- To, że jesteś trochę za młody na to, żeby samemu wychodzić do lasu... - miauknął, przypominając sobie o Srebrnym, który poszedł tam i już nie wrócił. - A poza tym, gdybyś się zgubił, mama... znaczy Sarna by się na mnie wściekła, wiedząc, że cię nie powstrzymałem.
- Ale to nie twoja sprawa, gdzie JA idę! Zejdź mi z drogi, głupia kupo futra! - powiedział kociak, podnosząc wysoko głowę i ogon. Terminator pokręcił głową. To nie będzie takie proste, jak się spodziewałem. Kocur zagrodził czarno-białemu, przewidując, że młody zaraz się będzie chciał ulotnić.
- Wiesz, poczekaj jeszcze księżyc czy dwa, a będziesz mógł wychodzić do lasu z mentorem i po sprawie. Więc jak na razie zostać w stodole i pobaw się z kimś tam.
- Pfff... - miauknął i po paru uderzeniach serca próbował czmychnąć obok ucznia, jednak Mały skutecznie mu to uniemożliwił.
- Posłuchaj, możemy tak w nieskończoność, więc grzecznie proszę, idź do stodoły. - mruknął starszy kocur. Kociak zmarszczył nos i tupnął łapką, ale zawrócił, mrucząc coś pod nosem. Mały Synek był pewien, że owe mruczenie było czymś w rodzaju obiecaniem sobie zemsty na biało-srebrnym.
***
Mały podszedł do buro-białego kocura, cudem przypominając sobie o spotkaniu jakiś czas temu.
- No i widzisz, poczekałeś i żadne z nas nie ma kłopotów. - miauknął kocur, uśmiechając się lekko.
- Co. - młodszy wlepił w niego swoje ciemnoniebieskie ślepia z zaskoczeniem.
- No i widzisz, poczekałeś i żadne z nas nie ma kłopotów. - miauknął kocur, uśmiechając się lekko.
- Co. - młodszy wlepił w niego swoje ciemnoniebieskie ślepia z zaskoczeniem.
<Oset? Sorry, że tak długi i taki głupi gniot :/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz