Pierwsze chwile życia tego nieznośnego koczkodana okraszone były nieustannym darciem facjaty, traktowaniem Szakalego Szału jako bufetu bez dna i wpychanie się między siostry, a także brata, byleby tylko dostać się do brzucha matki.
Mały mlekożłop bardzo szybko pojął, że świat, który ją otacza, może wchodzić z nią w interakcje. Pierwszą taką był język złotej królowej, który smarnął po kabaczkowym ciele kotki, myjąc ją od pozostałości mleka, które oczywiście w większości rozlała. Tak to jest, jak przy okazji furczysz na rodzeństwo i próbujesz żreć.
Trochę więcej czasu zeszło jej na ogarnięcie jak działa motoryka jej kończyn. Mistrzem w tym nie była, co mimo wszystko było dosyć widoczne, jednakże gdy dotarła do momentu, kiedy to nie zarzucała dupskiem na prawo i lewo, robiąc przy tym nieziemskie piruety - była zadowolona. Rozpoczęła więc eksplorację świata, póki co ograniczonego tylko i wyłącznie do legowiska w kociarni, jednakże dla małej Świt, tak czy siak była to wielka, rozległa i bezkresna kraina.
Troszeńkę czasu minęło, nim młoda przyzwyczaiła się do słońca, które raziło jeszcze nie wybarwione tęczówki, jednakże gdy i ta niedogodność minęła - bardzo szybko zaczęła być utrapieniem dla każdego, gdy tylko Bielicze Pióro, bądź Szakali Szał nie pilnowały tego małego zasrańca.
Pewnego pięknego, słonecznego dnia, jakoś krótko po wschodzie słońca, mała Świt postanowiła uraczyć klanowiczy swoim pierwszym słowem.
— CHOLELA, TO BOLI!
Ryk złotej przeszył uszy kotów, bijąc dzwonem na alarm i wzywając służby patrolowe w postaci rodzicielki.
Zastępczyni omiotła spojrzeniem po gówniakach, sprawdzając, które to zaczęło wreszcie gadać.
— Co tu się dzieje? Poszłam tylko po jedzenie, a tu jakiś hałas.
Zielone ślepia wodziły od zalewającej się łzami koteczki, po drugą córkę, która niemalże natychmiast schowała się między jej łapami.
— Mama ałka…
Świt wskazała na swój ogonek, próbując dać do zrozumienia matce, że ta cholerna Jutrzenka nadepnęła jej na ogon i Szakal ma ją sprzedać komuś, bądź wyrzucić w krzaki.
< Mame? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz