– Ajć! – syknęła, wypluwając z pyszczka liście bzu.
Trójka prędko podkicał do niej, zaniepokojony.
– Naprawdę aż tak niefortunnie musiałam spaść? Przecież te drzewko nawet nie było wysokie! – zaśmiała się – chyba coś nie tak mi się zrobiło z tym barkiem…
I znowu syknęła, kiedy próbowała nim poruszyć.
– Przynajmniej mamy liście!
Pokręcił głową. No jak to tak można było się uszkodzić? Westchnął i zaprowadził kotkę, ostrożnie do obozu. Tam oczywiście zajął się jej barkiem. Nie obyło się bez krzyków. Takie coś było trudno nastawić, a później wyleczyć całą sztywność, gdyby się nie zagoiło.
- Nie martw się. Łapy to nie stracisz - zapewnił ją po jakimś czasie. - Dzięki za pomoc z ziołami. Jak chcesz i masz siły to następnym razem też możemy się po nie wybrać.
***
Miedziana Iskra wróciła do niego z tym barkiem. Coś poszło nie tak, przez co dostała sztywności w stawie. No cóż... Tak czasami bywało. To nie tak, że sam przypadkiem zapomniał coś podać kotce. Nie. Najwyraźniej rany na starość ciężko się goją. Szybko dał jej odpowiednie zioła i kazał zostać na kilka dni u niego. Miedziana Iskra była jedyną kotką, która go nie irytowała i ze spokojem mógł pracować, kiedy ta podawała mu potrzebne zioła. Zalecał oczywiście jej leżenie, ale staruszka się uparła. Tak też nieformalnie została jego pomocnicą. Raz prawię zwrócił się do niej imieniem Fasoli. Dobrze, że tego nie usłyszała!
Dzisiaj przyszła do nich Jastrzębi Podmuch. Kotka skręciła swoją tylną łapę. Dał jej odpowiednie zioła, po czym usztywnił kończynę, każąc jej trochę u niego zostać. I tak oto... już dwie kotki grzały u niego mech. Przynajmniej Miedziana Iskra mogła z kimś pogadać. Kolejny dzień przyniósł Raniuszkowy Dziób. Ta to wdepnęła w szkło. Zajął się nim sprawnie, wyciągając odłamki, robiąc papkę z roślin, które zapobiegną infekcji. Ona mogła sobie iść. Na kolejnego pacjenta nie czekał długo, bo już tego samego dnia, zawitał Kolczasta Skóra. Burknął coś pod nosem, że biega w krzaczki za często, a leje mu się za dużo. Z kpiącym uśmieszkiem dał mu zioła na biegunkę. Ten je szybko przyjął po czym uciekł. Pewnie trudno mu było pogodzić się z tym, że usłyszały to dwie wojowniczki. Pod wieczór zawitała Słoneczna Myśl. Znalazła kleszcza. Z tym musieli iść na tyły jaskini, aby smród mysiej żółci nie przegonił jego dwóch pacjentek. Wytarł specyfik w sierść kotki, a pasożyt odpadł. Dla pewności wyniósł go na zewnątrz, aby nie wadził. On robactwa nie tolerował. Prócz oczywiście pająków, które były jego niewolnikami.
- Nieźle sobie radzisz, Trójeczko - pochwaliła go Miedziana Iskra. Chyba pierwszy raz widziała go pracującego w swoim fachu.
- A dzięki. W końcu to moje powołanie - odmiauknął niezbyt skromnie.
Naglę ich pogawędkę przerwało nadejście Wróblowej Gwiazdy, którego popychał Modrzewiowa Kora. Ach tak... Pan lider nie chciał iść do medyka. Najwyraźniej został zmuszony do przyjścia. Machnął ogonem.
- Co jest?
- Ma bezsenność - odpowiedział za niego Modrzew.
Wróbel mruknął coś pod nosem. Na bezsenność dobry będzie mak. Od razu przyniósł kilka ziarenek i kazał je mu połknąć. Buras był bardzo do tego sceptycznie nastawiony, ale w końcu łyknął ziółka. Zaraz potem padł jak długi na ziemię.
- Spokojnie. Tylko śpi. Zostanie u mnie przez jakiś czas. - zwrócił się do zaniepokojonego wojownika.
Ten kiwnął tylko głową i pomógł przetransportować lidera na mech.
Najwyraźniej chciał zostać, ale Potrójny Krok wygonił wojownika na zewnątrz. Jeszcze by mu przeszkadzał w pracy. Już i tak miał tłok. Trzy koty to dużo!
- Jak się obudzi i będzie chciał stąd uciec, to liczę na was - miauknął do kotek, które wpatrywały się w śpiącego lidera.
Medyk usiadł obok Miedzianej Iskry, zaczynając wylizywać się z brudu.
- Jak tam twoja miłość do dziadka? Nadal się kochacie?
<Miedziana Iskro?>
Wyleczeni: Miedziana Iskra, Jastrzębi Podmuch, Raniuszkowy Dziób, Kolczasta Skóra, Słoneczna Myśl, Wróblowa Gwiazda
Cudownie xD
OdpowiedzUsuń