*daaaawno temu*
Okazało się, że ten trening był strasznie, potwornie nudny. Ale Wrony to nie złamało! Dziarsko dotrzymywała kroku mentorowi, dumnie trzymając głowę i puchaty ogon wysoko w górze. Mijając kolejne granice, zapewniała, jak skopie dupsko temu, kto tylko ją przekroczy na jej oczach.
***
Szkoda, że ilość zapału i chęci nie przekładała się na umiejętności. Z polowaniem może nie miała takich problemów, ale im trudniejsze były wyzwania, treningi, czy nawet rodzaje zdobyczy, tym częściej okazywało się, że Wronia Łapa wcale nie jest taka świetna jak sama siebie maluje. Walka w ogóle jej nie szła. Ile by się nie starała, mentor zawsze ją powalał, zawsze wygrywał. Starał się ją motywować, ale przecież ona była zmotywowana! Nawet bardzo! Tak zawzięcie starała się być najlepsza, że każda jej kolejna porażka była jak cios w kolano. Dodatkowo sprawy się pogorszyły, kiedy usłyszała, że ta niedorajda Lisiczka została wojowniczką wcześniej niż ona! To dopiero był skandal. Teraz Wrona nie odpuści, choćby miała ćwiczyć do nocy i mdleć na treningach.
Ustawiła się w odpowiedniej pozycji, czekając w gotowości na każdy ruch jej mentora. Zacisnęła zęby we wściekłym grymasie, biały na karku, a szylkretowy na ogonie włos zjeżył się, aby dodać kotce groźniejszego wyglądu. Jasne, cienkie, ale ostre jak kolce pazurki lśniły w słabym słońcu, podobnie jak śnieg odbijał promienie. Jaka szkoda, że nie mogła ich wykorzystać. Schowała je krótko po tej małej demonstracji jej wyimaginowanej siły. Jeszcze uderzenie serca a wyskoczy ono jej z piersi, jeśli nic się nie zadzieje!
Dobra, nie spodziewała się, że jej prośby zostaną wysłuchane. Za szybko! Nie zdążyła zrobić uniku. Liliowa, silna łapa mocno zamachnęła się w jej stronę, uderzając ją w głowę. Zdezorientowało ją to. Szczaw wykorzystał ten fakt i śmiałym ruchem podciął jej nogi, aż ta upadła z gruchotem w śnieg. No nie!
– No dajesz Wrona, co z tobą? Tak łatwo dajesz się powalić? Postaraj się bardziej! – zawołał Szczawiowy Liść, niby motywacyjnie, ale kotka wyczuła w jego głosie coś na wzór pretensji.
Podniosła się równie szybko co upadła. Fuknęła pod nosem na tą małą porażkę.
– Staram się! Ale mi do cholery nie wychodzi! Nie potrafię, nie ważne jak bardzo bym chciała! – sapnęła z wyrzutem do samej siebie.
Złość buzowała w jej ciele. A Szczawik chyba nie spodziewał się jej wybuchu. Wrona nie czekała na sygnał rozpoczynający kolejne starcie. Rzuciła się z wrzaskiem na kocura, który, nieprzygotowany na atak, nawet nie miał jak się obronić. Ugiął się pod jej ciężarem, tak, że uczennica była w stanie przycisnąć go do ziemi. Zawiesiła łeb tuż nad tym jego, z szybkimi, urywanymi oddechami dysząc i ukazując mu białe, jak ten śnieg w którym leżał, kły. Wciąż przy tym nie robiąc mu jednak krzywdy. Chwilę trwało, zanim kotka się opanowała. Kiedy jednak to się stało, wyprostowała się i dała kocurowi trochę przestrzeni. A nawet podała łapę! Wyżyła się, starczy jej.
– Wybacz – chrząknęła krótko, otrzepując futro.
Miała nadzieję, że kocur wie, iż takie słowa nieczęsto padają z jej pyska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz