*Dzień zaginięcia Murmur*
Chwast siedział z boku, obserwując uważnie zachowania innych. Znał je już tak dobrze, zwłaszcza przez fakt, ile czasu razem spędzili, w odosobnieniu od reszty. Jednak tym razem w zachowaniu jednej z jego sióstr coś nie pasowało. Swój wzrok skierował w stronę Mgiełki, która wyglądała na niewyraźną. Jakby była niewyspana czy jakby coś jej dolegało. Poranek bez większego zastanawienia ruszył w stronę siostry, stając za jej plecami. Gdy kotka zwróciła uwagę na jego obecność, gwałtownie odskoczyła, najprawdopodobniej wystraszona nagłym pojawieniem się brata.
– Poranku, co ty wyprawiasz? – zapytała i skierowała się pyskiem w stronę kocura. Jej podkrążone od niewyspania oczy wpatrywały się w niego, czekając na jakąkolwiek odpowiedź.
– Ciebie powinienem spytać. Co się dzieje? Nie wyglądasz za dobrze – zauważył Chwast. Mgiełka tylko westchnęła, chyba mając świadomość, że nie wygra z upartym członkiem rodziny.
– Mam problemy ze snem od jakiegoś czasu – wyjaśniła Mgiełka, na co rudy ruchem ogona nakazał jej, by poszła za nim. Ta bez słowa sprzeciwu ruszyła za bratem, przyglądając się jego działaniom.
– Jesteś w stanie stwierdzić, od kiedy nie możesz spać?
– Kilku dni? Na pewno od niedawna, ale to wystarczyło – wyjaśniła kotka. Poranek kiwnął głową i spojrzał na kupkę ziół. Wzrokiem obejrzał wszystkie leżące z brzegu, jednak nie znalazł tego, czego potrzebował. Łapą zaczął odgarniać rośliny, jednak bez skutku. Wzrok znów skierował w stronę Mgiełki.
– Mgiełko, musisz chwileczkę poczekać. Brakuje nam ziół. Pójdę po nie z Murmur, ty połóż się w legowisku, niedługo wrócimy – oznajmił i pozwolił siostrze się oddalić. Gdy tylko ta zniknęła z zasięgu jego wzroku, on skierował swoje kroki w stronę swojej dawnej mentorki.
– Witaj Chwaście – przywitała się Murmur, gdy zdała sobie sprawę, że rudy stoi tuż za nią.
– Witaj, pójdziesz ze mną po zioła? – zapytał, ogonem wskazując niewielką stertę roślin. Kotka bez chwili zastanowienia kiwnęła głową, zwracając się do pozostałych, by poinformować o wyjściu. Gdy każdy już wiedział, oba koty udały się przed siebie, w poszukiwaniu roślin. Wszystko wyglądało normalnie. Pogoda była ładna, a dookoła było cicho. Idealny czas na wyjście na spacer. Szli w ciszy, co podobało się Porankowi. Sam zazwyczaj się nie odzywał, więc cicho dziękował Murmur, że nie zmuszała go do żadnych rozmów. Przy okazji co jakiś czas się rozdzielali, gdy któreś zauważyło nieco dalej jakąś potrzebną roślinę, więc rozmowa byłaby dość utrudniona.
– Tam c-coś widziałam – powiedziała cicho Murmur i odwróciła się w lewo. – Gdy wrócę j-już będziemy wracać – oznajmiła, zwracając uwagę na zioła trzymane przez kocura. Ten kiwnął głową i usiadł na miejscu, obserwując jak jego dawna mentorka się oddala. Na chwilę odłożył rośliny na ziemię, rozglądając się. Wtedy jego oczom ukazała się mała roślina, której też ostatnio im brakowało. "Chyba Murmur na mnie poczeka" – pomyślał i ruszył w kompletnie innym kierunku, do wyparzonego obiektu. Wtedy do jego uszu doszedł jakby dziwny dźwięk, który powtórzył się jeszcze kilka razy. Sam Chwast nie umiał stwierdzić, co to było, odgłos był też dość stłumiony, jakby odległy. Złapał roślinę i zaczął się wracać. Już więcej tego nie słyszał, najwyżej spory szelest, który jednak zwalał na wiatr i inne mniejsze stworzenia, jak ptaki. Gdy wrócił na miejsce Murmur dalej nie było, co trochę zdziwiło Chwasta. W końcu miała przyjść od razu gdy znajdzie tamtą roślinę. Rudy znów usiadł na ziemi, cierpliwe czekając. "Może to zioło było gdzieś dalej? Albo zobaczyła coś jeszcze?" – zastanawiał się w ciszy, jednak dookoła dalej było pusto. Jakby był sam.
– Murmur? – zapytał, gdy po jakimś czasie usłyszał jakiś szelest. Od razu odwrócił głowę w tamtą stronę, jednak zamiast znajomej sylwetki zobaczył tylko większego ptaka. Minuty dalej mijały, a rudy tylko coraz bardziej się denerwował. Z każdym uderzeniem serca jego stres tylko wzrastał. Gdy poraz kolejny usłyszał szelest, nie zostawił tak tego. Wstał i ruszył w stronę, w którą wcześniej poszła kotka. Powoli przemieszczał się po tamtym terenie, co jakiś czas krzycząc imię medyczki. Otworzył pysk, by lepiej złapać zapachy unoszące się w powietrzu. Gdy odnalazł ten należący do kotki, od razu ruszył za nim, mając nadzieję, że zaraz ta cała sprawa się rozwiąże. Szedł za zapachem, nadzieja ściskała jego serce i wtedy wszystko się skończyło. Zamarł w bezruchu, wyczuwając też jakiś inny zapach. Mu nieznany, ale też ledwo wyczuwalny. Oba były już nieco zwietrzałe, co oznaczało, że nikogo z tamtej dwójki już tu nie było. Po chwili zaczął krążyć w kółko, szukając czegokolwiek, jakichkolwiek znaków. Przecież to nie mogła być prawda, tak? Wyczuwał dalej ten sam zwietrzały zapach Murmur i ten drugi, nieznany. W kilku miejscach było czuć odór krwi, jednak Poranek nie umiał stwierdzić do kogo on należał. Jedno było pewne, ani medyczki, ani tego kogoś już tu nie było.
***
– Murmur? – słyszał co chwilę nawoływania jego sióstr. One były lepiej wyszkolone w tej dziedzinie, w końcu on tylko leczył, dlatego nie wytłumaczając im wiele, poprosił o pomoc. Mgiełka zgodziła się bez problemu, widząc niespokojne zachowania brata. Pszczółka poszła w jej ślady. Dlatego teraz obie kotki szukały Murmur, a Poranek starał się zebrać myśli, ponieważ jego siostry zabroniły mu ruszać się z miejsca. Widziały, jaki był roztrzęsiony, nawet jeśli po jego minie nie było tego widać.
– Macie coś? – zapytał od razu, na widok swoich sióstr. Pszczółka spuściła lekko głowę i pokręciła nią przecząco, nie odzywając się. Rudy wbił wzrok w swoje łapy, z wysuniętymi pazurami. W głowie widział obrazy z tamtego zdarzenia, pamiętał tamte dźwięki i szelest.
– To moja wina... – mruknął tak, by nikt inny tego nie usłyszał, po chwili dodając głośniej – Musimy jak najszybciej znaleźć Murmur I wrócić do domu.
[*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz