- Możemy poślizgać się na lodzie!
- Albo zakraść się do legowiska Aroniowej Gwiazdy i ugryźć go w ogon!
- Wszystkich ugryźmy w ogon!
- Tak!
Wesołe piski Kaczorka i Malinki, słychać było w całym żłobku, gdy kociaki trajkotały o różnych sposobach na spędzenie wolnego czasu. Mogli robić tak wiele rzeczy, a czasu zdawało się być coraz mniej! Brzoskwiniowa Bryza pozwoliła im dzisiaj na szaleństwa. Kaczorek wiedział, że gdyby dowiedziała się o ich wyprawie na Zgromadzenie, mieliby ostre kłopoty. Jesionowy Wicher nie doniósł jej jednak o wybryku dzieci, przez co wyglądali na małe aniołki i mogli pozwolić sobie na głośne zabawy.
Nagły ruch przykuł uwagę rudzielca. Zwrócił ślepia w stronę Mglistej Łapy, która właśnie przekroczyła próg żłobka. Machnął wesoło ogonkiem na widok uczennicy. Poczekał aż podejdzie bliżej.
- Hej Kaczorku. - uśmiechnęła się. - Jestem ciekawa… Co robiliście wczoraj na zgromadzeniu i jak wam się podobało? - spojrzała po duecie. - i nie pytam się dlatego, że chciałabym krzyczeć czy coś… ale serio jestem ciekawa. - szybko dodała.
Kocurek zjeżył sierść. Rozejrzał się pośpiesznie po żłobku. Mglista Łapa mówiła za głośno! Jeszcze mama ją usłyszy! Na szczęście Brzoskwiniowa Bryza zajęła się rozmową z Jesiotrem. Odetchnął z ulgą. Uczennica medyka musiała niewłaściwie odczytać jego zjeżoną sierść, otóż zmarszczyła brwi. Może sądziła, że Kaczorek jest na nią zły? Ale kocurek nie był! W końcu mu pomogła, dawno wybaczył jej poprzednią skargę.
- Ciszej, Mgiełko! Mama nie może wiedzieć. - obruszył się kocurek, mrużąc śliczne niebieskie ślepka. Wstał na równe łapki i pociągnął za ogon Mglistą Łapę, nakazując uczennicy, by za nim poszła. Ta zdziwiona, jednak trochę ciekawa, wyruszyła za dwójką karzełków.
Opuścili żłobek, chowając się za nim. Tutaj nie było aż tylu świadków. Mglista Łapa usiadła naprzeciwko duetu chaosu. Kaczorek i Malinka wymienili porozumiewawcze spojrzenia, zanim syn Jesionowego Wichru wbił wzrok w córkę Obłoku.
- Chcieliśmy przeżyć przygodę i zobaczyć, jak to jest na Zgromadzeniu. - pochwalił się maluch, dumnie pusząc futerko. Byli tacy odważni! - Nie baliśmy się! Nawet tych piorunów i udało nam się przekonać dwójkę klifiaków, że mamy super moce! Pokłonili się nam! Było czadowo! Super, super, super! - zaczął skakać dookoła Mgiełki. Dołączyła do niego Malinka i teraz dwójka kociaków szalała wokół czarno-białej. Wreszcie Kaczorek się zatrzymał, obok łap kotki. - Tylko tata nie był potem zadowolony, ale nie powiedział nic mamie i nawet został z nami na noc w żłobku!
- Nauczyliśmy się podrywać! - pochwaliła się Malinka.
Kaczorek z entuzjazmem pokiwał łebkiem.
- Tak! Mogę cię poderwał, Mgiełko? - odchrząknął. Musiał wymyślić jakiś ładny tekst. - O, już wiem! Twoje ślepia są tak duże, jak kamienie w rzece. Aaaa, Mgiełkoooo!
Kaczorek zaszurał łapką po ziemi.
- Pobawisz się z nami? Pobawisz? Pobawisz? - miauczał podekscytowany.
Energię zdecydowanie kociaki odziedziczyły po ojcu. A to oznaczało, że tak łatwo się nie zmęczą. Kaczorek zdecydował, że nie puszczą Mglistej Łapy, dopóki ta się z nimi nie pobawi.
<Mgiełko? Wkopałaś się>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz