Patrzył na zmasakrowane ciało samotnika obojętnym wzrokiem. Jego matka zaprowadziła go tu, mówiąc, że musi mu coś pokazać. Teraz patrzyła trochę zdziwiona na zwłoki. On sam bardziej analizował je. Rany były zadane mocno, ciosy były dobrze wymierzone, a brzuch rozpruty. W oczach samotnika było widać ostatnie błagania o litość, jednak teraz już nie żył. Krucze Pióro spojrzał na matkę.
— Wygląda okropnie, czyż nie… — spytała go matka, jednak ten po prostu wzruszył ramionami.
— Nic, czego bym wcześniej nie widział. A nawet jeśli, to jest to część przetrwania. Może zaatakował jakiegoś innego samotnika albo rozerwał go pies.
— Co powinniśmy zrobić? Jak uważasz?
— Zostawić konflikty samotników samotnikom. Nie ma sensu rozdrapywać czegoś, co nas nie dotyczy. Na jego słowa Mroczna Wizja skinęła.
— Słusznie.
***
Coraz więcej myślał o zadanych mu pytaniach, o rozmowach z matkami, o tym wszystkim, co ostatnio się działo. Z tych myśli wyrwała go właśnie Mroczna Wizja, która oderwała się od patrolu.
— Poranny spacer? — spytała kocura.
— Wiesz, jak je uwielbiam. Dobrze jest przewietrzyć umysł — odpowiedział matce. Ta spojrzała to na niego, to na las.
— Muszę z tobą porozmawiać, ale na osobności — poprosiła syna, na co ten zgodził się. Podążył za matką w las, a gdy dotarli w zaciszne miejsce, zatrzymali się. Jego matka spojrzała się na niego, a po chwili wreszcie przemówiła.
— Zastanawiałeś się kiedyś, czemu ja i wiele innych wojowników Klanu Wilka ma ranę na lewym uchu? — Na jej pytanie spojrzał na nią niepewnie. Tak, myślał o tym, bardzo często wręcz. Często rozmyślał nad rzeczami tego typu.
— Może. Chcesz mi to wytłumaczyć, skoro pytasz? — odpowiedział matce. Ta rozejrzała się dookoła, a po chwili odwróciła się znowu do niego.
— To, co ci powiem, jest tajemnicą. W Klanie Wilka panuje Kult Mrocznej Puszczy. Mianowani do jego szeregów mają na uchu specyficzną ranę, która jest znakiem rozpoznawczym. Każdego księżyca zabija się samotnika, który ma być ofiarą dla naszych przodków. — To wiele tłumaczyło. Te dziwne rozmowy? Te wszystkie pytania? Miał zostać kultystą.
— Czyli to dlatego znaleźliśmy to ciało w tunelu?
— Tak. To był test. Przeszedłeś go poprawnie, jak i wszystkie inne. Jutro będziesz musiał w nocy zabić samotnika. — powiedziała jego matka. Krucze Pióro spoważniał i skinął głową.
— Dobrze.
***
Tego wieczoru został zatrzymany, wracając z polowania. Spojrzał na kota, który zakłócił jego trening z uczniem. Makowy Nów stała nad nim, patrząc na niego chłodno.
— Czy czegoś trzeba? — zapytał matkę. Ta spojrzała na ucznia u jego boku.
— Koniczynowa Łapo, wracaj proszę do obozu. Muszę porozmawiać z Kruczym Piórem — zwróciła się do młodszego. Ten od razu skinął łebkiem.
— Dobrze, Makowy Nowiu! Zabiorę twoją mysz, dobrze, Krucze Pióro? — Po tych słowach podszedł bliżej do mentora, który upuścił na ziemię mysz.
— Dobrze — odpowiedział po prostu. Nie miał ochoty na rozdrabnianie się. Chciał tylko, aby jego uczeń wykonał polecenie. Zrobił to na szczęście dość szybko. No cóż, na coś się przydał. Ruszył za matką, wiedząc już, gdzie zmierzają. Cisza i ciemność otaczały ich, jedynie blask księżyca delikatnie oświetlał ich drogę. Wyszli z obozu, kierując się w stronę granicy z Siedliskiem Dwunożnych oraz Klanem Klifu. Słyszał szum wody, który był aktualnie oprócz ich kroków jedynym dźwiękiem wokół nich. W końcu zatrzymali się, a jego matka odwróciła się w jego stronę. Zauważył, jak z krzaków wyłaniają się inne koty. Nikła Gwiazda, Mroczna Wizja… Było ich tam trochę. Wszyscy byli kultystami. Spojrzał na matkę.
— Czy wiesz, czemu tu jesteś? — zapytała kocura. Ten patrzył na nią bez emocji.
— Tak, wiem. — odpowiedział. Matka spojrzała n niego z dumą w oczach.
— Dzisiaj masz szansę na dostanie się do kultu Mrocznej Puszczy. Twoim zadaniem będzie zabić. — Tak długo czekał na ten moment, odkąd dowiedział się o kulcie. Teraz stał przed kultem, którego miał zostać częścią. Nareszcie będzie mógł wysławiać pełnoprawnie Mroczną Puszczę. Spojrzał na matkę i skinął głową.
— Jak najbardziej — odpowiedział chłodno. Matka skinęła do niego, a on odwrócił się. Ruszył w stronę lasu, w którym miał nadzieję, że znajdzie samotnika. To nie mogło być trudne, prawda? Węszył w powietrzu, mając nadzieję, że samotnicy, którzy pojawili się podczas walki z Klanem Klifu może akurat raczyli stanąć łapą na ich terytorium. Jednak zawiódł się pod tym kątem. Żaden z nich nie znajdował się na terytorium. Znalazł jednak kogoś innego… Kotka właśnie krążyła po terytorium, zagubiona… Cóż, może zabawi się lekko? Będzie sycił się ofiarą. Powoli zwrócił się w jej stronę. Ta podskoczyła widząc go.
— Proszę, nie krzywdź mnie! — pisnęła przestraszona. Dymny jednak uśmiechnął się chłodno.
— Nie miałem takiego zamiaru. Jesteś… Samotniczką, tak? — Jego udawana życzliwość najwyraźniej zadziałała dość dobrze. Kotka choć nadal trochę niepewna podeszła bliżej.
— Tak… Chciałam coś złowić, przepraszam… To pewnie terytoria tych klanów leśnych, prawda..? Jesteś jednym z nich?
— Cóż, możliwe. Ale możesz mi zaufać, nie skrzywdzę cię. — Czy jego sztuczny uśmiech serio był aż tak przekonujący? Kotka wpadała w jego pułapkę dość szybko.
— Dziękuję. Chętnie dołączyłabym do klanu… — Gdy Krucze Pióro zaczął iść w stronę, z której przyszedł, ta podążyła za nim bezmyślnie. Mówiła coś, jednak nie zwracał na to uwagi. Myślał tylko o tym, jak zatopi w niej kły. Gdy dotarli, zauważył, że reszta kotów była w krzakach. Uśmiechnął się pod nosem i okrążył kotkę, gdy ta zatrzymała się.
— Wiesz, muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że za mną podążysz. Mam pewną… Niespodziankę. — Zbliżył się do kotki, jednak gdy speszona miała się odezwać, złapał mocno za jej kark i przybił ją do ziemi. Ta pisnęła z zaskoczenia.
— Chwila, co ty robisz?! — Zaczęła się wyrywać, jednak zacisnął zęby mocniej.
— Przykro mi, ale twój czas na tej ziemi się skończył… — Zanim zdążyła odpowiedzieć puścił ją, obrócił i wgryzł w jej krtań. Ta krzyknęła żałośnie. Krew zaczęła tryskać z rany, a życie uchodziło z jej oczu. Krucze Pióro podrzucił jej ciało do góry, a to po chwili opadło na ziemię z łomotem. Spojrzał na nie, podczas gdy krew ofiary spływała mu jeszcze z pyska na ziemię. Ostatnimi dechami kotka spojrzała na niego z przerażeniem.
— Bezdusznik… — wycedziła przez zęby, po czym jej klatka piersiowa przestała się unosić. Jedynie pojedyncza łza opuściła jej oko. Dymnego jednak nie ruszył ten akt. Spojrzał na Nikłą Gwiazdę, gdyż wyszedł z krzaków. Po obejrzeniu ofiary przeniósł wzrok na Krucze Pióro i skinął z aprobatą. Reszta również wyłoniła się z ukrycia. Mroczna Wizja z aprobatą podeszła do syna.
— Krucze Pióro, mój syn… Od dawna przejawiał predyspozycje do tego, aby zostać kultystą. Razem z Makowym Nowiem przyglądałyśmy się jego postępom w treningach za czasów uczniostwa, jego sile, oraz oddaniu Mrocznej Puszczy. Dumnie reprezentował tą wiarę, wysławiając ją całe życie, nawet chwilę nie wątpiąc w naszych przodków. Teraz, gdy potwierdziliśmy jego godność zostania pełnoprawnym kultystą, może dostąpić on tego zaszczytu. Krucze Pióro, wystąp. — Gdy dymny wystąpił, patrząc na matkę z dumą, ta kontynuowała. — Ja, Mroczna Wizja, Wielka Kapłanka kultu Mrocznej Puszczy, naznaczam cię w imię naszych przodków. Czy jesteś gotowy przyjąć na siebie nasze znamię jako dowód inicjacji?
— Tak — Krucze Pióro odpowiedział. Nareszcie nadszedł ten moment, ta chwila.
— Zatem otrzymasz ode mnie znak, który pozostanie z tobą aż do śmierci i zawsze będzie przypominał ci o przynależności do kultu. — Matka podeszła do niego, po czym oderwała lewy kawałek jego ucha. Nawet się nie wzdrygnął. Pod nosem uśmiechnął się na ten czyn. — Tej nocy, zgodnie z wolą Mrocznej Puszczy, przyjmujemy cię oficjalnie jako pełnoprawnego członka naszej grupy. Wierzymy, że będziesz wiernie służyć naszym przodkom i działać na rzecz kultu, abyśmy nigdy nie upadli.
— Nie zawiodę — odpowiedział, po czym jego matka podeszła do samotniczki, którą ten zabił. Umoczyła łapę w jej krwi, po czym odcisnęła piętno na jego czole. Po tym czynie koty zaczęły skandować jego imię. To nie było takie samo, jak zostanie wojownikiem czy uczniem. Nie, teraz faktycznie czuł, że jest silny. Nawet sam Nikła Gwiazda patrzył na niego z podziwem. Z szacunkiem. On sam mu go już teraz okazywał, wiedząc, że skoro jest w kulcie, co z drugiej strony nie bardzo go dziwi, jest godny jego szacunku. Sycił się wiwatami kotów, po czym zerknął na swoje ucho. Ten znak zostanie z nim do śmierci, a on będzie go nosił dumnie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz