Usłyszała szuranie. Z krzaków wyłoniła się czarna sylwetka.
- C-czumu musiałam zginąć? - szepnęła Cierń. - Gdybyś nie namówiła ich by pies został dłużej żyłabym, Konwalio. - złapała łapą za pysk łaciatej i podniosła go do góry. - Cętka i Burza by nie cierpieli oraz moi rodzice. Zepsułaś mi życie jednym słowem...
- J-ja nie wiedziałam... - miauknęła prawie niesłyszalnie, spojrzała w inną stronę. - Tak bardzo przepraszam...
- Prawdę mówiąc... - mówiła dalej młodsza nie zwracając uwagę na żółtooką - Przyznaj mi rację, że Klanowi Burzy żyło by się dużo lepiej bez takiej medyczki. Hah, ciekawi mnie jeszcze co zniszczysz? Za kogo ty się z resztą uważasz...? Samolubna... A ciekawe co z nich wyrośnie...? - przesunęła wzrok na brzuch kotki. - Jeszcze większa katastrofa od swojej matki?
- Przestań, błagam! - miauknęła czarna wyrywając się z łap dawnej uczennicy Klanu Burzy.
- Prawda kole w oczy, co nie? Nie wiem jak Cętkowany Kwiat może z tobą wytrzymać... Współczuje jej. Ciekawe czy przyjaźni się z tobą z łaski czy po prostu za twoimi plecami się z ciebie naśmiewa. A jak tam Orlik, ufa ci dalej? Bo wiesz... Trzymanie takich tajemnic przed przyjaciółmi... M m mm... I to jeszcze musiała za ciebie się tłumaczyć moja biedna siostra. Ja bym się czuła urażona na miejscu twojego tak wiernego druha, nie mówiąc już o twoim dawnym mentorze. Uciekałabym gdzie pieprz rośnie. Myślałaś o tym?
Nie wiedziała już czy to sen czy jawa. Jeśli byłby to tylko koszmar chciałaby się jak najszybciej obudzić.
- Nie odpowiesz mi, szkoda. - kotka przybliżyła się do czarnej.
Asystentka medyka zrobiła w tył kilka kroków. Siostra Cętki zaczęła ją gonić. W końcu zatrzymała się nad przepaścią. Serce waliło jej jak oszalałe. Cierniowa Łapa zrzuciła kotkę w kanion.
Konwaliowe Serce obudziła się zlana potem. Oddychała głośno. Cętkowany Kwiat spała jak by nigdy nic, jednak dalej była czujna. Poruszyła prawym uchem i się podniosła.
- Konwalio, wszystko OK? - zapytała się wojowniczka.
- Tak, to tylko koszmar... Nic ważnego na tą chwilę.
***
Bura postanowiła wyjść na polowanie i kotka musiała zostać sama w norze, no może nie taka sama... W sumie łaciata nic pożytecznego nie robiła od kąt dowiedziała się, że jest w ciąży. Leżała, jadła i spała. Cieszyła się tym, że Cętka była tak wyrozumiała i nie kazała jej się brać za polowanie lub inne czynności oprócz pilnowania i sprzątania nory.
Cześć, Konwalio. - usłyszała głos w swojej głowie. - Długo nie gadałyśmy.
- T-tak.
Brakowało mi tego męczenia cię, ale... Miło jest przez chwilę nie widzieć twojej gęby.
- Mi też było miło n-nie słyszeć twojego głosu.
Szkoda, bo widzę, że zostaniemy ze sobą na długie księżyce.
- Chciałabyś.
Co tak ostro? Nie umiesz ładniej się odzywać? Gdzie się podziała ''tamta Konwalia''?
- Pff... Jeszcze czego, nie będę dla ciebie miła.
Hm... Na twoim miejscu wolałabym ze mną nie zadzierać. Nie pamiętasz co się stało jeszcze kiedy nie uciekłaś?
- Ja nie uciekłam!
Stchórzyłaś.
- To nie toja s-sprawa. Znajdź sobie lepsze zajęcie niż męczenie mnie.
Obawiam się, że nie ma lepszych zajęć oraz tak wspaniałego towarzystwa, nieprawdaż? - zaśmiał się głos.
Kotka cicho warknęła.
- Konwaliowe Serce, z kim rozmawiasz? - dobiegł ją głos z wejścia nory.
Ups... To ja już spadam, ha ha.
- J-ja? Nie... Przesłyszało ci się zapewne.
- Dziwnie się zachowujesz...
***
Jej brzuch rósł z każdym dniem, a ona stawała się cięższa. Ciężko jej było się czasami poruszać, ale jakoś dawała radę, oprócz tego bolał ją kręgosłup.
Leżała i wsłuchiwała się w muzykę lasu. Coraz częściej towarzyszyły jej nie miłe kopnięcia w środku brzucha. Od razu przypominała sobie o Świtającej Masce o każdym jego dotyku oraz zapachu płowego futra.
- Moje małe kochane... - szepnęła klaszcząc się po brzuchu. - Mamusia was kocha...Tak... Kocham was, moje największe skarby. Chyba niedługo się zobaczymy, zobaczycie mamusie i tatusia oraz ciocię Cętkę. Wszyscy bardzo się was niecierpliwimy.
Kątem oka asystentka medyka zobaczyła brązowooką patrzącą się z uśmiechem na przyszłą matkę. Podeszła do Konwalii i przyłożyła ucho do jej brzucha.
- Hej, tutaj ciocia Cętka. - miauknęła i zerknęła na przyjaciółkę. - Nie mogę doczekać się kiedy zobaczę wasze lub twój pyszczek.
Biało-czarna zaśmiała się cicho.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz