― To co? Pokonałeś Lisią Gwiazdę wraz z całą jego zgrają kotów? – zapytał z podziwem wpatrując się w wojownika.
Kocur westchnął teatralnie i wywrócił ślipiami. Nie chciał pokazać tej kupie futra jak bardzo podjarała go ta sytuacja.
― Dobra słuchaj uważnie mysia strawo, bo nie będę się powtarzać ― zaczął niby niechętnie kocur, choć w środku wręcz drżał z podekscytowania. ― Sytuacja pewnie byłaby dramatyczna, gdyby nie pewien przystojny czarno-biały kocur... ale zaczynając od początku. Ta żałosna banda mysich straw, zwana też Klanem Klifu, postanowiła zaatakować o nas samym świcie, byle mieć jakiekolwiek szanse w tej walce. Jednak te wyrzygane kłaki nie spodziewały się jednego... ― urwał dramatycznie, zerkając na swojego słuchacza.
Widząc szeroko otwarte niebieskie ślipia, mruknął zadowolony. Chociaż jeden z kociaków tej pokraki życiowej miał śladowe ilości inteligencji.
― I co dalej? Co dalej? Zlałeś im tyłki wujku Aronio? ― dopytywał podekscytowany maluch, przebierając łapkami.
Kocur uśmiechnął się dziarsko.
Kto by się spodziewał, że ktoś w końcu doceni go w tym klanie?
― To mało powiedziane ― mruknął dumnie Aroniowy Podmuch, przeciągając się leniwie. ― Do dziś te lisie bobki uciekają w popłochu na sam mój zapach! Ale wracając do historii. Obudziłem się i już wiedziałem, że coś jest nie tak. W powietrzu unosił się zapach przerażenia, a współklanowicze błagały Klan Gwiazd, bym zbudził się ze snu i uratował nasz klan. Dlatego też wybiegłem z legowiska i postawiłem groźnie futro. Już na sam widok te marne pachołki tej lisiej wywłoki zamarły. I słusznie. Nie mogłem tego nie wykorzystać. Wraz z Porzeczkową Łapą tak im przetrzepaliśmy zady, że nie te mysie strawy potrafiły się wyczołgać z naszego obozowiska. Błagając o litość, lizały nam łapy... ― rozmarzył się kocur, po czym nagle spoważniał. ― Jednakże ta przebiegła, ruda gnida, znana też pod imieniem Lisiej Gwiazdy, korzystając ze ślamazarstwa swoich marnych pokrak jak ostatni tchórz wykradł się do żłobka i ukradł nasze kociaki. Oj, nie skończyło się dla niego dobrze... do dziś ta pokraka nosi blizny po walce ze mną na tym swoim paskudnym ryju ― urwał, widząc jak Jesionek zaraz eksploduje od nadmiaru pytań.
Trawa wokół kocięcia została praktycznie zrównana z ziemią przez to całe jego tupanie, przebieranie łapkami oraz skakanie. Aronia westchnął, spoglądając na malca i zastanawiając się jakim cudem Oblodzona Sadzawka wypluła z siebie taką kulkę energii. Już szybciej można było go uznać za zaginionego kociaka Ognistego Kroku. Tak zdecydowanie, jego matka i Jesionek odnaleźli by wspólny język.
― Czaaad! ― stwierdził kocurek, podskakując.― Zawsze wiedziałem, że wujek jest najczadowszym kotem w całym Klanie Nocy jak i może i w lesie! Kogo porwał ten paskudnik Lisia Gwiazda? Pewnie te kociaki są ci wdzięczne po wsze czasy, o i kim jest Porzeczkowa Łapa? ― zalał go lawiną pytań czekoladowy.
Aroniowy Podmuch na imię siostry pochmurniał. Oj, zdecydowanie nie miał ochoty o tym gadać z kociakiem.
― Nie twój interes gówniarzu ―burknął, wstając gwałtownie.
<Jesionku? zrobisz śledztwo?>
W sumie teraz powinien ktoś wbić i takie "Typie, ale to przecież Pstrąg się z nim napierdalała XDD"
OdpowiedzUsuńCiii ale zapewne za jego kierownictwem
UsuńAronia na zawał zejdzie. W pozytywnym znaczeniu.
OdpowiedzUsuń