło za daleko. Różana Przełęczo ogarnij swojego syna! Toż to zwierzę a nie kociak! Nie będę tolerować takiego zachowania. Już wcześniej dręczył Piaska i pluł mu do ucha, gdy ten nic nawet mu nie zrobił! Idę z tą sprawą do liderki! Moje kocięta nie będą bezkarnie nękane jakby były gorszej kategorii - Wzięła Lew za skórę na karku i wyszła ze żłobka, najpewniej kierując się do medyczki. W tym momencie Różana Zdawała się chcieć coś powiedzieć, jednak nim doszła do słowa, Szept zaczął się drzeć. Wielkie łzy spływały z oczu, kiedy on sam próbował wytłumaczyć co się stało, jednak nijak nie dało się zrozumieć czegokolwiek ze słów, które starał się wydusić. Zastępczyni była tym wszystkim… cóż, wydawała się być trochę zdegustowana. Srebrny kociak poczuł, jak łapie go za kark i niesie dość poddenerwowanym krokiem w stronę swojego legowiska. Czuł, że była zła, nie tylko przez mocniejszy uścisk na karku. I zdawał sobie sprawę też z wykładu, który dostanie, kiedy już będzie mógł wydusić z siebie słowo. Gdy tylko został odłożony na miejsce, od razu podbiegł do Powiewa i wtulił się w gęstą sierść, zasmarkując jedno miejsce i nie pozostawiając na nim suchej nitki. Będzie miał przesrane.
Na następny dzień, kocurek nie zaczepiał już żadnego z rudych kociąt. Miał zakaz. Kategoryczny. Powiew miał zwracać na niego większą uwagę, z resztą tak samo jak na resztę z kociąt, gdyż Różana Przełęcz uznała, że nie będzie ryzykować kolejną nieprzyjemną sytuacją, z której musiała się tłumaczyć przed Tygrysią Gwiazdą i jeszcze przepraszać Ziębę. Widać było, jak bardzo z tego faktu nie była zadowolona. Dodatkowo, Szept dostał również karę na jakiekolwiek wychodzenie. W momencie, w którym Róża planowała pierwsze wyjście z kociakami poza żłobek, Szept został z niego całkowicie wykluczony. Niby odległe plany, jednak to tylko sprawiało, że dłużyło mu się jeszcze bardziej. Mimo wszystko, czego się nie spodziewał, dostał pochwałę. Cichą aprobatę z bronienia rodziny, która gdzieś zawinęła się pomiędzy zawodem i godzinnym wykładem na temat tego, jak bardzo nieodpowiedzialnie się zachował. Rudzielce nie widziały go przez kolejne dni, a nawet jeśli, to po prostu ich rodzinkę całkowicie olewał, wydawało się, że z korzyścią dla obu rodzin. Nie miał zamiaru znowu dotykać tej jędzy, którą chętnie ugryzłby po raz drugi.
- Szemu jesteście tacy? - Pyta po chwili ciszy, przyglądając się kotce z przekrzywioną głową
- Tacy? Czyli jacy? - prychnęła, mogła o to samo zapytać Szepta, dlaczego jest takim wrzodem na dupie - Aż tak bardzo ci to przeszkadza, że nie ganiamy z wami za tym głupim mchem i dbamy o swoje piękne rude futerko, aby lśniło nieskazitelnie, w przeciwieństwie co do niektórych? - spogląda wymownie na siostrę Szepta, Stokrotkę, która w oczach Lew jako chyba jedyna z całej ich piątki wcale, a wcale nie dba o swoją higienę, i gdyby nie Różana Przełęcz to prawdopodobnie obrosłaby mchem, bądź grzybem, przez tą biel od razu widać najmniejszy brud na jej sierści - Czemu się tak mnie uczepiłeś? Masz czwórkę rodzeństwa, aż czwórkę celów w które możesz rzucać mchem. Z chęcią się temu poprzyglądam i ci nawet pokibicuje - zapewniła Lew kocurka, będącego kopią swojego ojca, liczyło się tylko to by dał jej spokój i uczepił się kogoś innego, najlepiej kogoś ze swoich
- Tacy odklejeni - Wreszcie powiedział to głośno! Chociaż wzrok jego był raczej poważny, razem z wyrazem pyska, a jeszcze nie wybarwione oczy świdrowały stoickim spokojem pysk rudzielca - Dzifne to - odpowiada na drugą część pytania z ganianiem za mchem. Zachowywali się jak napuszone pawie, strasznie to odpychało.
- Moja siostla jest o wiele ładniejsza od ciebie! Tylko ja mogę na nią patszeć w sły sposób - Obruszył się, kiedy powędrował za wzrokiem Lew. - I fłaśnie dlatego f ciebie szucam szeczami! Bo f ciebie sie fajnie szuca. Śmiesznie leagujecie. I to kala sa patszenie na Stoklotkę w kszywy sposób - Wyjaśnił, pusząc się groźnie. Jeszcze nie brał nic z tego jakoś bardzo na poważnie i po prostu się lekko zirytował, ale stan był stabilny.
- Stokrotka jest ode mnie ładniejsza? - Wiewióra powtórzyła słowa wypowiedziane przez kocurka z nutą kpi w głosie, zaciskając zęby z gniewu i marszcząc brwi. - Z której strony? - machnęła ogonem. Wzięła głęboki oddech, musiała pamiętać o słowach matki i ostatniej karze. Nie mogła się denerwować, Szeptowi w końcu o to chodziło. Ale jak mógł coś takiego powiedzieć, że ta pokraka jest od niej ładniejsza?! - Chyba nie zostaniesz wojownikiem, bo masz coś nie tak ze wzrokiem. - rzuciła smutno - Twoja siostra wygląda jak przeżuta i wypluta piszczka, i tak samo się zachowuje. Zamiast Stokrotka powinna się nazywać właśnie Piszczka.
- Tak, jest! I chyba ty, bo nafet się biś nie umiesz! - odpowiedział natychmiast, niemal przerywając wypowiedź Lew. I kiedy miał wymawiać pozytywy, Lew zaczęła... zaraz, co proszę? Postawa Szepta zmieniła się diametralnie, a końcówka ogona zadrgała z rozdrażnienia. Nawet sobie z tego nie zdawał sprawy, ale kij w dupie rudzielca właśnie zaczął go mocno irytować. Oh, okropna mieszanina emocji przebiegła przez młode ciałko, które potrzebowało wyładować w tym momencie wszystkie swoje negatywy i skierować je właśnie na starszego kociaka.
- Otfołaj to - Miauknął ostrzegająco, powoli podnosząc sierść.
- Nie. To w końcu jest sama prawda, a ja nie mam w naturze kłamać i naginać rzeczywistości. Przykro mi, że musiałam ci to uświadomić, bo sam nie dostrzegłeś jej brzydoty - oblizała pyszczek, to było niczym miód na serce widząc, że teraz to jej udało się zdenerwować smarkacza, a ona świetnie się teraz bawiła. - I nie tylko ja jestem tego zdania. Inne koty, gdy przyszły was pooglądać również niepochlebnie o niej się wyrażały. Używały o wiele gorszych słów niż piszczka. Wulgarnych, więc nie powtórzę.
I to był moment, w którym kotka przesadziła. Szept z nastroszoną sierścią rzucił się w stronę Lew, wbijając kiełki w najbliższy kawałek jej ciała. On nie miał ograniczeń jeśli chodzi o działania i ograniczanie emocji, czyżby o tym zapomniała? MIał ochotę zedrzeć jej to zadowolenie z pyska, dać nauczkę i sprowadzić tą paskudę na ziemię. Być może był za bardzo porywczy, jednak w tym momencie nie znał innego sposobu wygrania dyskusji, szczególnie, gdy coś zaślepiło mu całkiem zdrowy rozsądek. Nie wierzył w ani jedno jej słowo i najchętniej rozniósł by ją teraz po ziemi, by jej to uświadomić.
- Jeseś najbszytszą lopuchą jaka oddycha! Paskuda! Jęca! I wiesz so? Oby się soś zjadło! Nikt nie bęcie tęsknił, nafet mama cie nie kocha! - Wyrzucił niewyraźnie w jej stronę rozdygotany, czując jak emocje biorą nad nim górę, kiedy unosił pulchną łapę którą chciał przywalić w nos rudzielcowi. Co prawda nic by jej się większego nie stało od dostania w nos warstwą kocięcego tłuszczu, ale co, jeśli młody wyciągnąłby miękkie, jeszcze nie do końca rozwinięte pazurki? Krzyk Lew rozniósł się po całym żłobku, gdy kocur ugryzł ją. Nie było mowy o tym, bo któryś z kotów w żłobku, bądź na zewnątrz nie usłyszały jej. Rozdarła się wniebogłosy. Skuliła się jednak nieco po chwili, nie spodziewała się, że kocur ten faktycznie ją ugryzie, pozostawiając po sobie na jej ciele ślady po jego kiełkach. Oczekiwała innej reakcji.
- Mama mnie kocha, wiem to doskonale, więc możesz się wypchać tym swoim gadaniem smrodzie... - rzuciła lekko pociągając nosem, starając się sprawić, żeby w jej oczach pojawiły się łezki
Dostrzegając, że kocur uniósł w jej stronę łapę, chcąc najpewniej ją uderzyć, skuliła się nieco i otuliła ogonem. Czekała na cios, gdy w ten tuż nad kociętami pojawiły się dwa duże cienie należące do ich matek.
- Sama jesteś smlód! Jeseś najbszydsza! Nikt cie nie kocha i nikt nie bęaaAAAAA - Zanim zdążył uderzyć, coś chwyciło go za kark i podniosło w górę, przez co zdołał jedynie agresywnie wymachiwać łapkami w powietrzu, wykrzykując słowa sprzeciwu. Nagle znów został odłożony na ziemię, jednak znów jego plany przywalenia w pysk Lew zostały powstrzymane, gdy długa łapa matki stanęła mu na ogonie, szarpiąc w tył i powstrzymując od ruchu. Dopiero wtedy spostrzegł Ziębę, jak i zdezorientowaną i dość rozzłoszczoną minę matki.
- Szept! Co ty wyprawiasz? - Syknęła w jego kierunku, próbując wyraźnie rozeznać się w sytuacji. Lilowy rozejrzał się równie zdezorientowany dookoła, chociaż zdawało się, że Różana nie była w tym momencie największym zmartwieniem. A przynajmniej teraz.
- Co tu się dzieje?! - Wrzasnęła Zięba, na co kociak rozszerzył przestraszony oczy, wbijając wzrok w rozwścieczoną matkę rudych kociąt - Koniec z tym. Byłam cierpliwa, ale to? To poszło za daleko. Różana Przełęczo ogarnij swojego syna! Toż to zwierzę a nie kociak! Nie będę tolerować takiego zachowania. Już wcześniej dręczył Piaska i pluł mu do ucha, gdy ten nic nawet mu nie zrobił! Idę z tą sprawą do liderki! Moje kocięta nie będą bezkarnie nękane jakby były gorszej kategorii - Wzięła Lew za skórę na karku i wyszła ze żłobka, najpewniej kierując się do medyczki. W tym momencie Różana Zdawała się chcieć coś powiedzieć, jednak nim doszła do słowa, Szept zaczął się drzeć. Wielkie łzy spływały z oczu, kiedy on sam próbował wytłumaczyć co się stało, jednak nijak nie dało się zrozumieć czegokolwiek ze słów, które starał się wydusić. Zastępczyni była tym wszystkim… cóż, wydawała się być trochę zdegustowana. Srebrny kociak poczuł, jak łapie go za kark i niesie dość poddenerwowanym krokiem w stronę swojego legowiska. Czuł, że była zła, nie tylko przez mocniejszy uścisk na karku. I zdawał sobie sprawę też z wykładu, który dostanie, kiedy już będzie mógł wydusić z siebie słowo. Gdy tylko został odłożony na miejsce, od razu podbiegł do Powiewa i wtulił się w gęstą sierść, zasmarkując jedno miejsce i nie pozostawiając na nim suchej nitki. Będzie miał przesrane.
。·◦⌟‒▾♞▾‒⌞◦· 。
Na następny dzień, kocurek nie zaczepiał już żadnego z rudych kociąt. Miał zakaz. Kategoryczny. Powiew miał zwracać na niego większą uwagę, z resztą tak samo jak na resztę z kociąt, gdyż Różana Przełęcz uznała, że nie będzie ryzykować kolejną nieprzyjemną sytuacją, z której musiała się tłumaczyć przed Tygrysią Gwiazdą i jeszcze przepraszać Ziębę. Widać było, jak bardzo z tego faktu nie była zadowolona. Dodatkowo, Szept dostał również karę na jakiekolwiek wychodzenie. W momencie, w którym Róża planowała pierwsze wyjście z kociakami poza żłobek, Szept został z niego całkowicie wykluczony. Niby odległe plany, jednak to tylko sprawiało, że dłużyło mu się jeszcze bardziej. Mimo wszystko, czego się nie spodziewał, dostał pochwałę. Cichą aprobatę z bronienia rodziny, która gdzieś zawinęła się pomiędzy zawodem i godzinnym wykładem na temat tego, jak bardzo nieodpowiedzialnie się zachował. Rudzielce nie widziały go przez kolejne dni, a nawet jeśli, to po prostu ich rodzinkę całkowicie olewał, wydawało się, że z korzyścią dla obu rodzin. Nie miał zamiaru znowu dotykać tej jędzy, którą chętnie ugryzłby po raz drugi.
<Lew? Chyba widzimy się dopiero jako uczniowie xDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz