Muchomorzy Jad opatrywał jego rany. Nie przepadał szczególnie za medykiem. Był dziwakiem. Jak większość kotów w tym klanie. Zwykle towarzyszyła mu kotka o dziwnej sierści. W barwie jesiennych klonowych liści. Wstępne legowisko medyka pozbawione było jej woni. Spojrzał zaciekawiony na medyka, lecz ten nie miał zamiaru mu się z niczego zwierzać. Kurka zmarszczył brwi. Nie wiedział, jak uzupełnić brakującą wiedzę.
Wyszedł niezadowolony z legowiska, kręcąc swym czarnym ogonem. Koty wypełniały porośniętą trzcinami i innymi krzewami wyspę. Niczym mrówki krążyły z mchem i gałęziami w tą i z powrotem. Niektórzy umorusani błotem budowali wały dookoła powstającego powoli obozowiska.
— Patrzcie tylko. Zdechlaczek stoi jak opętany na środku obozu. Może jego świrnięta mamuśka coś mu szepcze. — parsknęła Makowe Pole, posyłając mu prześmiewcze spojrzenie.
— Cii... słyszy nas. — Cedrowa Łapa mruknęła, uciekając wzrokiem w stronę siostry.
— I co z tego? I tak nikomu na nas nie naskarży. Może i go odnaleźli, ale zdolność mowy zgubił na zawsze. — stwierdziła wojowniczka, unosząc dumnie ogon. — Co tam, Zdechlaczku? Chcesz żebym znów przetarła tobą podłogę w legowisku? — rzuciła wyzywająco.
Kurka zjeżył się. Nienawidził jej. Tak bardzo. Tak mocno. Wysunął pazury, mierząc kotkę spojrzeniem. Gotowy do ataku, rzucił się w jej stronę. Lecz ta sprawnie wyminęła go, sprawiając, ze uderzył jedynie o grunt.
— Zamiast sprzeczać się, pomoglibyście w budowanie obozowiska. — usłyszeli głos niedaleko siebie.
Trzcinowa Sadzawka spoglądał na całą czwórkę.
— Ale tato. Ja właśnie pouczałam Kurkową Łapę, że powinien nam pomóc. A on zupełnie jakby coś go opętało rzucił się na mnie. — miauknęła srebrna do ojca, kładąc po sobie uszy.
Bury spojrzał na czarnego, który wściekle prychał i próbował zamordować Makowe Pole spojrzeniem.
— Kurkowa Łapo, twoje zachowanie z każdym księżycem coraz bardziej mnie niepokoi. — oznajmił. — Wierzę, że Źródlany Dzwonek dobrze cię szkoli. Więc problem musi być gdzieś w tobie. Wiem, że mogło ci być niełatwo posiadając Kruczą Gwiazdę jako matkę, lecz to nie zezwala na takie zachowania. Rudzikowy Śpiew zostanie o wszystkim poinformowany, a ty masz zacząć uczęszczać do Muchomorzego Jadu po uspokajające zioła. A teraz masz. Pomóż Mysiemu Okruchowi i Lamparciej Łapie. — rozkazał, dając mu kłębek mchu.
Czarny spojrzał na Makowe Pole, która jedynie posłała mu wygrany uśmiech i pokazała język. Wypatroszy ją. Zatańczy ja jej zwłokach. Rozrzuci wnętrzności po całym obozowisku. Już niedługo. Gdy tylko przewyższy ją w walce.
Wziął w pysk mech, by rozszarpać go w następnym uderzeniu serca. Nie będzie harował dla społeczeństwa i kotów, które go nie obchodzą.
— Chociaż poudawaj, iż robisz coś w aktualnej chwili niż znów obijasz zad o ziemię, debilu. — syknął nieznany mu głos.
Lamparcia Łapa spoglądała na niego. Zjeżył się. Jeszcze tego mu brakowało. Kolejnej dokuczającej mu kotki.
— Debil. — powtórzyła. — Idzie.
Trzcinowa Sadzawka zmarszczył brwi, widząc, jak czarny wciąż nie wziął się do roboty.
— Kurkowa Łapo. Nie opuścisz obozu dopóki nie pomożesz Lamparciej Łapie wyścielać legowisko starszych. Albo to, albo wesprzesz Mysi Okruch z budową wału.
— To bezsensowne zadanie stworzone chyba przypadkiem, żeby takie wyrzutki jak ja i on mieli co robić, przecież nie mamy żadnych starszych, więc po co dla nich legowisko. — stwierdziła złota.
Bury westchnął.
— Ale w każdej chwili ktoś może nie będzie mógł kontynuować swoich obowiązków przez nieszczęśliwy wypadek i co wtedy? Nie wyrzucimy takiego kota na zbity pysk. Będzie potrzebował własny kąt, gdzie będzie mógł odnaleźć spokój. — próbował jej na spokojnie wyjaśnić zastępca.
— Zabić. — odpowiedziała. — Można zabić.
Czarny zerknął na złotą, lecz szybko spojrzał na ubłoconą kremową kotkę. Podszedł powoli w jej stronę.
Czarny zerknął na złotą, lecz szybko spojrzał na ubłoconą kremową kotkę. Podszedł powoli w jej stronę.
— Nie mów tak, Lamparcia Łapo, bo jeszcze zostaniesz drugą Kruczą Gwiazdą. — zaśmiała się Mysi Okruch.
Kurka wziął się do pracy. Lepkie błoto pokryło jego łapy. Próbował przepchnąć je ku górze. Czuł jak spływało nieprzyjemne po jego kończynach. Wolał już to niż słuchanie tej dziwnej rozmowy. Szybko odczuł zmęczenie, a nakopanej przez Wzburzony Potok ziemi nie ubywało. Zdyszany usiadł na uderzenie serca. Poruszył uszami, słysząc zbliżające się kroki. Złota sylwetka wyszła za trzciny. Spoglądała w jego kierunku albo na coś za nim. Zerknął na nią niepewnie.
— Planuje się zemścić na tej niesprawiedliwej władzy, twoja matka była pierdolnięta, lecz pozwalała mi się uczyć, a ten rudy kłak zniszczył wszystko. Mam dość tego niesprawiedliwości jaka zapanowała w tym klanie, sam pewnie zauważyłeś, jak Makowemu Polu wszystko uchodzi. Czas zakończyć to wszystko, możesz dołączyć lub nie. Potrzebuje kogoś na kim będę testować zioła...
Kurka zjeżył się. Nie widziało mu się zostanie królikiem doświadczalnym.
— Nie? — miauknęła zaskoczona.
Czarny położył uszy, niepewny swej decyzji. Nie zamierzał pozwolić na sobie próbować nie wiadomo co. Nie miał zamiaru umrzeć przez idiotyzm tej kotki. Ani znosić rewolucje w brzuchu. Wolałby po prostu rozszarpać Makowe Pole, porzucić gdzieś jej zwłoki i powrócić do codzienności bez niej.
— Ona... — mruknął niechętnie, wskazując łapą na liliową kotkę.
Złota uśmiechnęła się lekko. Widział, że zrozumiała o co mu chodziło. Niełatwo było znaleźć drugą tak naiwną i atencyjną kotkę jak ona.
— Tak. — odpowiedziała zadowolona dawna uczennica medyka.
zrobiono: budowanie wałów.
— Ona... — mruknął niechętnie, wskazując łapą na liliową kotkę.
Złota uśmiechnęła się lekko. Widział, że zrozumiała o co mu chodziło. Niełatwo było znaleźć drugą tak naiwną i atencyjną kotkę jak ona.
— Tak. — odpowiedziała zadowolona dawna uczennica medyka.
zrobiono: budowanie wałów.
[przyznano 10%]
Uuu
OdpowiedzUsuń