*zima, zanim Stokrotka zrezygnowała z liderowania, zanim wrzucono Jutrzenkę do śniegu i zanim przyjęto Śmierć aka Białą Łapę do KW, ale już po tym jak Jutrzenka spierdoliła kiedyś tam do Stokrotki po przepowiednie*
Organizm Jutrzenki, gdy poczuł się wyspany, rozpoczął proces rozbudzania koteczki. Najpierw zdała sobie sprawę z ciepła, jakie ją otaczało, potem zapachów, a na końcu dźwięków, bo oczka miała nadal zamknięte. Dopiero czując delikatny ruch łapy cioci Bielik otworzyła nieco ślipka, a jej oczom ukazała się uśmiechnięta, bura mordka karmicielki. Ta polizała ją po główce czule.— Dzień dobry kochanie. Już wstałaś?
Malutka pokiwała głową, ziewając, a następnie wlepiając w Bielik swe pistacjowe oczęta, po czym zaczynając tulić się do jej mięciusiego futerka.
— O-opo-opowiesz m-mi o Mro-mrocznej Pusz-puszczy? — spytała szeptem. Pragnęła się więcej dowiedzieć o przodkach. Śniła jej się bowiem Irgowy Nektar, o której opowiadała jej Stokrotkowa Gwiazda. Prababka była w Mrocznej Puszczy, dlatego Jutrzenka pragnęła jeszcze więcej posłuchać o tych kotach — T-tak, ż-że-żeby Ś-Świt się ni-nie obu-obudziła? P-p-pro-proszę? — zrobiła wielkie, błagające oczy.
— Oczywiście skarbie. — zgodziła się córka Mrocznej Gwiazdy, co bardzo ucieszyło małą, skupioną na następnych słowach kocicy, która przysunęła ją bliżej swej piersi, rozpoczynając szeptanie o przodkach. — W Mrocznej Puszczy żyje wiele wspaniałych kotów. Jednym z nich jest Jastrzębia Gwiazda. To on stworzył kult wraz z Irgowym Nektarem, waszą prababcią, która niestety już do nich odeszła. Jeszcze nasz poprzedni lider Mroczna Gwiazda tam gości. Wszyscy obserwują was z góry i mają nadzieję, że ich nie zawiedziecie. Jak będziesz starsza dołączysz do kultu i jeżeli będziesz się dobrze sprawować to może odwiedzą cię we śnie.
Kociak zrobił wielkie oczy, w których odbiła się ciekawość. Jednak słysząc o tym, że duchy miały nadzieję, iż ich nie zawiedzie… posmutniała, a jej oczy zeszkliły się. Bo wiedziała… wiedziała że się nie nadawała. Tak jak mówiła Świt.
— A-ale j-ja j-jes-jestem ni-nie-niedojdą... d-do ni-nicz-niczego si-się ni-nie nad-nadaję... — wychlipiała cichutko, wtulając się w pierś cioci Bielik.
— Nadajesz. Wiara nie jest trudna. Wystarczy się modlić do przodków i być wiernym ich naukom, a nie zawiedziesz — zapewniła ją. Młoda jednak nie była przekonana. Dostrzegała, że każdy kultysta był silny lub inteligentny i był wojownikiem. A ona…
— A-a-ale...ni-nie j-jes-jestem t-t-tak spr-spraw-sprawna j-jak r-resz-reszta... w-wszy-wszyscy kul-kultyści... s-są świe-świetnymi... wo-wojowni-wojownikami... a j-ja... — rozpłakała się jeszcze bardziej, starając się zagłuszyć szloch przy pomocy futra Bielik, by nie obudzić rodzeństwa, bo wiedziała, że jeśli by rozbudziła Świt, ta nie dałaby jej spokoju przez najbliższe kilka dni.
— Jesteś jeszcze kocięciem Jutrzenko. Nie wojownikiem. Masz przed sobą dużo czasu na nabranie wprawy. Zobaczysz, nie będzie wcale tak źle. — Arlekinka otarła jej pyszczek z łezek. — Już nie płacz. Ciii...
Koteczka przytuliła się mocniej do Bielik, powoli przestając płakać. Kochała kotkę mocno. Umiała uspokajać i pocieszać, i mimo że Jutrzenka nie była pewna, czy miała rację, jej słowa pocieszyły ją. Starsza gładziła językiem jej sierść w uspokajającym geście, mrucząc cicho do jej ucha, co dodatkowo wyciszało córkę Szakal. Po jakimś czasie młoda całkowicie przestała płakać, zaczynając również mruczeć na gesty starszej kocicy.
— Cio-ciociu Bie-bielik... a d-do cie-ciebie kie-kiedyś d-du-duchy p-prze-przemówiły? — spytała po jakimś czasie.
<Bielik? UwU>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz