Poznał już dwójkę z kociąt Zięby. Jeden był strachliwy i całkiem śmieszny, druga największy odklejeniec jakiego świat widział, to pozostawała jeszcze trzecia. Z tego co się orientował, nazwana Iskierką, a wszystkie jak jeden mąż ubarwieni byli w czysty rudy. Ale nuda. Tak czy inaczej, poczekał aż Zięba zniknie mu z oczu, by zaczepić ostatnie kocię. Ich matka była jedyną przeszkodą do zawierania znajomości, których tak szukał. Znać swoje rodzeństwo to była nuda, musiał trochę się zapoznać też z innymi! Szkoda jedynie, że był aktualnie tylko jeden miot w klanie, z którym rzeczywiście mógł porozmawiać. Tym razem jednak, może spróbuje się zapoznać w bardziej ogarnięty sposób? Ostatnie dwa nie wyszły i kocurek naprawdę nie wiedział czemu. Znaczy jasne, mama coś mówiła o tych rudych, ale kto by ją słuchał? Tak czy inaczej, podszedł do odpoczywającej (nic nowego) kotki, po czym zerknął na nią z góry przyjaźnie.
- Hej! Szept jestem. Chsesz zbudować foltecę? - pyta, starając się być miłym, jak to radził tata. Może teraz się uda? A może nie? Co wtedy? Nie chciało mu się udawać, że lubi te ich wybryki i dziwne zachowanie. Znaczy jasne, było śmieszne i łatwo się z niego nabijać, przy czym nie widział w tym nic złego, ale na dłuższą metę zdawało się być naprawdę męczące.
Iskierka starała się zignorować pytanie tego nierudego stworzenia, odwracając pyszczek w drugą stronę w wyrazie irytacji, jednak po chwili ciekawość w niej zwyciężyła.
- A co to w ogóle jest ,,forteca”? - fuknęła, siląc się na jak najbardziej niemiły ton, na co Szept poczuł lekkie zrezygnowanie. Kolejna co ma muchy w nosie! Ale dobra, może jeszcze chwilę da radę powstrzymać swoją chęć wsadzenia jej palucha do ucha i ucieknięcia poza zasięg rudych łap i wzroki Zięby.
- Taka basa! Soś jak klan wies? Mosna sbudować jak największą i najlepszą i ftedy inne foltece będą za słabe i ftedy je pokonamy i pszejmiemy nad nimi wladzę! A, a potem właca okasze się zbyt niefajna i, i pofstanie wielka glupa lebeliantów któla ją obali i stwoszy nowy posządek! - Wyjaśnił dumnie, kilka razy się przy tym zapowietrzając. W końcu raz na jakiś czas można było być też przywódcą rebelii, a co! Nikt nie będzie się uginał władzy jeśli on będzie władzą, ale jeśli jest rebeliantem? Najlepszym z najlepszych? Wtedy na pewno wygrają!
- Rebelianci? Chyba sobie żartujesz. Tak zginęła Piaskowa Gwiazda, najwspanialsza liderka na całym świecie! - Iskierka uśmiechnęła się na wspomnienie babci. W głębi duszy wizja zabawy z kociakiem nie wydawała się taka zła, lecz wspomniana kocica nie pochwaliłaby zadawania się z nierudym. Chociaż…
- Muszę przyznać, że własny klan nie brzmi źle. Ale założę go pod jednym warunkiem. Zostaniesz moim poddanym i będziesz wykonywał wszystkie moje polecenia.
Zapał w kociaku od razu spadł. Kolejna rasistka? Ale nudno. Jakby mógł, to by się pobawił, że jest Zajęczą Gwiazdą. Coś o nim słyszał, nie za wiele, ale akurat znał trochę z tej wersji z Piasek.
- Ale nuda - stwierdził na głos, najbardziej beznamiętnym, oceniającym i chłodnym głosem na jaki mógł sobie w tym momencie pozwolić. Już przez chwilę udawał przy Lew, nie miał ochoty znowu robić za jakieś popychadło.
- To lób sobie go sama, a ja będę Sajęczą Gwiazdą i cię pokonam. Albo pszeciwnym klanem i bęciemy lobić wojnę - Próbował zaproponować jeszcze coś innego. Może tym razem się kotka zgodzi czy coś. Teraz miarka się widocznie przebrała. Bo kotka się widocznie odpaliła. - Skoro ty będziesz Zajęczą Gwiazdą, to ja w końcu oddam honor Piaskowej Gwieździe. Tym razem historia potoczy się inaczej - warknęła, strosząc futro i mierząc go zabójczym wzrokiem. Przez chwilę nie była pewna, czy chce ryzykować gniewem matki, ale szybko wytłumaczyła sobie, że nie robi nic złego. Po prostu pokazywała kocurkowi, gdzie tak naprawdę znajduje się jego miejsce. Kocur wzruszył ramionami, rozbawiony tym podejściem. Kociaki nie zdawały sobie sprawy, jak teraz się wkopują i jak szybko może pobiec do Tygrys.
- Nawet jeśli, to Kamienna Gwiasda cię pokona - miauknął pewnym siebie - Bo ci śli zawsze pszeglywają. - Tak, tego był pewny. Nasłuchał się tylu opowieści od Powiewa, gdzie złe postacie pod koniec dostawały za swoje, zmieniając się w żuki, umierając albo zostając wygnanym, że nie widział innej możliwości.
- Piaskowa Gwiazda nie była zła! Była dobrą liderką, która dążyła do wzmocnienia klanu i obrony rudych kotów. Tacy jak ty zniszczyli całą jej ciężką pracę - syknęła z irytacją, bijąc ogonem o ziemię. Liliowy doprowadzał ją do szaleństwa; najchętniej rzuciłaby się na niego i wyrwałaby mu te paskudne kłaki, ale aż tyle nie mogła dla niego zaryzykować.
Poza tym, Piaskowa Gwiazda wcale nie umarła - dodała z uśmiechem. - Powróciła jako mój brat i teraz na pewno jej się uda, bo ma do pomocy mnie oraz Lew. Czy widziałeś gdzieś tego zdrajcę Zająca? Nie, bo to on był niedobry i z pewnością to on zmienił się w żuka albo inne paskudztwo. Może nawet w nornicę, którą zjedliśmy na śniadanie? - zakończyła, szczerząc do niego kły.
- Ale ty głupia jesteś - powiedział, widocznie już rozmową z nią znudzony. Kolejna taka sama, nic nowego, oni są kopią czy jak? Widać, że samice w tej rodzinie są niedorozwinięte - A jak powlóci, to pewnie Tyglysia Gwiazda ją odeśle znowu tam gdzie jej miejsce. Do Mlocznego Lasu gdzie tlafiają zle koty. Tam pefnie tesz tlafisz i będziesz się bludzić w mule - Powiedział, po czym odwrócił się i odszedł spory kawałek, by zacząć budować swoją fortecę. Nie chciała się bawić tylko powtarzać stare bajki? Dobra, ale on nie miał ochoty na kolejne wykłady historii i jeszcze od tego od niewiele starszego smarkacza niż on. Wystarczyło znaleźć do zabawy kogoś innego.
<Iskierka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz