Przeraził się słysząc słowa siostrzyczki. Jak to mogła przestać go kochać? I mamusia? I Iskierka?! Nie mieściło mu się to w głowie. One wszystkie trzy były w końcu najbliższymi osobami w jego życiu, za którymi płakałby rzewnie, nie zwracając uwagi na to czy ktoś to mógł ujrzeć. Bał się. Tak bardzo się bał, że Lew rzeczywiście spełni swoje groźby. Nie chciał jej stracić. Na samą myśl serce mu przyśpieszyło, a w oczkach zakręciły się łezki. Miał ochotę przytulić się do rudej i jej już nigdy nie puszczać, obiecując zachowywać się odtąd nienagannie, lecz przeszkodziła mu w tym jej łapka, z której strząsnęła śnieg.
Jak to nienawidziła białego puchu? On nie miał okazji przekonać się czy jest taki okropny jak mówiła, ale wyglądał ciekawie. Chciał nawet go dotknąć łapką, ale siostrzyczka udaremniła mu tą próbę, dając mu po łapkach.
— Co ty robisz?! Zostaw. To obrzydliwe! Twoje łapy nie powinny tego nawet dotykać! — Napuszyła się, a on skulił się w sobie.
— Przepraszam — pisnął, przysuwając kończyny do siebie, jedynie obserwując jak z każdym uderzeniem serca śnieg zmienia się w kałużę. To było interesujące. Normalnie zniknął! — Ojej, patrz! — Uśmiechnął się pod noskiem pokazując Lew ten dziw. — Rozpuścił się!
— No i? Teraz jest tu mokro, chodź braciszku. Przenieśmy się w suchsze miejsce — to powiedziawszy wstała i zmieniła swoje miejsce przebywania. Niepewnie rzucił jeszcze okiem na smutną plamę, po czym za nią podążył, przytulając się do kotki. Czuł pod pyszczkiem jak jej sierść emituje chłodem po spacerze, na który zabrała ją mama.
Zięba za przykładem córki również wymyła się z resztek śniegu, by powrócić do swoich pociech i wygrzać się w cieple.
— I jak było tam na zewnątrz? — zapytał się rudej, na co ta napuszyła się dumnie, że o tym wspominał.
— Wspaniale. Wiem już na kogo uważać w klanie. O dziwo dużo tych nierudych. Potworność. — Wykrzywiła z odrazą pysk. Nie przytaknął jej, jedynie odwracając wzrok gdzieś w bok. Najwidoczniej nie umiał ukryć przed siostrą swoich odczuć co do tego całego rasizmu względem sierści, ponieważ ta zaraz kontynuowała z ostrzegawczym warkotem. — Piasku... Prawda, że to okropne? — Wbiła w niego spojrzenie, jakby oczekując konkretnej od niego postawy.
Pamiętając jej poprzednie słowa, kiwnął łebkiem, ale najwidoczniej to nie wystarczyło, bo wciąż się w niego... tak dziwnie wpatrywała.
— Tak. To okropne. Nierudzi są obrzydliwi i fe — gdy to powiedział od razu dziwne napięcie zniknęło z powietrza, a Lew się uśmiechnęła zadowolona z jego słów.
— Musisz się nauczyć, aby im nie pobłażać — stwierdziła. — Nie można mieć dla nich litości.
Nie podobały mu się jej słowa, ale nie miał zbytniego wyboru i jej przytaknął. Tak naprawdę porzuciłby szybko ten temat, aby ruda za bardzo się nie nakręciła, ale chyba było na to za późno, bowiem zaczęła narzekać. Kotka znów przerwała na moment, mrużąc oczy.
— Wiesz co Piasku. Przyda ci się nauka wyzywania nierudych. Jakoś te twoje reakcje są... mierne. — Skrzywiła swój nosek.
Mierne? No... Może dlatego, że nie przepadał za wyzywaniem kogokolwiek. Nie mógł jednak jej odmówić tej całej nauki, aby nie przestała go kochać. Musiał przy niej naprawdę uważać. Jeden błąd i ją straci. Ta myśl spowodowała, że wtulił swój nosek bardziej w jej futerko. Nie chciał tego.
— N-nauczę się... — zapewnił.
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz