- I tak nie zostanę tu długo - prychnęła po czym wyszła z norki. Po pokoju coś biegało, faktycznie. Jednak z takim ślimaczym tempem, że nawet kocię by je dogoniło! Tunia jednak wspomniała, że przyczepiony jest do niej kurczak, co akurat interesowało Szepczący Wiatr, jedzeniem to ona bowiem nie pogardzała. Był to jeden z dwóch plusów bycia tu więzionym. Dwunożni wcale nie karmili jej mysimi bobkami jak to mawiano w klanach, a jedzenie, choć inne od prawdziwych zdobyczy, było całkiem smaczne. Szepczący Wiatr jednak, oczywiście, nigdy by tego nie przyznała. Drugim plusem było ciepło - na zewnątrz panował niebotyczny mróz, a zbyt długie stanie bez ruchu groziło zamarznięciem, w środku zaś panowała idealna temperatura niczym w późną Porę Nowych Liści. Czymże jednak były te dwa maleńkie plusy w wielkim oceanie wad? Niczym, nie nadawały się nawet na pocieszenie.
Szepczący Wiatr w ledwo dwóch susach dopadła mysz i przycisnęła ją łapą do ziemi. Tunia wydała z siebie cichy pomruk zachwytu, kotka go jednak zignorowała i zabrała się za kurczaka. No tak, pieszczoszka z tak krótkimi łapami nie była w stanie biegać zbyt szybko, a tam gdzie wojowniczka stawiała jeden krok, ona stawiała ich kilka. Przypomniała sobie Małą Łapę. Ależ on się musiał męczyć!
Zatrzymała wzrok na myszy, dziwnie skrzypiącej pod jej łapą, a następnie chwyciła ją w zęby. Ta jednak była twarda, niczym z kamienia, a pokrywające ją futro smakowało okropnie. Znów położyła ją na ziemi, jednak nie pozwalała odjechać wciąż trzymając ją łapą, jedynie patrzyła na nią pustym wzrokiem, myślami odpływając w dal.
- Słuchaj... - odezwała się Szepczący Wiatr. - Jak właściwie tutaj trafiłaś?
- Hmm... było to tak: Urodziłam się w pewnej hodowli, a kiedy byłam już większa, jadłam stały pokarm i umiałam podstawowe rzeczy, przyjechała moja teraźniejsza Pani... na początku moja poprzednia właścicielka się nie zgadzała, żeby mnie wzięła, ale wreszcie się udało. Z początku trochę się bałam, ale teraz nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
Szepczący Wiatr odwróciła wzrok patrząc pusto gdzieś za pieszczoszkę.
- Przepraszam - szepnęła.
- Co?
- Wciąż jestem zbyt dziecinna, choć przecież od tak dawna jestem wojowniczką... Wciąż patrzę tylko z własnej perspektywy, nawet nie próbując zrozumieć innych i wyobrazić sobie świat ich oczami, nawet zastanowić się chwilę nad przyczynami, czy głębią zachowania czy osobowości innych...
- Yyy... A tobie co tak nagle...?
Szepczący Wiatr podeszła do okna i wskoczyła na nie, a Tunia pobiegła za nią. Bura kotka usiadła na parapecie i patrząc w dal, na ośnieżone dachy budynków, owinęła ogon wokół łap. Pieszczoszka, choć nie tak łatwo jak jej towarzyszka, wgramoliła się na parapet i usiadła obok niej. Szepczący Wiatr nie odwracała wzroku od ciemnej oddali.
- Nawet jak już stąd wyjdę... i tak nie wiem którędy do domu - powiedziała cicho i ze smutkiem. - Wiesz, gdy byłam jeszcze kociakiem, nie mogłam sobie wyobrazić, że świat może być zły, czy niesprawiedliwy. Myślałam, że wszystko dzieli się tylko na dobro i zło, że świat jest czarno-biały, a wszystko i wszyscy po prostu tacy, na jakich wyglądają. Teraz jednak wiem, że bardziej mylić się nie mogłam, nie ma kotów bezwzględnie złych, tak samo jak i nie ma bezwzględnie dobrych. Wszystko zależy od perspektywy z jakiej patrzymy. Moja matka, którą kiedyś uważałam za istotę pełną wdzięku, dobroci, nieomylną, za którą wszyscy podążają, bo wiedzą, że dobrze ich poprowadzi, też popełnia błędy i to niekiedy ogromne i straszliwe, których nie da się naprawić, ani do końca wybaczyć. Lamparcia Gwiazda, którego zawsze uważałam za kota bezlitosnego, rodem z Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd, po przecież porwał moją ukochaną siostrę, gdzieś w głębi pewnie też ma coś dobrego. W końcu Klan Burzy nie wydaje się być niezadowolony z jego rządów... Zawsze zbyt szybko oceniam innych, ciebie też od razu zaklasyfikowałam do pozbawionego własnej woli pieszczoszka o mysim móżdżku, który przez niewolę u dwunożnych został pozbawiony rozsądku i jasności widzenia, nawet nie pragnie wolności. Jednak przecież... Jak można tęsknić za czymś, czego nigdy się nie doświadczyło? Dla kota urodzonego w dziczy życie u dwunożnych to tylko upokorzenie i pozbawienie wolności, życie w którym nie jest i nigdy nie będzie w stanie się cieszyć. Jednak ktoś, kto się tu urodził i wychował nie będzie mógł docenić wolności, jaką daje życie w lesie, nigdy nie byłby tam szczęśliwy. - Trzepnęła uszami po czym spojrzała na chwilę na pieszczoszkę, sprawdzając, czy ta ją słucha. - Powinnam w końcu dorosnąć, nauczyć się rozumieć innych i nie oceniać każdego tylko po pozorach i na podstawie nawet nie moich własnych opinii. - spojrzała na kotkę. - Przepraszam cię, Tuniu, że byłam dla ciebie taka wredna. Postaram się od teraz lepiej rozumieć ciebie i innych... - Zamilkła na chwilę, po czym wstała i zmrużyła oczy wbijając w nią swój znów żywy wzrok. - Tylko sobie teraz nie wyobrażaj, że stanę się potulnym pieszczochem! I tak nie mam zamiaru dać się dotknąć tym przeklętym dwunożnym!
<Tunia? lol>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz