Miodowa Kora siedział na polanie, gdy nagle zauważył, że coś mu się przyczepiło do łapy. Był to jego syn Dąbek, nie wiedział, czemu się przylepił, ale wyglądał uroczo.– Witaj synu, czyżby siedzenie w żłobku nie było twoją mocną stroną?
Gdy liliowy kocur był młodszy, też nie lubił przesiadywać tak długo w żłobku, zwłaszcza że jedynie co można tam robić to jeść i spać, udręka.
Srebrny czekoladowy kociak zamruczał rozbawiony.
– Kamyczek z Wilgą, stwierdzili, że pobawią się z Tygryskiem. Rzucają do siebie mchem, a to zabawa dla kociaków. Lepiej się bawić piórami. To jest prawdziwa zabawa dla wojowników, a nie jakieś zielone kulki – prychnął, puszczając łapę ojca. – Poza tym, musiałbym się bawić z Tropem, a ja nie chcę! Jest kotką! Później śmialiby się ze mnie, że idę z nią na randkę!
Wojownik zaśmiał się, cóż było dobrze słyszeć, że Dąbek miał sympatie. Wolał nie drążyć jednak tego tematu o kotce, bo Dąbek by się zniechęcił.
– Skoro nie chcesz już się najeść tego mchu od tej zabawy to mam dla ciebie coś lepszego.
Był pewny, że ta propozycja Dąbkowi się spodoba.
– Chcesz ze mną pójść poza obóz? Pokaże ci, jak to wygląda być poza żłobkiem.
– Tak! – zapiszczał podekscytowany. – Będę wtedy najlepszym kociakiem w żłobku! Niczym uczeń, który zna już swoje terytorium!
Kocur się uśmiechnął dumnie.
– I to jest duch wojownika!
Poczochrał go po czuprynie, spojrzał przed siebie. Za bardzo nikogo tu nie było, więc nikt nie będzie pytał, czemu wychodzi z kociakiem.
– To za mną.
Ruszył żwawym krokiem, lecz za każdym razem rozglądał się czy Dąbek za nim nadąża. Srebrny kocurek miał 3 księżyce, więc musiał dobrze go pilnować. Ominęli już wyjście z obozu i wyszli w wielki iglasty las.
Dąbek skocznym kłusem podążał za ojcem. Rozglądał się, we wszystkie strony podziwiając otoczenie.
Jego ojciec, sądził, że byli w zacisznym miejscu, gdzie nikogo nie było, więc stanął.
– Musisz wiedzieć, że nasze tereny są całe pokryte tymi drzewami iglastymi i krzewami, powiem ci, że to nie ostatni raz, gdy opuścisz obóz, nie będąc uczniem.
Popatrzył na drzewa, po czym stwierdził, że chciałby aby jego syn, miał duże prawdopodobieństwo, że przeżyje próbę samemu w lesie i zostanie uczniem. Nie chciał, by zginął jak poprzednio Pajęczyna czy zaginął jak Niezapominajka.
– Dlatego, jeśli kiedyś zostaniesz sam, to musisz dobrze się ukryć tej nocy. Przede wszystkim, co będzie na ciebie czyhać w lesie, bez żadnej pomocy.
Dąbek przekrzywił głowę na bok. Niezbyt zrozumiał, co ojciec mu mówił.
– Jak to? Przecież uczniowie dopiero mogą wychodzić z obozu. Kociaki uciekają?
Przekrzywił łebek.
– Ja jak bym miał uciec, to nie chowałbym się jak myszka pod paprociami. Walczyłbym tak jak prawdziwy wojownik!
Liliowy kocur zapomniał, że kociak tak łatwo tego nie zrozumie, więc będzie musiał mu szczegółowo wyjaśnić, z czym będzie miał styczność.
– Nie chodzi mi o to synu, byś uciekał z obozu. Zanim zostaniesz uczniem, to będziesz poddany próbę, to nasza tradycja klanowa. Polega ona na tym, że przenosi się kociaki w wieku 6 księżyców głęboko w las, jeszcze w takich lokalizacjach, by rodzeństwo nie mogłoby się znaleźć. Podczas tej próby zostajesz sam w lesie przez całą noc, dopóki nie zajdzie słońce i wojownicy cię nie znajdą.
Teraz musiał przejść do brutalniejszej strony tego zwyczaju.
– Musisz jednak pozostać w tym samym miejscu, gdzie cię zostawiono, nie możesz się nigdzie przemieszczać ani planować, odszukać swego rodzeństwa, to zakazane! Bowiem przyjdą po ciebie w tym samym miejscu, gdzie cię zostawiono, więc tam masz być. Dlatego dzisiaj nauczę cię jak przetrwać w lesie, by znaleźć kryjówki do przetrwania całej nocy, zwłaszcza że w pobliżu mogą być drapieżniki, a ty możesz być łatwym łupem do schrupania.
Srebrny kocurek położył po sobie uszy.
– Ale ja nie chcę sam siedzieć w lesie! Nie może ktoś zostać razem ze mną? Schować się i potem porozmawiać? Co ja będę robić przez całą noc?
Pokręcił głową, nie rozumiejąc, że nie ma na to wpływu.
– Nikt mnie nie zmusi! Nie potrzebuje czegoś takiego! Sam mogę siedzieć w obozie.
Uparł się, podnosząc pyszczek do góry i odwracając głowę niczym obrażona koteczka.
– A nawet jeśli mnie ktoś wyniesie, kiedy będę spał, to wrócę! Nie zazdroszczę temu wojownikowi, który mnie będzie niósł. Poharatam mu pysk pazurami! Niech tylko mnie dotknie!
Kocurek zaczął fukać i się jeżyć, udając jednocześnie, jak skrzywdziłby kota, który tylko chciałby tknąć i zabrać od jego kochanej mamusi.
Tym bardziej słuchał swego syna, tym bardziej się zastanawiał czy to dobrze, czy mu to powiedział. Przecież jednak nie chciał, by Dąbek się znalazł w tej sytuacji co on, był dosłownie wystawiony w ciemno, nie wiedząc, czy przeżyje. Nie chciał, by Dąbek się czuł tak jak on, gdy był w lesie, samotny.
– Niestety tego wymaga tradycja, musisz się zmierzyć z tym sam.
Jeśli Dąbek się zbuntuje podczas próby na zostanie uczniem to mocno oberwie, a tego nie chciał.
– Nasz klan od setek księżyców tak sprawdza, czy kociaki są silne, by zostać uczniami wojownika, jeśli jednak nie będziesz chciał jej przejść, to dostaniesz karne imię i będziesz musiał żyć w hańbie, przyznając się do tego, że jesteś tchórzem przed całym klanem, a chyba nie jesteś tchórzem prawda?
Chciał go zmotywować, by się nie bał, lęk był myśleniem emocjonalnym, nieumysłowym. Dąbek nie może myśleć tylko opcjami, bo prędzej czy później go to zgubi, a myślenie rozumem jest efektywniejsze.
- Dlatego chcę ci pomóc znaleźć kryjówki na naszym terenie, dzięki którym przeżyjesz całą noc i gdy nastąpi świt, wrócisz jako silny i twardy uczeń.
– W nosie mam tradycje!
Napuszył się, nie rozumiejąc powagi sytuacji.
– Nie będę się chować ani uciekać! Nie jestem tchórzem! Będę walczyć moimi pazurami niczym wojownicy!
Kocurek zamachnął się, wysuwając swoimi łapkami, udając, że właśnie zadaje śmiertelny cios kotu, bądź innej istocie, która śmiałaby podnieść na niego chociaż jeden pazur.
Czy on nie wiedział, czym są drapieżniki? Wielkie ptaki czy sprytne ssaki, które połykały kociaki na raz. Na razie chyba Miodek wolał wrócić do tematu później, bo kociak jedynie się stresował. Znalazł on krzak jeżyn z kolcami, mogła to być dobra kryjówka na próbę.
– Dobrze to może zmieńmy na chwilę temat... Widzisz ten krzak jeżyn? Gdy wielka sowa jak ja będzie chciała pod lecieć po ciebie, to możesz się schować w tym krzaku, masz gwarantowane, że twój napastnik nie będzie chciał w niego wlecieć. Ma ostre kolce w gałęziach, a w Porze Spadających Liści smaczne owoce jeżyn. Owoców jednak tu nie znajdziesz w Porze Nowych Liści, ale to tylko na twój plus, żadne inne zwierzę nie zainteresuje się twoją kryjówką.
Wymyślanie kryjówek było fajną zabawą dla Miodka, miał już wiele pomysłów w głowie! Na pewno jego syn coś znajdzie dla siebie.
Dąbek spojrzał na krzak, który pokazywał mu ojciec.
– Idziemy szukać zwierzyny albo łapać koty z innych klanów? Chce walczyć z Klifiakmi! Nie będę patrzył się na krzaki ani jakieś dziuple, to samo mamy w obozie!
Prychnął zniecierpliwiony.
– Chcę nowe granice! Hahahahaha! Klan Wilka będzie potężny!
Udając wojownika swojego klanu, porwał się biegiem w przeciwną stronę, od której przyszli.
Kochał zapał i żywą energię swojego syna, lecz niestety miał tylko 3 księżyce i wyglądał jak kulka mchu. Może tę lekcję z chowaniem się w terenie przekaże mu w wieku 4 czy 5 księżyców, bo w tym wieku za bardzo nie chciał słuchać.
– Niestety mały, wojownicy Klifu są wielcy jak ja! Taki jeden to by cię łapą zgniótł, a co do zwierzyny byłoby to samo. Myślę, że jak będziesz kiedyś uczniem, to może wtedy pójdziemy na granice i polować na zwierzynę w imię chwały! Co ty na to?
Spytał małą srebrną czekoladową kulkę, która nie była zbyt cierpliwa. Miodowa Kora myślał nad tym, czy nie wrócić z nim do domu, w końcu chyba zbliżał się jego czas na drzemkę.
– Wiesz dzielny wojowniku, myślę, że powinniśmy już wracać do domu, pewnie rodzeństwo za tobą tęsknił. Ale nie martw się! To nie ostatni raz, gdy twój staruch będzie ci dawał lekcje życiowe.
Dąbek stanął, wpatrując się w ojca.
– No dobra...
Westchnął, dreptając za ojcem do obozu.
– Mam nadzieje, że przestali bawić się tymi kulkami mchu. Ja pokażę im prawdziwą zabawę!
Ojciec Dąbka się zaśmiał.
– Wierzę, że na pewno wymyślasz najbardziej energiczne zabawy z trójki rodzeństwa.
Dąbek jest na tyle żywy, że nie dziwiło go to, Wilga był bardziej spokojny i opanowany a Kamyczek to było coś pomiędzy jego braćmi, niby spokojny, ale też miał w sobie zapał.
<Dąbku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz