— Po prostu wujek Leszczynek zdążył dać mi już rano wycisk — jego ton zabrzmiał lekko i spokojnie. — Strzeż się, jak zostaniesz Fasolkową Łapą, koniec z wysypianiem się! — uśmiech na jego pyszczku był odrobinę bardziej smutny niż zwykle.
Koteczka zaśmiała się, słysząc "groźbę" Wróbelka. Zaraz trąciła go ogonem i zażartowała, że przy niej to raczej mentor się nie wyśpi. Wróbelek zawsze sprawiał, że się uśmiechała, nawet w ciężkich chwilach. Może on teraz tego potrzebuje? Kocur przytulił się do jej krótkiej liliowej sierści, a ta zamruczała, czując jego ciepłe, bure futerko.
*przed wywaleniem Strzyżykowej Pręgi z legowiska medyków*
Fasolkowa Łapa dumnie nosiła swoje terminatorskie imię już od dwóch księżyców. Sporo nauczyła się w tym czasie, co nie było jedynie zasługą jej zrzędliwego cętkowanego mentora, jakim był Potrójny Dziad. Sporo podłapała też od Strzyżykowej Pręgi czy starej, bagiennej wiedźmy - Cisowych Moczarów, którą chyba najbardziej lubiła ze wszystkich nauczycieli, nawet jeśli była cyniczna i wiele wymagała. Na szczęście odkąd została uczennicą medyka nie działo się za dużo złych rzeczy. Owszem, sen zesłany przez Gwiezdnych był przerażający i do tej pory nie rozgryźli drugiej części, a burze tej wiosny były coraz częstsze, ale nie było tak źle w porównaniu do jej kocięcych lat. Nigdy nie chciała już wspominać tamtych wydarzeń, więc przez ostatnie dwa księżyce pracy jego medyczka nie zawracała sobie nimi głowy. Odcięła się od nich, posyłając w zapomnienie. Nie wiedziała jeszcze, czy to dobrze czy źle. Nie wiedziała, czy powinna o tym zapominać...
Fasolka przeciągnęła się na swoim miękkim legowisku, odwracając przy okazji na drugi bok. Nudziła się. Mogłaby robić tyle rzeczy gdy jej zrzęda poszedł szukać kwiatów do swojego eksperymentu, a jednak leżała tutaj i wybierała, żeby się nudzić. Jej wzrok przykuło niewielkie, brązowe piórko leżące bez ruchu na suchej, wymiecionej przez jej podrygujący ze zdenerwowania wcześniej ogon. Cóż, takie są efekty jak Potrójny Dziad nazywa ją Fasolkową Krzywicą. Młoda wyciągnęła łapę w stronę lotki pozostałej z jakiegoś ptaszka z ich posiłków. Niesamowite, że dzięki skrzydłom ptaki mogą się unosić ponad drzewa. Może gdyby koty też takie miały, mieliby możliwość robić podobnie? Piórko uczepiło się do jednego z jej pazurów, a wyrzuciwszy je w powietrze zaczęła podążać za nim wzrokiem. Pióro powoli prowadziło jej wzrok, jednak za nim spoczęło na ziemi, uwagę Fasolki przykuł cień powoli zaglądający do leża medyków. Czyżby Trójka wrócił? A może przyszedł ktoś, kto potrzebuje pomocy? Pointka wstała i z uśmiechem skierowała się do wejścia, by powitać przybysza.
< Wróblowa Łapo? >
< Wróblowa Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz