Dumna, że spławiła kociaka, podeszła do mamy, która podnosiła się, gdy tylko kocię się do niej zbliżyło.
— Lewku, chodź pójdziemy się przejść — oznajmiła matka, co zaskoczyło rudą, jednak nie zamierzała protestować. Zięba posłała jej uśmiech, po czym zwróciła się do reszty swoich pociech — Piasku, Iskierko, nie róbcie nic niegodnego was pod moją nieobecność. Macie siedzieć w legowisku i ignorować zaczepki dzieci Różanej Przełęczy. Później macie mi powiedzieć, czy któreś z nich wam dokuczało — powiedziała kotka, po czym spojrzała się chłodno na Lew i wzięła ją w pysk
Kotka położyła uszy po sobie nie wiedząc, co sprawiło, że matka się na nią gniewała. I teraz skoro w żłobku znajdowały się inne koty, nie mogła w nim wymierzyć córce kary. Czyli dlatego się chciały przejść...
— Mamo? — podjęła kotka, gdy wciąż trzymana przez matkę, opuściła legowisko, a jej futerko zostało oblepione białym śniegiem — Mamo, zimno mi — miauknęła Lew, dzisiejszy dzień był jednym z tych zimniejszych
Matka jednak nie odpowiadała. Szła z kocięciem oddalając się od obozu, ku szczęściu Zięby nikt nie zapytał się ich dokąd zmierzają.
~~~
Lewek trząsła się, starała się ogrzać w głębi kociarni, jednak mimo upływu czasu od powrotu, wciąż dygotała. Po pewnym czasie, gdy matka zasnęła, ku niej zbliżył się jej braciszek i siostrzyczka, który przytulił się do niej ogrzewając swoim małym ciałkiem.
— To wszystko wina Szeptu — wycedziła cicho przez zęby, starając się powstrzymać płacz, trzymała go na końcu nosa — Wszystko wina tego wstrętnego nierudego... — nienawiść do kocurka, z każdą chwilą rosła, ze złości i bezsilności chcąc stłumić krzyk przygryzła język, a metaliczny smak krwi wypełnił jej pyszczek
— Ciii... — wyszeptała jej Iskierka do ucha ocierając się pyszczkiem o jej głowę, gdy jej brat tulił się do jej boku — Spokojnie Lewku. Pamiętaj co mama nam mówiła.
~~~
Miała właśnie deja vu. Szept kolejny raz wycelował w nią kulką mchu, która odbiła się od jej boku pozostawiając na jej cudnym rudym futrze okrągły ślad brudu. Z pyska liliowego wydobył się szyderczy śmiech, na co ruda uniosła powoli pysk w jego stronę. Zmierzyła go wzrokiem od łap do głowy, i ignorując jego zaczepki, ponownie położyła głowę na podłożu, tym razem odwracając się w stronę ściany. Otuliła się rudą kitą. Mimo, że matki w żłobku nie było, nie chciała ryzykować, gdyby znowu zobaczyła ją rozmawiającą z kociakiem. Akurat z całej piątki to Szept działał na nią jak płachta na byka. Musiała więc z całych sił ignorować go, licząc na to, że matka postanowi zareagować, gdy ten zacznie przeholowywać. W końcu już raz, gdy dokuczał Piaskowi kotka pogoniła go.
Kocur po chwili przypatrywania się rudej kulce przydreptał do niej patrząc nań z góry z zainteresowaniem. Jak widać nie lubił być ignorowany.
— Hej, hej, śpisz? Wiem, sze nie śpisz. Jesteś sła? Jesteś? Nie bąć. Podobno bycie słym szkoci ładności, czy soś takiego. W tfoim pszypatku mosze być to skutek tlagiczny! Hej, hej, wstafaj, napluje ci do ucha — Paplał czekając na reakcję, co jakiś czas dźgając kotkę w grzbiet łapka, chcąc ją rozbudzić. Było nudno, niech coś zrobi no!
Dźganie przez kocurka było naprawdę uciążliwe, każde kolejne szturchnięcie sprawiało, że kotka bardziej napinała mięście. W końcu spojrzała na niego swoimi złotymi ślepkami.
— Ty naprawdę nie uznajesz czegoś takiego jak przestrzeń osobista? — spytała, z trudem panowała nad swoim głosem
Na pyszczku kocurka pojawił się szeroki grymas, imitujący uśmiech, podczas którego jasno i wyraźnie widać było całe uzębienie.
— Usnaje. Baldzo lubię tfoją pszestszeń osobistą — miauknął, zadowolony ze swojego dokonania, jakim było wymuszenie odzewu na kotce.
— Właśnie widzę... — prychnęła marszcząc nosek, gdy Szpet w końcu od niej się odczepi chyba przez całą noc będzie czyścić swoje futerko, w końcu tak jej je wygniótł i skalał swoimi brudnymi łapskami — Bądź tak miły i sprawdź czy cię nie ma poza żłobkiem — wymruczała, sama z utęsknieniem wlepiła wzrok w wejście mając nadzieję, że matka zaraz wróci i wyjaśni kociaka.
W końcu to on zaczynał, a Lew nie mogła mu nic zrobić! To było nie fair! Tylko niech poczeka, aż opuszczą żłobek. Odpłaci mu pięknym za nadobne, tak że ją popamięta i będzie ją omijał szerokim łukiem.
Kocur zacmokał z rozczarowaniem.
— Głupiutka Lef, nie mogę być w dfóch miejscach f tym samym czasie — Co prawda zdawał sobie sprawę z intencji kotki, jednak wolał udawać głupiego, było o wiele zabawniej — Posa tym, śnieg jest zimny! Brrlech! Oklopny! Mam od niego takie simne łapki.... odmalzły mi plawie! Sabija moje wewnętszne coś! — uniósł teatralnie łapkę jedną ku głowie, którą odrzucił w tył, a drugą wyciągnął w stronę rudej kotki, najbliżej jej pyska jak się dało, by pokazać... cóż, całkiem normalną, suchą kocięcą łapkę.
Słysząc, że kocur też nie lubi śniegu, unosiła brew zaciekawiona przygladając się temu co wyprawia. Cofnęła jednak głowę w tył, gdy kocur podstawił jej swoją łapkę. Próbowała nawiązać kontakt wzrokowy ze swoim rodzeństwem, które jak ja złość siedziało do niej tyłem. Liczyła na to, że pomogą jej przegonić Szepta, by smarkacz nie pozwalał sobie na tak dużo. Nie chciała w końcu zostać znowu ukarana, z powodu tego, że nie zachowuję się jak dama i że wciąż trudno jej ukrywać swoją niechęć do nierudych. Przy Szepcie nie dało się tak w końcu zachowywać i ukrywać niechęci względem ich!
<Szept?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz