- Rumianku. - Usłyszał nagle głos swojej mamy i podniósł uszy. Obrócił głowę w jej stronę i wbił w nią swoje brązowe oczy. Ta tylko wskazała mu, aby podszedł do niej, co zrobił po chwili. Położył się pomiędzy przednimi łapami kocicy.
- Czemu nie możemy wychodzić ze żłobka? Nawet przy twojej obecności. - Zapytał kociak, nie odrywając wzroku od swojej mamy. Chciał bardzo poznać odpowiedź na to pytanie, tak samo, jak na tysiąc innych kręcących się w jego głowie. Z wielką chęcią poznałby z rodzeństwem dokładniej ten biały puch z bliska. Szylkretowa kocica tylko westchnęła długo ze zmęczenia i wbiła w niego swój wzrok.
- Pozwolę wam wyjść za księżyc lub dwa. Jest zdecydowanie za zimno, śnieg jest wysoki i zanim zdążycie zostać mianowani, to wszyscy się pochorujecie i następne księżyce spędzicie, wąchając zioła w towarzystwie medyków, a wtedy nawet biegać nie będziecie mogli. - Wyjaśniła kotka, chcąc jakoś zniechęcić kociaka do wychodzenia poprzez przedstawianie konsekwencji, które w gruncie rzeczy ukazywały gorszą rzeczywistość od obecnej, jednak on nie chciał się poddawać.
- A co jak chcę wąchać zioła do końca mego życia? - Zapytał kocur, potrząsając swoją głową. - Czy wtedy mogę iść zobaczyć śnieg? - Nie chciał odpuścić, nawet jeśli jego mama przedstawiała dobre powody, dla których nie powinien opuszczać żłobka.
- To jedynie oznacza, że trzeba popracować nad twoim postrzeganiem konsekwencji. - Mruknęła Różana Przełęcz. - Możesz oglądać śnieg przy wejściu do żłobka, może nawet zdołasz go dotknąć, ale na zewnątrz i tak macie zakaz wychodzenia. Wszyscy.
Słysząc jej słowa, Rumianek prychnął cicho. Mama któryś raz psuła zabawę swoimi zakazami. Na początku ten zakaz o rozmawianiu z dziećmi Zięby, a teraz to ze żłobkiem. Młody kociak zwinął się tylko między łapami matki zły.
- A kociaki Zięby mogą zwiedzać obóz, kiedy tylko zapragną… - Szepnął zły kociak, tak głośno, aby tylko jego mama usłyszała.
<Mamo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz