Świetlikowa Ścieżka z dumą spojrzała na uczennicę, która wkroczyła do obozu. To jedno z pierwszych jej samodzielnych polowań, ale szylkretowa kotka była przekonana, że się na niej nie zawiedzie. I miała rację - koteczka niosła w pyszczku dwie pulchne myszy, a nie było jej zaledwie chwilę. Silne, umięśnione i wciąż trochę nieproporcjonalnie duże, co do reszty ciała łapki Paprociowej Łapy ubrudzone były krwią ofiar, której nie zdążyła jeszcze z siebie zmyć. Mentorka wyszła jej na spotkanie i gdy już miała otworzyć pyszczek by pogratulować terminatorce ta odezwała się pierwsza głosem nieznoszącym sprzeciwu:
- Opowiedz mi w końcu o tobie i Wrzosowym Kle.
Świetlikowa Ścieżka jęknęła z udawanym żalem do uczennicy i delikatnie trzepnęła ją łapą w ucho.
- Wiesz przecież co i jak. Kocięta urodzą się niedługo, jeszcze w Porę Nowych Liści, więc musimy szybko dokończyć twój trening.
- Czyli dla ich dobra mam jeszcze intensywniej trenować? - prychnęła z udawaną irytacją. Świetlik zaśmiała się.
- Skoro już wróciłaś możemy pójść wspólnie zapolować, tym razem złapmy kilka ryb.
Kotka entuzjastycznie pokiwała głową na znak zgody.
<Paprociek? Dajesz ten jeden odpis, bo później tylko jedno opo ode mnie i jesteś wojem>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz