Starając się uspokoić oddech, zerkał ukradkowo na Jesionka. Kocur załamany przyglądał się wygiętej nienaturalnie martwej kotce. Pigwa zastanawiał się, jakie uczucia budzi w nim ten widok. Nie wyglądał na zafascynowanego nim, ani przerażonego. Pan idealny jak zwykle był dla niego tajemnicą.
— Rozumiem... Lepiej poinformujmy o tej bestii Deszczową Gwiazdę. Nie możemy pozwolić, aby zabiła kogoś z naszych. Opiszesz mi, jak dokładnie ta bestia wyglądała? No i ... co to za kot? Znaliście się?
Pigwowa Łapa spuścił wzrok na łapy, zastanawiając się ile prawdy powinien powiedzieć Jesionowemu Wichrowi. Wiadome było, że o swoim niezbyt dobrym czynie raczej nie miał zamiaru wspominać. Może jednak powinien pomóc wtedy kotce. Nie było teraz by problemu. Otworzył niepewnie pyszczek, wiedząc, że nie może za długo zwlekać.
— B-była duża... i szybka i... — "i piękna" prawie wymsknęło mu się z pyska. — W-wyglądała j-jak wilk — dodał.
Czekoladowy przyglądał mu się uważnie. Czując palące spojrzenie niebieskich ślip, Pigwa położył uszy. Teraz czuł się jakby to on zabił tą kotkę. A przecież samotniczka była sama sobie winna. Na dodatek naraziła go na niebezpieczeństwo.
— A ta kotka? — łapa Jesionka wskazała na truchło.
Pigwa podążył wzrokiem za nią, by móc jeszcze raz nacieszyć ślipia widokiem zmasakrowanego ciała. Czuł, że nie będzie mu dane prędko zobaczyć podobnego. Krew nadal bulgotała z ran, zabarwiając grunt na czerwono.
— N-nie znam j-jej — zgodnie z prawdą odpowiedział. — C-chyba była samotniczką — dodał.
Jesionowy Wicher kiwnął łbem i podszedł do czarnej kotki. Widząc, że Pigwa mu się przygląda, przywołał go ogonem.
— Chodź, trzeba ją pochować — mruknął, zaczynając kopać w podmokniętej ziemi.
Pigwowa Łapa niezbyt zadowolony podszedł do niego i zaczęli obydwoje kopać w dół. Łapa w łapę coraz bardziej powiększali dziurę. Aż Jesionek stwierdził, że głębokość jest odpowiednia. Teraz trzeba było jedynie wciągnąć do niej truchło. Obydwoje spojrzeli po sobie. Któryś z nich musiał się tego podjąć. Pigwa nie chciał się zgłaszać zbyt szybko, żeby nie wydać się podejrzanym. Poza tym sam raczej nie dałby sobie radę z niemałą kotką.
— Może zrobimy to we dwójkę? — zaproponował pan idealny.
Kiwnął łbem. Był wstanie jakoś przeboleć współpracę z Jesionowym Wichrem. Plan zakładał, że jedne z nich złapie zmarłą za kark, a drugie pchnie łapami grzbiet. Jednakże okazało się, że kotka nie należała do lekkich, więc obydwoje musieli ją wciągnąć do dołka. Gdy zmarła znalazła się już w dole umorusani krwią zaczęli zasypywać mokrą ziemią kotkę. Zmęczeni przysiadli. To był ich pierwszy pochówek.
— Wracajmy do obozu — zarządził Jesionowy Wicher, a zmęczony Pigwowa Łapa nie miał siły się stawiać.
Podążył za kocurem, marząc jedynie o legowisku. Dla bezpieczeństwa mieli zmyć krew i brud w rzece, gdyż nie wiadomo, czy kotka nie była chora. Jednakże koty nie spodziewały się, że po wyjściu z lasu napotkają patrol. Zaskoczona Brzoskwiniowa Łapa wraz z Szakłakowym Cieniem i Poziomkowym Blaskiem przyglądali im się z niedowierzaniem.
— Co się wam stało? — zapytał zdziwiony wojownik, lustrując się ich wzrokiem.
<Jesionku?>
A takie małe morderstwo, a co tam u was?
OdpowiedzUsuń