Z serii "Virus wraca do domu"
Jak się okazało, ostatnio zauważone przeze mnie i Fenixa tereny… Nie były terenami Klanu Burzy. Chodziliśmy w tamtą i z powrotem, nigdzie nie znaleźliśmy żadnych kotów. Mijały dni i noce, szukaliśmy wszędzie, nigdzie nic nie znaleźliśmy. Ściemniało się, musieliśmy jak najszybciej znaleźć kryjówkę. Było już naprawdę ciemno, nadal niczego nie znaleźliśmy. Głodujemy, nie potrafię jeszcze polować. Śpimy krótko, bardzo krótko, Fenix jest coraz bardziej osłabiony. Westchnąłem idąc przy rudym kocurze. Musimy jak najszybciej się gdzieś schować. Było już naprawdę ciemno. Nagle zauważyłem norę, szybko do niej podbiegliśmy. Sprawdziłem, czy jest opuszczona po woli wchodząc do środka. Niczego ani nikogo w niej nie było. Zawołałem Fenixa który położył się w niej. Fenix był coraz większy, rósł bardzo szybko. Po chwili słyszałem oddech kocura, zasnął. Nie mogłem zasnąć, nie miałem siły na nic, byłem głodny i zmarnowany. Wtedy pomyślałem sobie „To nie miejsce dla Fenixa, muszę go zabrać z powrotem do dwunożnych”. W końcu po długim czasie zasnąłem.
---
Obudziłem się, było nie zwykle ciemno. Okazało się, że wyjście z jaskini było zasypane.
- Fenix, obudź się – niemal krzyknąłem
- C-co? – powiedział zaspany Wskazałem na wyjście,
- Zasypane – mruknąłem Podszedłem i zacząłem kopać. Po chwili dołączył się Fenix. Trochę to nam zajęło. Gdy tylko wyszliśmy z jaskini, poszedłem kawałek dalej, patrząc na rudego kocura.
- Zabieram cię do dwunożnych – mruknąłem Kocur się zdziwił, ja również. Kocura, który jest dla mnie jak brat, zostawię u łysych, dwunożnych istot. Zacząłem iść do przodu. Musieliśmy jak najszybciej znaleźć miasto. Na naszej drodze, zauważyliśmy małego wróbla. Okazało się, że jest on ranny. Zacząłem iść w jego stronę, jest ranny, przecież mi nie ucieknie. Wtedy, w krzakach, przy których chodził ptaszek, zaczęło coś chodzić. Po chwili wyskoczyła z nich kuna, łapiąc w swoje zębiska wróbla. Zabiła go. Zagryzła, a my znowu zostaliśmy bez posiłku. Kuna szybko odbiegła gdzieś w krzaki. Zaciągnąłem uszy za siebie i spojrzałem na Fenixa. Kocur był smutny. Westchnąłem. - Chodź – powiedziałem, idąc przed siebie. Musimy jak najszybciej znaleźć dwunogów, inaczej padniemy na miejscu. Głodni, szliśmy przed siebie, szukając następnego schronienia na noc. Po pewnym czasie znaleźliśmy przewrócone duże pudło. Potraktowaliśmy je za schronienie, weszliśmy do niego i położyliśmy się. Pudło było wilgotne, trochę obrośnięte porostami, ale mi to nie przeszkadzało, rudzielcowi chyba też nie.
- Dobranoc Virus – powiedział Fenix
- Dobranoc Fenix – mruknąłem zerkając na niego, po czym na gwiazdy.
---
Obudziłem się wczesnym rankiem, obudziłem kocura i ruszyliśmy w dalszą stronę.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz